Myśl o możliwości posiadania syna uderzyła w Harry'ego już następnego ranka i mimo minięcia dwóch dni wciąż nie odpuszczała, dręcząc i przerażając go tak samo mocno.
Wcześniej, skupiony wyłącznie na Draconie, który jako jedyny krążył mu po głowie, chyba nie do końca rozumiał, co mogło znaczyć pojawienie się dziecka w ich domu.Nie kłamał, mówiąc Draconowi, że nigdy nie chciał go mieć. Czasem ciężko mu było postąpić odpowiedzialnie we własnej sprawie, a co dopiero zachować rozsądek przy kimś tak niewielkim i właściwie bezbronnym.
Bał się tego. Wiążącej się z tym odpowiedzialności, a szczególnie tego, jak trzyletni malec związałby go z jego matką na zawsze. Merlinie, jeśli to prawda, nie ma nawet sensu liczyć, że Draco jeszcze kiedykolwiek choćby się do niego odezwie.
Może dlatego usilnie starał się uspokajaś samego siebie, uparcie powtarzając, że ona może kłamać. Nie mówiła prawdy już w innych kwestiach, więc dlaczego i nie w tej?
Jeszcze nigdy nie błagał w duchu o czyjąś nieszczerość.
Tak samo jak jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się nie móc porozmawiać o czymś z Draconem, kiedy tak tego potrzebował.
Bo Malfoya nie widział ani nie zamienił z nim słowa od dwóch dni. Mimo że przez mnóstwo czasu dobijał się do jego drzwi w Hogwarcie, które były jednak zbyt dobrze zabezpieczone - zresztą, czego miał się spodziewać po niechcącym go widzieć profesorze obrony przed czarną magią, który takich zaklęć znał prawdopodobnie więcej niż on. W desperacji wypytywał o niego nawet dyrektorkę, McGonagall, ale ona twierdziła, że od piątku, kiedy skończył zajęcia, nie widziała go w zamku. Ciężko się jej dziwić, bo Draco naprawdę dbał o to, żeby nikt go tam nie widział.Równie wiele godzin Harry spędził zarówno przed, jak i w środku ich mieszkania, ale Draco ani razu się tam nie zjawił. Próbował też sieci Fiuu, ale połączenie z tym jednym, konkretnym kominkiem w Hogwarcie zostało zablokowane.
Draco naprawdę postarał się, żeby nigdzie na siebie nie wpadli i Harry nawet nie chciał myśleć, jak musiał być wściekły. Albo zrozpaczony.
W każdym razie teraz Harry oddawał pożyczonej od Hermiony sowie list, który był prawdopodobnie najbardziej nieskładanym, co w życiu napisał. Podobno to nie słowa się liczą, tylko ich szczerość - co mu jednak po tym, jeśli Draco wcale w jego prawdomówność nie wierzył?
Nawet jeśli Ron i Hermiona ciągle przypominali mu, że zawsze potrafił trzymać się optymizmu, teraz jakoś nie umiał się na niego zdobyć.
Westchnął cicho, przymykając oczy, kiedy stracił sowę z widoku. Harry znał na pamięć prawie cały rozkład zajęć Dracona i podejrzewał, że jutro, w poniedziałek, Malfoy pokaże się na lekcjach i wtedy też okularnik chciał go złapać.
Harry drgnął delikatnie, przestając czuć na skórze zimny, wieczorny wiatr, kiedy ktoś nagle zamknął okno. Otworzył oczy, podrywając głowę w górę, żeby napotkać zmartwione spojrzenie Rona. Harry w milczeniu ponownie spuścił wzrok, kiedy Weasley również oparł ramiona o parapet. Okularnik czuł na sobie jego wzrok, ale on nie umywał się do ciepła spojrzenia Dracona, za którym już zatęsknił.
- Daj mu czas, Harry. Jakoś to będzie.
****
Nie było w Hogwarcie ucznia, który nie wiedziałby o związku Dracona z Harrym.
Z jednej strony miało to swoje plusy, jako że zdecydowaną większość wzdychających do Malfoya uczniów - nie żeby ich liczba w ogóle była jakaś znacząca, bo, co by nie mówić, zachęcającego charakteru raczej nie miał - stanowiły dziewczęta, które z góry wiedząc, że nie mają szans w tej grze, nie podejmowały żadnych większych prób.

CZYTASZ
Przysięgam || drarry
FanfictionVoldemort został pokonany sześć lat temu. To świetnie, prawda? Harry i Draco popadli ze skrajności w skrajność i zamiast próbować zabić się na szkolnych korytarzach, próbują potajemnie zmienić kolor dekoracji w sali weselnej. To też dobrze, racja? A...