7.

451 38 9
                                    

Pozwoliła mu oprzeć głowę na swoim ramieniu i utopić łzy w miękkim materiale jej swetra, kiedy jednocześnie sama lekko otoczyła go ramionami. Nie pamiętała już, kiedy ostatnio płakał.

- Harry... - zaczęła cicho Hermiona, ale tak naprawdę nie wiedząc jak, nie dokończyła. Co miała powiedzieć? Przykro mi? Nie chciała w ten sposób skreślać ich związku, jakby faktycznie myślała, że Harry powinien pogodzić się ze stratą Malfoya. Dodać mu nadziei, mówiąc, że Draco na pewno jeszcze to wszystko przemyśli? Tyle że wczoraj minął tydzień, odkąd Draco z nim zerwał i nic nie wskazywało na to, żeby cokolwiek miało się zmienić.

Odetchnęła tylko bezradnie, gładząc dłonią plecy przyjaciela. Sama, choć przedtem nie powiedziała o tym Harry'emu, niedawno widziała się z Malfoyem. I, na Merlina, nigdy nie widziała go tak złego, a jej prośby na niewiele się zdały.

Chciała pomóc Harry'emu, ale ani ona, ani Ron nie wiedzieli już jak. Malfoy nie chciał ich słuchać, Harry chciał załatwić wszystko sam.

Widziała, że nie umiał bez niego. Nie umiał powiedzieć sercu Daj sobie spokój albo to ono nie umiało słuchać.

Nie umiał cieszyć się słońcem, kiedy nie mógł jednocześnie patrzeć, jak jasne promienie błyszczą w jego włosach. Nie umiał cieszyć się gwiazdami, bo to on zawsze mu je wskazywał. Nie umiał nawet odpowiedzieć sobie, dlaczego. Z jednej strony cierpiał ze straty, bo go kochał. Z drugiej - bo za błędy się płaci, a za takie szczególnie mocno. I te dwie odpowiedzi tak mu się ze sobą wykluczały, że tworzyły tylko zamęt w jego głowie, a sercu wcale nie pomagały.

Hermiona drgnęła nagle zaskoczona, kiedy coś zastukało w okno. Mruknęła coś pod nosem do Harry'ego, który jednak nie zwrócił na to większej uwagi, przyciskając tylko czoło do jej ramienia. Czuł się fatalnie i nie wierzył, że istnieje gorsze uczucie od niewiedzy, jak odzyskać cały swój dawny świat, kiedy ten jak piasek przesypywał mu się przez palce.

Hermiona mimo wszystko cieszyła się, że ciszę przestał wypełniać jedynie urywany od szlochu oddech przyjaciela. Zwłaszcza, że ona sama czuła nieprzyjemne pieczenie pod powiekami.

- Przepraszam - powiedział Harry zły na siebie za to, jak się rozkleił, kiedy Hermiona odsunęła go od siebie, żeby podejść do okna i wpuścić siedzącą za nim sowę. Dziewczyna skarciła go wzrokiem.

- Nie przepraszaj, Harry. Nie masz za co. Szczególnie nie za swoje uczucia.

Kiedy pokiwał głową, Hermiona wpuściła do pokoju sporych rozmiarów sowę o ciemnych, brązowych piórach, która jakby zgromiła ją spojrzeniem za opieszałość. Harry również szybko podążył wzrokiem za Hermioną, ale kiedy zauważył, że sowa nie należała do Dracona, równie prędko stracił nią zainteresowanie.

Hermiona odebrała kopertę od sowy, podczas gdy Harry otarł wilgotną twarz i delikatnie drżącą jeszcze dłonią podał sowie ciastko goździkowe od Hermiony, które co prawda pierwotnie przeznaczone było dla niego. Hermiona widząc to, pokręciła tylko głową, ale nic nie powiedziała i wróciła wzrokiem do listu.

- To z Hogwartu - poinformowała, podając przyjacielowi pergamin. - Do ciebie, Harry.

Okularnik pokręcił jednak głową. Przez zaszklone oczy wszystko było jakby niewyraźnym odbiciem w tafli wody, a i jego okulary leżały gdzieś w kącie.

- Przeczytaj, proszę.

- McGonagall... - zaczęła, przebiegając wzrokiem treść listu. - McGonagall chce się z tobą spotkać. Dzisiaj... w jej gabinecie. Podała ci nawet hasło i... i prosi, żebyś nie wspominał o tym Draconowi - streściła i podniosła wzrok na Harry'ego, marszcząc czoło. - To ona nie wie?

Przysięgam || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz