Sprzeczka

3.1K 76 17
                                    

*Perspektywa Will'a*:

Bliźniacy dość często coś przekombinowali i trafiali do szpitala. Niby zdążyliśmy się przyzwyczaić, ale za każdym razem baliśmy się o nich tak samo. Kiedy lekarz powiedział mi jakich obrażeń dostali myślałem, że coś zmyśla. 

Tony miał wstrząśnienie mózgu, a Shane podejrzenie uszkodzenia rdzenia kręgowego. Oczywiście obaj mieli też pakiet w postaci siniaków, otarć i zadrapań od krzaków, w które wpadli. Nie powiedzieliśmy o obrażeniach Shane'a Tony'emu, bo baliśmy się jego reakcji. Już przy samym odłączaniu Shane'a od respiratora zemdlał, co było niebezpieczne dla jego stanu. Tak duże skoki ciśnienia nie powinny mieć u niego miejsca. 

Tony już się ocknął, a Shane pozostawał nieprzytomny. Jego organizm dobrze zareagował na odłączenie od aparatury, jednak dalej pozostawało pytanie kiedy się obudzi.

-Tony, wszystko okej?- zapytałem, kiedy zobaczyłem jak jego twarz wykrzywia się w bólu.

-Leki przeciwbólowe chyba przestają działać.

-Poczekaj, zaraz zawołam pielęgniarkę.

-Nie! Nikogo nie wołaj. Nie chcę się faszerować lekami.

-Wolisz czuć ból?

-Tak.

-Niezbyt mądre rozwiązanie- wtrącił Vincent, który podniósł wzrok znad telefonu.

-Nie tobie oceniać- odgryzł się Tony, ale chyba od razu tego pożałował.

-Radziłbym ci się pilnować. Już teraz mogę ci powiedzieć, że masz zarezerwowaną rozmowę z ojcem.

-Super... jeszcze go kurwa w to mieszasz.

-Oczywiście i dalej będę to robił jeśli się nie uspokoisz- oznajmił stanowczo Vince.

-Ale jesteś upierdliwy- mruknął Tony pod nosem.

-Tony hamuj się- przerwałem im tą krótką wymianę zdań.- A ty Vince chodź na chwilę.

Wyszliśmy na korytarz. Chciałem z nim pogadać na osobności, bo wiedziałem, że brakuje mu już sił do naszych najmłodszych braci.

-Zejdź z niego trochę- zacząłem.

-Przegiął, więc nie będę go traktować ulgowo.

-Vince, on ma cholerne wstrząśnienie mózgu- rzadko przeklinałem przy rodzeństwie, aby Hailie przypadkiem nie usłyszała, ale przy Vincencie mogłem sobie na to pozwolić.

-Sam jest sobie winien. Nie powinien wchodzić na ten dach.

-Wiem, dlatego nie mówię, aby uniknął konsekwencji, ale żebyś na razie trochę mu odpuścił. Na ukaranie go przyjdzie jeszcze czas. Teraz musi się wyleczyć.

-Rozumiem cię, ale nie mogę pozwolić mu na samowolkę.

-Vince, chociaż trochę.

-Dobra. Trochę mu odpuszczę.

Wróciłem na salę usatysfakcjonowany swoją negocjacją. Tony i Vincent już więcej się nie sprzeczali. Lekarze poinformowali nas, że Shane powinien się obudzić w najbliższych dniach. Pozostało nam czekać, a więc czekaliśmy...

------------------------------------------

Miłego dnia/nocy <3

Ocenka, krytyka i błędy -> ->

Rodzina Monet- moja wersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz