69.

158 16 1
                                    

Niewiele zmieniło się w relacji między Ronem i Hermioną a Draconem. Jedynie milczeli między sobą jeszcze więcej, czemu Harry miał okazję się przyjrzeć następnego już dnia, bo pani Weasley przez sowę zaprosiła ich obu do Nory na herbatę. Nawet jeśli Harry z tyłu głowy wiedział, że to skromna nazwa na kilkudniowy obiad z deserem.

Sam jej list czytał kilkukrotnie, bo nie rozumiał sposobu, w jaki już samymi jej słowami poczuł się jak uściśnięty przez nią mocno - a kiedy parę godzin później jeszcze przed progiem Nory zrobiła to faktycznie, Harry mógł przyznać jej siłę porównywalną Hagridowi.

Zanim jednak to, musiał najpierw przekonać Dracona - bo on też został przez panią Weasley zaproszony, nawet jeśli jeszcze o tym nie wiedział:

- Jak wyglądam?

Kiedy o to pytał, w zupełnie przejętych oczach Harry'ego nie błysnął nawet cień żartu, nie drgnęła w nich ani kropla kpiny, a powagi nie zakłócał ironiczny ton, na który Draco tak liczył.

Więc blondyn patrzył przez parę sekund na tego najpewniej kretyna pod wpływem eliksiru wielosokowego, wyjątkowo nieudolnie próbującego udawać jego Pottera. Bo naprawdę nie wyglądał inaczej niż zwykle, może co najwyżej rękawy miał podwinięte mniej niedbale. Ale sam ten niezauważalny szczegół i to naiwne pytanie sprawiły, że Draco rozchylił skrzywione kpiąco usta, z wysoko uniesionymi brwiami i podobną komedią w jasnych oczach.

- Znam cię dwanaście lat, Potter - zaczął wreszcie, niezdecydowany gdzieś między zduszonym śmiechem a ciekawskimi próbami odszukania się jakichś faktycznych zmian w wyglądzie Harry'ego. - Mieszkam z tobą od sześciu i nawet w dzień, kiedy miałeś brać ze mną ślub, nie zapytałeś mnie, jak wyglądasz. A teraz przejmujesz się tym, bo idziesz na herbatkę do Weasleyów?

Harry wzruszył ramionami, jakby nie rozumiejąc, o co mu chodzi.

- Dawno ich nie widziałem - wyjaśnił spokojnie.

- Oni ciebie też nie - zgodził się Draco. - Ale jak Molly cię po tych dwóch miesiącach w Azkabanie zobaczy, nawtyka za to, jak zbladłeś i schudłeś, mnie. Jak w Norze na osiemnastych urodzinach Weasleya.

Harry nie takiej odpowiedzi oczekiwał, ale tej też nie mógł zignorować, jako że Draco nigdy wcześniej mu o tym nie powiedział.

- Wtedy dopiero skończyła się wojna! - zauważył okularnik, jakby chciał wyjaśnić to Molly, której wcale tu nie było. - Ciebie nawet nie widziałem wtedy przez pół roku!

- Jasne - przytaknął znowu blondyn, wstając. - A komu miała to wytykać? Czarnemu Panu? Miała przyłożyć mu ścierką i nawrzeszczeć w twarz, że ty nie masz czasu uganiać się za jakimiś tam horkruksami, bo musisz prawidłowo się odżywiać?

Harry nie umiał się powstrzymać, więc się roześmiał, może głównie myślą, że w końcu naprawdę przyszły te wymarzone dni, jeśli on śmiał się beztrosko z Lorda Voldemorta, na którego temat swobodnie żartował sobie Draco.

- Nie lubi mnie - ciągnął Draco, domyślając się już widocznie, po co Harry'emu ta intryga z pytaniem o wygląd i cała rozmowa. Choć musiał mu przyznać, jeszcze nie na głos oczywiście, że sposób znalazł na nią dobry. - Wiesz o tym. Ona uważa, że jestem moim ojcem.

- Nie. Co najwyżej... za tobą nie przepada - zaprzeczył szybko Harry tak, jakby przyrównanie kogokolwiek do Lucjusza było tragiczną obelgą. - Nie zrozum mnie źle... - dodał zaraz, widząc, jak Draco na niego spojrzał, i czując, jak znieruchomiały dłonie blondyna, poprawiające do tej pory coś przy kołnierzyku jego kraciastej koszuli. - Twój ojciec... na pewno ma jakieś zalety.

- Tak? Na przykład?

- Powiedziałem "jakieś", żebym żadnej nie musiał wymieniać - uciął Harry, a widząc, że on założył tylko ręce na piersi, dodał: - Może pani Weasley ci na to odpowie. Dlatego... Pójdziesz tam ze mną?

Przysięgam || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz