Słońce jeszcze nie zachodziło, chociaż zniżało się powoli na niebie i Harry uznał to za dobry moment, żeby zagadnąć o coś Dracona. Był tym chyba nieuzasadnienie podekscytowany, chociaż podejrzewał, że to może być dla Malfoya temat potencjalnie problematyczny.
Postanowił sobie jednak, że tak, jak wcześniej już mu zasugerował, nie spędzi kolejnego wieczoru w czterech ścianach. Przestał więc wpatrywać się za okno, co ostatnio stało się jakoś jego ulubionym, bo praktycznie też jedynym zajęciem prócz rozprawiania z Draconem o wszystkim, co się stało.
- Draco... - zaczął, kiedy obracał się do niego, ale urwał zaraz, marszcząc brwi, gdy faktycznie zatrzymał na nim wzrok. - Co ty właściwie robisz?
Harry podszedł powoli do niego, kiedy ten nie podniósł nawet wzroku znad swojego zajęcia. Siedział na krańcu łóżka, pochylony opierając przedramiona na kolanach i w dłoniach uważnie obracając nieduży mugolski zegar. Niedziałający, swoją drogą, i to wcale nie dlatego, że trochę z jego części leżały na blacie szafki obok Dracona, który sięgał po którąś co chwila, żeby je obejrzeć. Mugolski mechanizm, tak jak też co jakiś czas i parę innych przedmiotów, nie wytrzymał po prostu obecności dwójki czarodziejów i wcześniej już odmówił posłuszeństwa.
- Nie wiesz, jak to działa - zauważył Harry. Draco skinął tylko lekko głową.
- Nie wiem - przyznał powoli, słyszalnie skupiony na czymś zupełnie innym niż na rozmowie. - Ale widzę. Widzę, jak to działa. Na tym polega nauka.
Popatrzył na koniec w bok na Harry'ego, rzucając mu bardzo przelotne spojrzenie zza opadających mu na twarz jasnych włosów. Wrócił do swojego zegara, kiedy Harry najwyraźniej zaniemówił na tyle, że w milczeniu zajął sobie miejsce obok niego. I minęło parę chwil, zanim Draco postanowił kontynuować.
- Na obserwacji, zrozumieniu i kilku próbach, aż w końcu sam nie musisz już widzieć, bo po prostu wiesz - dokończył, kiedy na swoje miejsce wróciła ostatnia część i odwrócił zegarek w dłoniach, znów działającą tarczą w ich stronę. Uśmiechnął się lekko, usatysfakcjonowany, bo udało mu się to z niewielką, wyłącznie słowną pomocą Harry'ego na początku.
- W porównaniu z szafką zniknięć... to właściwie śmieszne - stwierdził, dość niedbale odkładając już zegarek na jego wcześniejsze miejsce. Dopiero wtedy dotarło do niego, że Harry już jakoś zaskakująco długo, bo parę minut, nic nie mówi, toteż wreszcie z pełną uwagą na niego spojrzał. I przekonał się, że on cały ten czas wzroku z niego nie spuszczał.
- Zaimponowałeś mi - przyznał wreszcie Harry, z jakąś swobodną powagą w oczach.
- Nie sądziłem, że tobie da się zaimponować nauką - sarknął w odpowiedzi, mimo że uśmiech odrobinę mu się na to poszerzył. - Co, nie sprawiam wrażenia kogoś, kto musi się czegokolwiek uczyć? - zgadł, obserwując, jak Harry bierze do rąk zegarek, żeby samemu go obejrzeć. Działał i to chyba zdawało się go zaskakiwać, albo i ciekawić.
- Zupełnie nie.
Draco przytaknął mu, kiwając głową iście po profesorsku i Harry nie mógł powstrzymać myśli, że on jeszcze nigdy tak bardzo nie pasował mu do roli nauczyciela jak tylko w tej chwili.
- To z kolei inteligencja - wyjaśnił blondyn. - Niektórzy mają wrodzony dar. Mogłeś nie słyszeć.
Harry ostentacyjnie odłożył zegar na blat szafki.
- I czar prysł - skwitował. Mimo wszystko Draco nikomu nie pozwolił mieć ostatniego słowa, zamykając je w pocałunku równie bezceremonialnym i niewinnym co jego wcześniejsze żarty. - Draco, widziałeś te schody na końcu korytarza? - spytał późnej Harry, wracając wreszcie do tego, o co od początku chciał go zapytać. Draco skinął głową, więc Harry uśmiechnął się i wstał. - Chodź ze mną.

CZYTASZ
Przysięgam || drarry
Fiksi PenggemarVoldemort został pokonany sześć lat temu. To świetnie, prawda? Harry i Draco popadli ze skrajności w skrajność i zamiast próbować zabić się na szkolnych korytarzach, próbują potajemnie zmienić kolor dekoracji w sali weselnej. To też dobrze, racja? A...