Stres

25.4K 253 361
                                    

*Perspektywa Hailie*:

Obudziłam się z lekkim bólem głowy. To pewnie stres, bo dzisiaj mam bardzo ważny test z angielskiego, który zapewne zaważy o ocenie końcoworocznej. Zsunęłam się z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki. Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół gdzie spotkałam Vincenta i bliźniaków.

-Dzień dobry- rzuciłam.

-Dzień dobry Hailie- odpowiedział Vince.- A propos. Ja i Will jedziemy dzisiaj na ważne spotkanie i najprawdopodobniej wrócimy wieczorem. Reszta twoich braci zostaje w domu, więc w razie potrzeby, zwróć się do nich.

-Dobrze- podeszłam do stołu ze śniadaniem i usiadłam koło Shane'a, który po chwili wszczął rozmowę.

-Hej młoda i jak się czujesz przed testem?

-Materiał mam opanowany, więc myślę, że pójdzie mi w miarę dobrze, ale jednak się też trochę stresuję.

-Nie masz czym- wtrącił Tony.- Ja i Shane nieźle je zawaliliśmy, a i tak zdaliśmy.

-Serio?- zapytałam zdziwiona.

-Nie da się napisać gorzej niż my. Serio wierz mi.- powiedział Shane.

-Może dlatego je zawaliliście, bo dzień przed postanowiliście się zabawić na imprezie- rzucił Vincent.

-Co racja to racja- Shane uśmiechnął się do bliźniaka, a ten parsknął śmiechem.

Po śniadaniu razem wyjechaliśmy z domu. Ja jechałam standardowo z Shane'm, natomiast dzisiaj to Tony prowadził z Dylanem na miejscu pasażera. Test miał się odbyć na 3 godzinie lekcyjnej, więc gdy tylko podjechaliśmy pod szkołę ruszyłam do sali na pierwszą lekcję.

Na drugiej lekcji ból głowy z rana powrócił. Poczułam się trochę słabo, dlatego poprosiłam o wyjście do toalety. Kiedy już się tam znalazłam oblałam twarz wodą i zaparłam się rękoma o umywalkę.

Nagle na czystej wcześniej porcelanowej umywalce ujrzałam pojawiające się czerwone kropelki, które zaczęły spływać do odpływu. Spojrzałam na wiszące wyżej lustro i zorientowałam się, że to moją krew. Obficie lała mi się z nosa i bez skutecznie próbowałam zatamować jej wyciek chusteczką higieniczną. Po chwili zaczęło mi się robić słabo. Nagle do łazienki weszła Mona.

-Hej Hailie długo cię nie było, więc pani mnie przysłała, abym sprawdziła czy wszystk... O kurde!- krzyknęła, gdy zobaczyła krew na mojej twarzy.- Co ci się stało? Uderzyłaś się?

-Nie. Zaczęła lecieć tak sama z siebie- odpowiedziałam.- Mona... słabo mi...

-Poczekaj zawołam pielęgniarkę!- wybiegła i wróciła w obecności pani pielęgniarki.

We dwie próbowały pomóc mi zatamować krwotok. Po kilku minutach się udało. Zrobiłam się trochę blada i dalej było mi słabo, dlatego przy pomocy Mony udałam się do pokoju pielęgniarskiego. Pielęgniarka kazała Monie zawiadomić nauczycielkę, że z powodów zdrowotnych nie stawię się na teście. Po około 2 minutach wróciła razem z moimi rzeczami. Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę, Mona musiała iść, a ja zadzwoniłam do Shane'a, ponieważ pielęgniarka radziła mi udać się do domu.

-No co tam Hailie?

-Jestem u pielęgniarki. Możesz tu przyjść? I zadzwoń do Vince'a.

-Co?! Ale co się stało?

-Krew mi się lała z nosa i teraz mi słabo.

-Dobra już idę, czekaj tam- rozłączył się.

Chwilę później w towarzystwie Tony'ego i Dylana wszedł do pomieszczenia.

