15.

487 39 8
                                    

Z wszystkiego, co miotało się w Harrym jak świeżo wystrzelone fajerwerki, najbardziej czuł się zniecierpliwiony. Trochę ponad dwadzieścia minut temu Draco chciał, aby zostawił go samego, dając słowo, że zaraz do niego dołączy, i od tej pory po prostu czekał.

Noc była wyjątkowo ciemna, księżyc zaszedł za chmurami i słaby blask tylko paru najjaśniejszych gwiazd przebijał się przez ich grafitową warstwę. Harry zdążył pozapalać już wszystkie świecie w ich pokoju, do którego skierował się automatycznie, a że było ich dość dużo, zajęło mu to trochę czasu - dla zabicia czasu postanowił zapalać każdą z osobna, zamiast machnąć różdżką na wszystkie naraz. A teraz bawił się płomykiem jednej z nich, o wiele bardziej przejmując się tym, kiedy w drzwiach wreszcie stanie Draco, niż żeby się nie oparzyć.

Nie był zmęczony, a na pewno nie w znaczeniu takim, jakiego można się spodziewać po tak później godzinie. Właściwie czuł się, jakby przespał cały ostatni miesiąc i obudził dopiero tego popołudnia.

Ukłuło go gorąco drobnej iskierki, która wyskoczyła ze złotego płomyka, gdy zagapił się, słysząc powolne kroki na korytarzu.

Widział, jak Draco zmrużył oczy po przejściu z półmroku do jasno oświetlonego pomieszczenia. Wyglądał właściwie tak, jak Harry pamiętał go ze szkoły po czwartkowych zajęciach - zmęczony, z zestresowanymi oczami, ale wciąż ze świadomością, że jutro piątek skończy ciężki tydzień, więc z postawą nieco już rozluźnioną.

Harry widział już, co zajęło mu te pół godziny, bo mokre ślady zniknęły z jego twarzy, która nie miała już większych odstępstw od swojej zwykłej bladości, a już na pewno nie była tak zarumieniona, jakby dostał gorączki. Włosy miał też zbyt przyczesane jak na tak późną porę i najwyraźniej postanowił udawać, że nic się nie stało, bądź chciał oszczędzić już sobie poniżenia. Co prawda, Harry nie uważał, żeby miał się za co wstydzić, ale nie powiedział tego, aby już do tego nie wracać, bo widział po wyrazie jego twarzy, że on by sobie tego nie życzył.

Draco zajął miejsce na krańcu łóżka po przeciwnej stronie, od której przy oknie stał Harry. Milczał wpatrzony w podłogę.

- Wiesz, że musimy porozmawiać - zaczął po chwili Harry.

- Nie chcę - odparł stanowczo. - Nie wracajmy do tego, jeśli nie chcesz mnie wykończyć.

- Nie chcę. Ale prędzej czy później...

Przerwało mu wyczerpane westchnienie.

- Później, Potter.

Harry nie widział innego wyjścia, niżeli ustąpić.

- Niech będzie. Mogę... Jest coś, co mógłbym zrobić?

Draco przetarł twarz dłońmi, zanim rzucił mu niechętne spojrzenie.

- Dać mi spokój do rana.

Harry pokiwał głową zrezygnowany i niedbale przeczesał dłonią włosy jedynie po to, żeby jakoś zapełnić ciszę.

- Dobrze - powiedział nagle. - Ale musisz wiedzieć, że naprawdę tego nie chciałem. Przepraszam.

Draco milczał jeszcze chwilę, ale potem ku zaskoczeniu Harry'ego pokiwał głową.

- Wiem - zapewnił, a na minę Harry'ego dodał: - Słuchaj, przez osiem lat spędzałem z tobą prawie każdy dzień. Trochę cię znam.

- Jasne - mruknął, ociągając się, żeby trochę opóźnić kolejną ciszę. Czuł jednak, że tej nocy nie sklei się żadna rozmowa.

Draco rzucił mu ostatnie spojrzenie i opadł na poduszki za sobą, zupełnie ignorując już obecność Harry'ego. Machnął krótko dłonią, gasząc trzy czwarte z unoszących się pod sufitem świec, jakby był w tym pokoju całkiem sam i właśnie miał zamiar zasnąć.

Przysięgam || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz