V

135 10 0
                                    

*

- Harry! - krzyknął pierwszy, drżąc jeszcze z przerażenia, ale z głosem już rozedrganym nieoczekiwanym, najlepszym szczęściem, kiedy rzucił mu swoją różdżkę. A Harry zręcznie ją złapał.

*

- Uciekaj stąd! Słyszysz, Malfoy? Schowaj się!

*

Draco siedział sam w sporej, pustej sali, oparty o jej ścianę, schowany za wspierającą sufit kolumną, pozbawiony nawet różdżki, którą miał Harry, gdziekolwiek był. On sam specjalnie oddalił się trochę od Wielkiej Sali, gdzie niemal wszyscy teraz przebywali.

Było po wszystkim, ale nie chciał go szukać, nie chciał trafić na Zakon czy aurorów. Dlatego został tylko w tym kącie ani nie płacząc, ani się skacząc z radości, nie wiedząc, co zrobić ani co będzie dalej. I myślał tylko ciągle o tym, że to już koniec. I ta jedna myśl rozwiązywała mu już dawno zawiązany w gardle supeł.

Ale w końcu niedaleko rozległy się czyjeś kroki, które zbliżyły się powoli do niego i ktoś wychylił się zza otwartych na oścież drewnianych drzwi, którym brakowało drugiego skrzydła. I Harry zatrzymał się przed nim z poważną miną, mierząc go z góry wzrokiem, tak jak Draco jego, nie ruszając się ze swojego miejsca na podłodze.

- Harry, ja... - zaczął po paru chwilach, przecierając szarą od pyłu i śladów krwi twarz dłońmi.

- Można? - przerwał mu, wskazując na miejsce obok. Draco kiwnął zaskoczony głową, na co Harry uśmiechnął się pogodnie i usiadł obok. - Już po wszystkim, Draco. To koniec. Wszystko dzięki tobie.

- Przepraszam.

Harry mógłby przysiąc, że w ciągu czterech lat ich przyjaźni i trzech, jak się z nim spotykał, nie słyszał od niego tylu przeprosin, ile tej jednej nocy.

- Za co? Uratowałeś mi życie!

- Tak jak ty mnie nie raz. Przepraszam - powtórzył i Harry wtedy dopiero zauważył, że zaciska dłoń na lewym ramieniu. Więc przykrył ją swoją, kiedy oddał mu też jego różdżkę, która zgrała się z nim lepiej niż każda z tych, jakie wpadły mu w ręce od przełamania własnej.

- To już nic nie znaczy. Na pewno jest sposób, żeby Znak zniknął. A jeśli nie... Kochanie, dla mnie to nic - dokończył i uśmiechnął się trochę głupio na to, jak blondyn na niego spojrzał. Ale tym, co sprawiło, że Draco swoim zwyczajem uniósł kpiąco kąciki ust, były głupio zarumienione policzki Harry'ego.

Więc oszczędził Harry'emu wstydu, a sobie patrzenia na to, kiedy już dużo łagodniej podzielił z nim pocałunek.
I na brudne twarze przez wybite okna padły złote promienie wschodzącego słońca.

- Harry? - dodał, opierając się o jego bok. Przez to, że blondyn ułożył skroń na jego ramieniu, nie widział tego, ale Harry posłał mu pytające, zachęcające do mówienia spojrzenie. - Tęskniłem - przyznał, rzucając Harry'emu ostatnie racjonalne spojrzenie, bo ułamek sekundy potem na chwilę zostawiły go resztki utrzymywanej przez lata samokontroli, pozwalając po prostu rzucić mu się na szyję. I zamknął go przy sobie na tyle mocno i gwałtownie, że gdyby nie kolumna za nim, Harry skończyłby na podłodze, próbując tylko to odwzajemnić.

I minęła chwila, gdy zniszczoną salę Hogwartu wypełnił śmiech. Ale nie rozbawiony i nie kpiący.

Taki po prostu szczęśliwy.

*

- Nie opowiedział się za Lordem Voldemortem podczas ostatniej bitwy z nim w Hogwarcie. Uratował mnie.

Przysięgam || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz