Minęło kilka godzin, kiedy Dracona coś obudziło. Nie co prawda na tyle, żeby męczyć się otwieraniem oczu, bo podświadomie czuł, że jest jeszcze dość wcześnie. Albo po prostu na twarz padało mu jeszcze zbyt słabe, chłodne światło, żeby mógł być już pełny dzień.
Obudził go jakiś dziwny, głośny, ale przytłumiony dźwięk, dochodzący na pewno z zewnątrz, zza zamkniętego okna. Zaspany przez długą chwilę niewiele z tego, co czuł, słyszał ani nawet gdzie był, rozumiał, toteż minęło tych chwil jeszcze parę, zanim skojarzył ten dźwięk z mugolskim samochodem. Tak przynajmniej podejrzewał, bo niewiele miał w tym doświadczenia, pamiętając jedynie, że coś takiego mają w Ministerstwie Magii.
Na tę myśl zaraz przypomniał sobie jednak wszystko. Otworzył lekko oczy, nie jednak zupełnie, i spojrzał leniwie w dół. Niewiele zobaczył. Jedynie czarne pasemka włosów śpiącego głęboko Harry'ego, które przyjemnie drażniły jego policzki. Draco uspokoił się na ten widok jeszcze bardziej, nie będąc zdolnym w tej chwili do nerwów o cokolwiek. Poprawił tylko ramię, zsuwające się z boku Harry'ego, zanim znów zasnął tak prosto i szybko, jak wcześniej okularnik.
A tuż za oknem znów wszystko ucichło.
*
Dochodziło południe i Draco zamrugał parę razy, wyrwany ze snu. Tym razem sam z siebie. Nie pamiętał, kiedy ostatnio spał tak długo, ale czuł się znacznie lepiej. Niezmęczony, jakby wszystko, co stało się ostatniej nocy, tylko mu się przyśniło.
Nie drgnął jednak nawet, słysząc miarowy oddech Harry'ego. Draco nie zdziwiłby się, gdyby on po tym wszystkim obudził się dopiero wieczorem. Chciał w każdym razie aż do tego momentu mu towarzyszyć. Zamknął jeszcze na chwilę oczy, żeby później półświadome, ale zadowolone spojrzenie utkwić w nieokreślonym miejscu za oknem.
W międzyczasie odnalazł jakąś wyjątkową ulgę, zaskakującą radość w dotykaniu jego znów przyjemnie ciepłego ciała. Choć, za bardzo się z tym nie obnosił. Nie chciał Harry'ego obudzić.
Starał się zresztą opanować i przestać głupio uśmiechać się sam do siebie, bo nie chciał też zbytnio, żeby Harry zaraz po otworzeniu oczu spojrzał na niego jak na idiotę. Uśmiech stłumił więc do takiego w granicach normy i ograniczył się tylko do delikatnych ruchów wokół miejsca, gdzie z początku na skórze jego pleców ułożył otwartą dłoń.
Słyszał stłumiony szybą niewyraźny, ale ciągły szum, ale temu też się nie dziwił. O takiej porze w tak wielkim mieście mógł powiedzieć, że nie było wcale tak głośno. Bardziej zajmowało go zresztą wnętrze mieszkania, w którym byli, ale po chwili przysłuchiwania się stwierdził, że są tu sami. Faktyczni wlasciciele, jak wczoraj półprzytomnie uprzedziła go Claire, musieli być w pracy, co Draco łączył z dźwiękiem, który nad ranem go obudził.
Nie musiał przynajmniej martwić się, że ktoś tu zaraz wejdzie.Nie wiedział, ile mija czasu, kiedy sam chwilami popadał w lekki półsen, a kiedy Harry nie drgnął w najmniejszym, mimowolnym odruchu. Draco nigdy nie widział, żeby spał aż tak spokojnie. Chwilę zastanawiał się nawet, czy nie powinno go to zaniepokoić, ale ostatecznie usprawiedliwił to tym, że Harry musiał być wykończony i potrzebował odpoczynku. Trochę tak, jak ktoś chory kładzie się w pierwszym lepszym miejscu, nie mając siły ani ochoty przewracać się z boku na bok.
Draco więc szybko znów zamknął oczy i wrócił do własnych myśli, uznając to za dobrą chwilę, żeby je ułożyć.Minęła chwila i Harry nie otworzył jeszcze oczu, ale już nie podobało mu się to miejsce, w którym się teraz znajdował. Głównie dlatego, że nie było jego domem, wyłącznie o którym marzył.
Harry nie musiał otwierać oczu, żeby czuć, że materac, na którym leżał, był zbyt miękki. Sprawiał wrażenie, jakby tylko jakaś cienka, elastyczna powłoka dzieliła okularnika od zanurzenia się w wodzie. Okropność.
CZYTASZ
Przysięgam || drarry
FanficVoldemort został pokonany sześć lat temu. To świetnie, prawda? Harry i Draco popadli ze skrajności w skrajność i zamiast próbować zabić się na szkolnych korytarzach, próbują potajemnie zmienić kolor dekoracji w sali weselnej. To też dobrze, racja? A...