- Pottera zabrali!
*
Pansy siedziała tuż przy Draconie, trzymając jego dłonie w swoich, bo jeszcze przed chwilą bardzo mu drżały. Chociaż to i tak było już małą poprawą, bo kiedy wbiegł tu niecałe dziesięć minut temu, nie potrafił ani na chwilę ustać w jednym miejscu.
Tylko domyślała się, co się wydarzyło. Po tym, jak Draco w progu jej mieszkania krzyknął coś o Potterze, na każde późniejsze pytanie odpowiadał tylko krótkim Nie wiem, patrząc na nią rozbieganymi oczami.
Wobec tego ciężko było jej go uspokoić, a kiedy w końcu wpadła na jakiś pomysł, to Draco właśnie tę chwilę wybrał sobie, żeby się odezwać.
- Jak to jest, Pansy, że oni mogą tak po prostu wejść do mojego domu i kazać mu ze sobą wyjść, a ani ja, ani on nie mamy nic do powiedzenia? - zapytał bezradnie, kiedy Pansy już wstała. Mimo to, wcale nie chciał, żeby go pocieszała. Jeśli już, to pocieszeń chciał od Harry'ego i tylko od niego.
- Co znaczy, że kazali mu wyjść? Kto? - dopytała, urywając niezapisany kawałek z pierwszego pergaminu, który zobaczyła obok.
- Nie wiem. Może Potter ich znał. Kiedyś musiał z nimi pracować.
- Więc aurorzy, tak? - domyśliła się, na prędce znajdując jakieś pióro i zapisując parę słów na pergaminie. Rzuciła okiem na Dracona, żeby zobaczyć, jak nerwowo pokiwał głową. - Dokąd?
Draco przestał zwracać na nią uwagę, przeszukując kieszenie. W którejś z nich musiał być list z poleceniami Wizengamotu. Pansy zdążyła w tym czasie przywiązać swój liścik do nóżki sowy, dla której zaraz bez słowa uchyliła okno, szepcząc adresata. Kiedy odwróciła się do Dracona, ten podawał jej już znaleziony właśnie pergamin.
- Co tam jest napisane?
Pansy zmarszczyła brwi zdziwiona, że Draco w ogóle o to pyta. Znając go, spodziewała się raczej, że treść listu mógłby jej już przytoczyć z pamięci.
- Nie czytałeś tego?
- Nie zdążyłem. Nie do końca.
- Co masz na myśli? - spytała jeszcze, chociaż już na niego nie patrzyła, postanawiając samej znaleźć sobie odpowiedź w odebranym od Dracona liście. W dłoniach trochę wyprostowała wymięty pergamin. Nie był długi, więc zrezygnowala z czytania go od razu na głos. - Potter wylądował w Azkabnie?! - zawołała nagle, drugi raz przebiegając wzrokiem treść listu. Podniosła wzrok na Dracona. - Ten Potter? Twój święty Potter?
Draco zabrał jej pergamin i ścisnął go w dłoni.
- A ilu znasz, co? Tak, ten mój święty Potter. Jak zawsze w centrum problemów i jak zawsze niechcący.
- Ma chłopak talent - mruknęła Pansy na tyle cicho, żeby Draco na pewno tego nie usłyszał. - Więc jednak był winny? - zapytała nagle, jakby właśnie coś sobie uświadomiła, ale Draco spojrzał na nią tak, że na kolejną chwilę zupełnie zamilkła. Dobiegło ją nawet szorstkie Zwariowałaś?. - Co zamierzasz, Draco? - spytała później, widząc, że coraz ciężej mu nie wstać i nie zrobić, Merlinie, czegokolwiek.
Draco pokręcił głową. Jeszcze nie miał pojęcia. Nie wiedział nawet, co w ogóle robił tutaj. Jeśli liczył, że tu będzie mu łatwiej poukładać myśli, to głęboko się pomylił.
Pansy przez kolejne parę minut bardzo starała się utrzymać go w miejscu - a już na pewno nie pozwolić mu wyjść. I że Draco myślami był gdzieś między Ministerstwem Magii a Azkabanem, to nie zwracał na to uwagi. Przynajmniej dopóki nie drgnął lekko, słysząc gwałtowne otworzenie drzwi.
CZYTASZ
Przysięgam || drarry
FanficVoldemort został pokonany sześć lat temu. To świetnie, prawda? Harry i Draco popadli ze skrajności w skrajność i zamiast próbować zabić się na szkolnych korytarzach, próbują potajemnie zmienić kolor dekoracji w sali weselnej. To też dobrze, racja? A...