Minęły cztery dni i zegar wiszący na ścianie podskoczył niebezpiecznie, kiedy Draco uderzył pięścią tuż obok niego.
- Uważaj - upomniał go Blaise. Złapał blondyna za nadgarstek i odciągnął na bok. - To było droższe od całego tego twojego Pottera.
Draco zgromił go wzrokiem. Na nim jednak nie wywarło to większego wrażenia, toteż nawet nie drgnął. Był przy Malfoyu już w wielu takich sytuacjach.
- On nie jest mój, Zabini - odwarknął, jakby słowa Blaise'a były najgorszym przekleństwem znanym światu. Nawet jeśli jemu samemu nigdy nie przeszłoby przez myśl zaprzeczyć w takiej sprawie. Blaise skinął głową.
- Racja - przyznał. - Twój może nie.
Draco wyrwał nadgarstek z jego uścisku, mierząc go wściekłym spojrzeniem, ale jednocześnie marszcząc brwi w niedowierzaniu.
- Musisz mi jeszcze, do cholery, dokładać?
- Tak - potwierdził Blaise, ze spokojem zajmując miejsce na podłokietniku jednego z foteli. - Bo nie rozumiem, o co ci chodzi.
Pusty śmiech rozciął pomieszczenie, szybko zmieniając się jednak w klęcie pod nosem. To tak, jakby być świadkiem morderstwa, wszystko dokładnie widzieć, ale upierać się, że za Merlina nic się nie wie.
Poza tym Draco jednak nie odpowiedział. Obawiał się, że gdyby już otworzył usta, mogłoby mu się wymsknąć coś gorszego od Sectumsempry.
- Był tu wczoraj - ciągnął po chwili Blaise, porzucając krzywy uśmiech. Draco, nerwowo chodząc od jednego kąta do drugiego, jak na zawołanie poderwał głowę i na niego spojrzał. Na uniesione brwi Zabiniego przeklął się jednak pod nosem, szybko odwrócił wzrok i wrócił do wcześniejszej czynności. - Pytał o ciebie.
- I?
- I tak się złożyło, że Pansy też na chwilę wpadła.
Draco spojrzał na niego kątem oka, żeby zobaczyć wzrok przyjaciela wyraźnie mówiący, że reszta tej historyjki jest zbyt oczywista, żeby tracić czas na jej opowiadanie.
- Powinien się cieszyć, że deportował się stąd w jednym kawałku. Zdradził raz, zdradzi następny. Zrobił to, bo się pokłóciliście. A jak często się kłócicie?
- Tak poważnie prawie nigdy - przyznał niechętnie blondyn, mimo że Blaise, jeśli w ogóle jej oczekiwał, to spodziewał się odpowiedzi zupełnie przeciwnej.
Ale te wszystkie ich drobne sprzeczki już dawno straciły miano kłótni. Były raczej umyślnymi zaczepkami z obustronną wiedzą o ich niewielkiej powadze.
- Pieprzony Potter - zaklął nagle razem z Zabinim, który kiedy tylko zobaczył, jak Draco rozchyla usta, momentalnie domyślił się, co chce powiedzieć i mruknął pod nosem to samo.
- Skończ to powtarzać, Draco - wywrócił oczami.
- Po co ja w ogóle tu przyszedłem? - zirytował się, zatrzymując się na środku pokoju. Merlinie, zastanawiał się, dlaczego ze swoimi problemami i wątpliwościami zwrócił się akurat do niego.
A czuł się naprawdę koszmarnie, na co wypływał już może nie sam przeklęty Potter, co Malfoyowie. W końcu zdecydował się powiedzieć im o wszystkim, bo wreszcie przeszło mu to przez gardło, ale teraz ponad wszystko chciałby tego nigdy nie zrobić. Bo wiadomością o ich rozstaniu wydawali się być wniebowzięci, nawet jeśli na swój sposób i zamiast skakać pod najwyższe piętro dworu w Wiltshire, byli wybitnie usatysfakcjonowani, że postawili na swoim. Nawet jeśli Narcyza starała się go pocieszyć, to w żadnym wypadku nie zwykłym Będzie dobrze, zapomnisz, a on nie jest tego wart. Kładła tylko dłoń na jego ramieniu i choć to było kojące, to nie przeczyła, kiedy Lucjusz kolejny raz powtarzał, że wiele razy mówili mu, że tak to się skończy. A on mógł tylko zaciskać zęby, żeby na głos nie przyznać im racji. Swoją bezpośredniością budzili w nim jakiś okropny żal, który starał się ukrywać pod jeszcze gorszą złością na nawet najdrobniejszą stokrotkę, które właśnie zaczynały kwitnąć i które przeklęte zawsze tak dobrze zgrywały się z oczami Pottera.

CZYTASZ
Przysięgam || drarry
Fiksi PenggemarVoldemort został pokonany sześć lat temu. To świetnie, prawda? Harry i Draco popadli ze skrajności w skrajność i zamiast próbować zabić się na szkolnych korytarzach, próbują potajemnie zmienić kolor dekoracji w sali weselnej. To też dobrze, racja? A...