III

204 14 1
                                    

*

W tym roku nie mogę być w Little Whinging na Twoje urodziny. Ani w żaden inny dzień. Zobaczymy się we wrześniu.
Wiele się ostatnio wydarzyło. Zabroniono mi o tym mówić, dlatego nie pytaj o nic więcej. Tylko tyle mogę Ci powiedzieć.

Nie martw się. I nie odpisuj.

*

Harry, poza jednym jedynym listem od niego, nie miał z Draconem kontaktu przez całe wakacje, bo Ślizgon nie odpisał na żaden jego list, który Harry wysłał do niego w okropnych przeczuciach.

Dlatego wypatrywał go na peronie, odkąd tylko się tam pojawił, odmawiając zajęcia miejsca w pociągu. I kiedy w końcu napotkał puste spojrzenie oczu Dracona, bardzo szybko zauważył, że powaga w nich to tylko cień rzucany na to, że tak naprawdę są przestraszone.

Ślizgon nie ruszył się z miejsca na jego widok, ale Harry nie zwrócił na to nawet uwagi, kiedy sam w paru krokach znalazł się przy nim, ciesząc się jedynie z tego, że Draco tu był i to cały i zdrowy.

- Wiele się wydarzyło, Harry - powtórzył tylko zamiast przywitania, na krótką chwilę ukrywając się w ramionach Gryfona, kiedy obaj mogli odetchnąć. Ale Harry miał dziwne wrażenie, że on zrobił to dużo ostrożniej, niż pamiętał to sprzed tych wakacji, między piątym a szóstym rokiem w Hogwarcie.

Harry, chociaż sam czuł się niepewnie, podniósł na niego oczy pełne otuchy.

- Przykro mi z powodu twojego ojca. Wiem, co się stało. I tylko jedno się nie zmieniło. Przysięgam, Draco.

Więc Ślizgon w niemym wiem nachylił się lekko i znacznie mniej ostrożnie pocałował go, jakby żeby przypomnieć sobie to uczucie, które po wszystkim zawsze miało taki sam smak. I cofnął się, i popatrzył na niego tak, jakby mówił to po raz pierwszy:

- Naprawdę cię kocham, Potter.

*

A Harry wstał od stołu w jakimś nowym dla siebie odruchu, obserwowany zdziwionymi oczami Slughorna, kiedy ktoś pewnym ruchem otworzył drzwi, żeby za chwilę w pewien pogardliwy sposób skinąć profesorowi głową.

- Co pan tu robi, panie Malfoy?

*

- Słyszałam, Harry, jak Romilda mówiła, że jako nowy kapitan Gryfonów jesteś bardzo pociągający - zagadnęła go Hermiona, siląc się na powagę.

Harry zakrztusił się sokiem dyniowym, siedząc z nią i Ronem na śniadaniu. Paru innych Gryfonów, siedzących najbliżej nich, uśmiechnęło się głupio podobnie zresztą jak Hermiona z Ronem.

Może śmiali się też dlatego, że widzieli ukradkowe spojrzenia Malfoya, który w chwilę później wstał i podszedł do stołu Gryffindoru.

- Potter, zmieniłem zdanie. Jednak pójdę z tobą na te sprawdziany do waszej drużyny. W gruncie rzeczy, to możemy iść zaraz.

- Ja nie skończyłem śnia... - zaczął Harry, ale Draco patrzył już na Hermionę.

- A ty, Granger, zajmij się sobą i Weasleyem, bo ewidentnie się na twój widok ślini. Za piętnaście minut na boisku, w porządku? - zwrócił się nagle do Harry'ego.

- Jasne.

Cóż, randki jeszcze nigdy mu nie odmówił, szczególnie takiej proponowanej mu z mordem w oczach.

- Co to było? - wymamrotał Ron, który najwyraźniej postanowił udawać głupiego, podczas gdy Hermiona rumieniła się fatalnie, a Draco już odszedł.

Przysięgam || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz