- Harry, jak mugole się komunikują? Rozumiesz, my mamy sowy, Patronusy... A oni?
Wyglądało na to, że Draco wreszcie się przełamał i zamiast krzywić się na wszystko, co mugolskie, a czego zastosowania nie znał, to zaczął o to pytać. Harry nie był pewien, czy to nie jeszcze gorzej, bo chyba przegapił moment, w którym do jego imienia jak do całej jedności przylgnęło ostatnio za często przez Dracona powtarzane Harry-co-to-jest? .
Harry uśmiechnął się jednak, przenosząc na niego spojrzenie, kiedy odstawił na bok swoją do tej pory przyciśniętą to ust filiżankę kawy. Obaj obudzili się niecałą nawet godzinę temu i Harry odrobinę jeszcze zmęczony czuł się po niej trochę lepiej. Przynajmniej w takiej kwestii mugloski środek na magiczne urazy mógł pomóc.
- Piszą wiadomości - zaczął, zamykając dłonie wokół ciepłego kubka. Draco zatrzymał się przy niedużym stoliku, za którym siedział Harry. Zmarszczył jednak brwi na gorzki zapach napoju, więc wrócił do powolnego chodzenia po pokoju. - Widziałeś te małe urządzenia, które oni mają przy sobie? Nie powiem ci dokładnie, jak to działa, bo to nie jest stary wynalazek, ale używają właśnie tego. Wiesz... litera za literą na jednym takim urządzeniu, żeby to samo pojawiło się za chwilę na drugim.
Draco znowu się zatrzymał, kiedy Harry jeszcze przez następne kilka minut próbował mu to lepiej wyjaśnić.
- To okropne - stwierdził Draco na koniec. - Bez duszy. Wolałbym czytać zdania napisane charakterem twojej ręki niż identyczną dla kogokolwiek czcionką.
Harry uśmiechnął się pod nosem, nie spuszczając z niego oczu.
- Chcesz przez to powiedzieć, że mam ładne pismo?
Harry widział, jak ramiona i klatka piersiowa drgnęły mu w krótkim śmiechu, zanim Draco odwrócił się do niego.
- Nie - zaprzeczył wprost. - Ale kiedy ciebie nie ma, a mnie się nudzi, akurat próbowanie odczytania go daje mi zajmującą pracę na parę godzin.
Harry spojrzał na niego urażony. Nie było aż tak źle!
- Dzwonią też do siebie - dodał po chwili okularnik, uśmiechając się szerzej na wspomnienie tego, jak Ron kiedyś próbował porozmawiać z nim w ten sposób, kiedy on był u Dursleyów. Uśmiech zniknął mu co prawda za filiżanką kawy. - Wiesz... Rozmawiają ze sobą z dwóch różnych miejsc.
Dracona zastanowiło to odrobinę, choć nie wyobrażał sobie, jak miałoby to wyglądać. Stanął jednak znów przy Harrym, żeby z pewnym uznaniem przyznać:
- To brzmi już trochę lepiej.
Pewne zadowolenie błysnęło Harry'emu w oczach, kiedy pierwszy raz usłyszał, że Draco mógłby rozważyć docenienie czegoś, co mugolskie. Wstał, odkładając swoją pustą niemal filiżankę na stolik. Ale kiedy wychylił się, żeby w odpowiedzi pocałować go, Draco sprawnie zacisnął dłoń na bluzie któregoś z nich, którą akurat miał pod nią na blacie, i zakrył mu usta tuż przed sobą, kiedy sam nie cofnął się nawet o cal.
- Nawet nie próbuj się do mnie zbliżać - powiedział na zdezorientowane spojrzenie jasnych oczu Harry'ego, które wciąż mógł widzieć tuż przy sobie. Wzrok Draco niby miał stanowczy, ton odrobinę pobłażliwy, ale Harry mógłby przysiąc, że chowa złośliwy uśmiech. - To obrzydlistwo, które nazywasz kawą, albo ja. Dokonałeś wyboru.
Harry cofnął się wreszcie, do tej pory wciąż z nosem w ciepłym materiale. Draco uśmiechnął się niemal kpiąco, kiedy odwrócił się i odszedł w tylko sobie znanym celu.
- Kocham cię - rzucił za nim Harry, nie wiedząc samemu, czy bardziej jest rozbawiony, czy podobnie jadowitym tonem chce mu się odgryźć.
- Kawa ci nie odpowie - stwierdził, nawet się nie odwracając.

CZYTASZ
Przysięgam || drarry
FanfictionVoldemort został pokonany sześć lat temu. To świetnie, prawda? Harry i Draco popadli ze skrajności w skrajność i zamiast próbować zabić się na szkolnych korytarzach, próbują potajemnie zmienić kolor dekoracji w sali weselnej. To też dobrze, racja? A...