-Co z nią?- Dylan zwrócił się do pielęgniarki, Shane podszedł do mnie, a Tony gdzieś dzwonił- zapewne do Vincenta.

-Miała naprawdę mocny krwotok z nosa. Przez dobre kilka minut starałyśmy się go opanować. Po takiej utracie krwi silne bóle głowy, wycieńczenie i słabości są normalne. Mogą wystąpić również omdlenia, nie mniej jednak powinna pójść do domu.

-Jasne, zabierzemy ją- potwierdził Shane.- I jak Tony?

-Vince mówił, że wrócą najwcześniej jak to możliwe, a my mamy z nią jechać do domu. Wszyscy- zaznaczył ostatnią część.

-Okej. Hailie dasz radę iść?- zapytał Dylan.

-Chyba tak, ale trochę kręci mi się w głowie.

-Chodź, powoli. Spróbuj wstać- zasugerował Shane.

Po wstaniu zrobiło mi się na chwilę ciemno przed oczami, ale podpierałam się o Shane'a więc bezpiecznie przeszłam do samochodu. Dylan otworzył mi drzwi, a Tony poszedł odpalić drugi samochód. Razem z Dylanem ruszyli przed nami. Shane jeszcze raz zapytał czy wszystko dobrze, na co mu przytaknęłam, bo poza silnym bólem głowy i osłabieniem nie czułam nic.

Pod domem czekali już na nas chłopcy, którzy jechali szybciej niż my (jak zwykle). Weszliśmy do środka, gdzie zdjęłam buty i chciałam pójść do pokoju, aby przebrać niewygodny mundurek, jednak przy wejściu na schody znów zrobiło mi się słabo. Przeszły mnie ciarki i oblały zimne poty, a przed oczami rozmazywał się czarny obraz.

-Cholera Hailie!- krzyknął Tony.

Straciłam równowagę i w ostatnim momencie poczułam jak łapią mnie jego silne ręce. Delikatnie chwycił moje ciało i przeniósł mnie na kanapę w salonie.

-Ej co jest?!- zapytał zdezorientowany Shane.- Hailie coś cię boli?

-Głowa. I jest mi słabo, a na schodach miałam mroczki przed oczami- powiedziałam, a Tony usiadł koło mnie sprawdzając czy mam gorączkę.

-Jest rozpalona- powiedział do swojego bliźniaka.

-Dylan kurwa gdzie ty jesteś!- krzyknął w głąb korytarza.

-Jestem!- przybiegł trzymając w ręce wodę i jakieś opakowania.- Mam leki. Hailie weź je.

Podał mi je, a następnie kiedy zaczęły działać, Tony na rękach zaniósł mnie do sypialni. Wszyscy moi bracia byli spanikowani, jednak wiedzieli co robić w takich sytuacjach. Tony położył mnie na łóżku, a Dylan wszedł do garderoby i wyciągnął mi wygodne dresy i luźną bluzkę. Po chwili zjawił się też Shane z kubkiem gorącej herbaty, którą odłożył na stolik nocny. Gdy zaczęłam się przebierać, w moim pokoju został tylko Dylan, który odwrócił się do mnie plecami, abym czuła się bardziej komfortowo.

W luźnych ubraniach i po otrzymaniu leków poczułam się trochę lepiej. Bliźniacy też zdążyli się przebrać, a Shane podarował mi swoją czarną bluzę na wypadek gdyby zrobiło mi się zimno. Dylan zanim wyszedł przykrył mnie jeszcze kocem, a po chwili zostałam tylko z Shane'm, który oznajmił, że będą przy mnie siedzieć na zmianę, aby mieć pewność, że czuję się lepiej. Położył się obok mnie, abym mogła się do niego przytulić, co z chęcią zrobiłam i dałam się ponieść zmęczeniu.

------------------------------------------

Ocena, krytyka i błędy -> ->

Rodzina Monet- moja wersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz