61.

198 15 11
                                    

Wiem, że chwilę mnie nie było. Nie wiem za to, czy ktoś tu jeszcze jest i pamięta, ale mam mimo wszystko zamiar skończyć to opowiadanie.

A na razie, miłego czytania

****

Lipiec powoli zbliżał się do końca.

Harry miał mocne nerwy, ale nigdy nie w tym ich rejonie, który odpowiadał za cierpliwość. Szczególnie taką spędzaną w bezczynności. Czuł się dobrze, chciał już wziąć sprawy w swoje ręce i nie widział ku temu przeszkód.

Czekać na niewiadomo co tutaj a wrócić do domu i tam próbować coś zdziałać to wcale nie tak skrajne opcje.

Dracona nie było. Po dobrym kwadransie przekonywania Harry'ego, że da sobie radę sam, wyszedł nad ranem i jeszcze nie wracał. Okularnika to niepokoiło, ale z tyłu myśli tylko i na razie się tym nie przejmował. Draco nie miał pięciu lat i... Harry uśmiechnął się bezwiednie. On zawsze znajdował wyjście, kiedy ściany zacieśniały się wokół.

Harry skupił się mimowolnie na tej myśli o nim, będąc już na szczycie schodów. Ale odwrócił się odruchowo, słysząc na dole kroki. Wydało mu się, że to tył głowy Claire widzi, zanim zniknęła za rogiem, więc zszedł z powrotem. Nie miał wiele więcej do zrobienia, więc mógł chociaż z kimś porozmawiać. Zresztą, stąd bliżej było nawet do drzwi wejściowych, gdzie liczył za parę chwil zobaczyć Dracona.

- Dobrze, że jesteś, Harry - stwierdziła na jego widok po tym, jak rzucił coś na początek, żeby zwrócić na siebie jej uwagę. Nie odpowiedział, bo sam nie takiej reakcji się spodziewał. Nie sądził, że ona najwyraźniej już chciała z nim porozmawiać. - Siadaj - dodała z uśmiechem, chociaż głos nieznacznie drgnął jej w niepewności, kiedy zatrzymali się w salonie. Harry pokręcił w niezrozumieniu głową, opierając się tylko o ścianę.

- To coś poważnego? - spytał, siląc się na żartobliwy trochę uśmiech. Bo naprawdę nie sądził, żeby do takich rozmów mieli powody.

Chyba że... Ale to niemożliwe, żeby czegokolwiek się domyślali.

- Wiem, że ty i Draco wolicie nie rozmawiać osobno - zaczęła z podobnym jemu uśmiechem po tym, jak sama usiadła - ale...

Harry nie przerwał jej, ale podejrzewał mimo jakichkolwiek jej wyjaśnień, że mogło chodzić właśnie o nieobecność Dracona. Sam poznał go najpierw jako swojego rywala i wiedział, jak Malfoy potrafił być bezkompromisowy i wprost wyrażający swoją niechęć. Wiedział, jaki on był i jaki się wydawał. Nie żeby sam był wzorem wszelkich cnót, ale w pewien sposób rozumiał, że ona tendencyjnie mogła chcieć zacząć rozmawiać tylko z nim - ale to absolutnie nie zmieniało tego, że Harry sam nie zgodziłby się na nic, na co nie zgodziłby się Draco.

- Rzadko w ogóle odstępujecie się na krok - dokończyła ostrożnie, podnosząc na Harry'ego oczy.

- W naszej obecnej sytuacji... - zaczął zamyślony, bo wciąż próbując wpaść na to, do czego ona zmiwrza. - Nie lubię tracić go z oczu. Jestem przewrażliwiony na tym punkcie.

Zmarszczyła zaciekawiona brwi.

- Jakim?

- Strat - odpowiedział krótko. Wiedział, że jeśli wprawi ją w zakłopotanie, poczuje, że zabrnęła za daleko i skończy temat, który Harry'emu zakrawał na niebezpieczny. Widział, że mu się udało, więc sam uśmiechnął się tylko przyjaźnie, niemal rozbawiony na znak, że nic złego na myśli nie miał. - Chciałaś o czymś porozmawiać?

- Harry... - spróbowała znowu. - Odzyskaliście swoje rzeczy? Lotnisko jest niedaleko stąd, wczoraj mówiliście, że tam byliście.

Harry przytaknął. Mówić, faktycznie mówili. Wzruszył ramionami bezradnie, musząc po prostu skłamać.

Przysięgam || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz