*
W tym roku nie mogę być w Little Whinging na Twoje urodziny. Ani w żaden inny dzień. Zobaczymy się we wrześniu.
Wiele się ostatnio wydarzyło. Zabroniono mi o tym mówić, dlatego nie pytaj o nic więcej. Tylko tyle mogę Ci powiedzieć.Nie martw się. I nie odpisuj.
*
Harry, poza jednym jedynym listem od niego, nie miał z Draconem kontaktu przez całe wakacje, bo Ślizgon nie odpisał na żaden jego list, który Harry wysłał do niego w okropnych przeczuciach.
Dlatego wypatrywał go na peronie, odkąd tylko się tam pojawił, odmawiając zajęcia miejsca w pociągu. I kiedy w końcu napotkał puste spojrzenie oczu Dracona, bardzo szybko zauważył, że powaga w nich to tylko cień rzucany na to, że tak naprawdę są przestraszone.
Ślizgon nie ruszył się z miejsca na jego widok, ale Harry nie zwrócił na to nawet uwagi, kiedy sam w paru krokach znalazł się przy nim, ciesząc się jedynie z tego, że Draco tu był i to cały i zdrowy.
- Wiele się wydarzyło, Harry - powtórzył tylko zamiast przywitania, na krótką chwilę ukrywając się w ramionach Gryfona, kiedy obaj mogli odetchnąć. Ale Harry miał dziwne wrażenie, że on zrobił to dużo ostrożniej, niż pamiętał to sprzed tych wakacji, między piątym a szóstym rokiem w Hogwarcie.
Harry, chociaż sam czuł się niepewnie, podniósł na niego oczy pełne otuchy.
- Przykro mi z powodu twojego ojca. Wiem, co się stało. I tylko jedno się nie zmieniło. Przysięgam, Draco.
Więc Ślizgon w niemym wiem nachylił się lekko i znacznie mniej ostrożnie pocałował go, jakby żeby przypomnieć sobie to uczucie, które po wszystkim zawsze miało taki sam smak. I cofnął się, i popatrzył na niego tak, jakby mówił to po raz pierwszy:
- Naprawdę cię kocham, Potter.
*
A Harry wstał od stołu w jakimś nowym dla siebie odruchu, obserwowany zdziwionymi oczami Slughorna, kiedy ktoś pewnym ruchem otworzył drzwi, żeby za chwilę w pewien pogardliwy sposób skinąć profesorowi głową.
- Co pan tu robi, panie Malfoy?
*
- Słyszałam, Harry, jak Romilda mówiła, że jako nowy kapitan Gryfonów jesteś bardzo pociągający - zagadnęła go Hermiona, siląc się na powagę.
Harry zakrztusił się sokiem dyniowym, siedząc z nią i Ronem na śniadaniu. Paru innych Gryfonów, siedzących najbliżej nich, uśmiechnęło się głupio podobnie zresztą jak Hermiona z Ronem.
Może śmiali się też dlatego, że widzieli ukradkowe spojrzenia Malfoya, który w chwilę później wstał i podszedł do stołu Gryffindoru.
- Potter, zmieniłem zdanie. Jednak pójdę z tobą na te sprawdziany do waszej drużyny. W gruncie rzeczy, to możemy iść zaraz.
- Ja nie skończyłem śnia... - zaczął Harry, ale Draco patrzył już na Hermionę.
- A ty, Granger, zajmij się sobą i Weasleyem, bo ewidentnie się na twój widok ślini. Za piętnaście minut na boisku, w porządku? - zwrócił się nagle do Harry'ego.
- Jasne.
Cóż, randki jeszcze nigdy mu nie odmówił, szczególnie takiej proponowanej mu z mordem w oczach.
- Co to było? - wymamrotał Ron, który najwyraźniej postanowił udawać głupiego, podczas gdy Hermiona rumieniła się fatalnie, a Draco już odszedł.
CZYTASZ
Przysięgam || drarry
FanficVoldemort został pokonany sześć lat temu. To świetnie, prawda? Harry i Draco popadli ze skrajności w skrajność i zamiast próbować zabić się na szkolnych korytarzach, próbują potajemnie zmienić kolor dekoracji w sali weselnej. To też dobrze, racja? A...