Do zobaczenia

2.2K 68 66
                                    

*Perspektywa Tony'ego*:

W Londynie nie zostałem na długo. Już po dwóch dniach udałem się do ostatniego miejsca, którym było Buenos Aires. Tak naprawdę nie wiem po co tam poleciałem, ale widoki były całkiem ładne i warte zobaczenia. 

W mojej głowie pojawiały się coraz to nowsze myśli o moim bliźniaku. Nie wiedziałem jak Shane zareagował na moją ucieczkę, ale podejrzewałem, że nie najlepiej. Chyba właśnie to skłoniło mnie do opuszczenia Argentyny już po jednym dniu. 

Lot do Stanów bardzo mi się dłużył. Moja ucieczka trwała jakieś 4 tygodnie, więc bardzo obawiałem się reakcji rodzeństwa. Byłem gotowy na poważną rozmowę z Vincentem na temat mojej nieodpowiedzialności, bo zapewne już ją sobie wpisał w grafik. 

Problem w tym, że nie miał pojęcia kiedy wrócę. Nie dałem chociażby najmniejszego znaku życia od prawie miesiąca. Próbowałem sobie wyobrazić jakbym się czuł, kiedy to Shane by uciekł. Pewnie bym się załamał, a po czasie go znienawidził, więc nie oczekiwałem, że powita mnie ciepło. 

Zanim jednak zjawiłem się w rezydencji pojechałem na cmentarz. Podczas pobytu w Londynie obiecałem sobie, że odwiedzę mamę i tak też zrobiłem. 

Jej grób wyróżniał się od innych. Jedyne, co pozostało z dekoracji to 2 znicze i jakiś pojedynczy sztuczny kwiatek. Cały nagrobek był zaniedbany jakby od jej śmierci nikt tu nie był. 

Ten widok był dla mnie koszmary. Wkurwiłem się na samego siebie, że nie znalazłem czasu, aby odwiedzić ją chociaż raz. Chyba lepiej mi było po prostu zapomnieć i nie wracać myślami do tragedii, która ją spotkała. 

Przez całe dzieciństwo mówiono mi, że nie żyje, ale nie rozumiałem, co to znaczy. Tłumaczono to w ten sposób, że nas kochała, ale musiała odejść. Ojciec naprawdę był chujowy w tłumaczeniu małym dzieciom, dlaczego ich mamy z nimi nie ma. 

Rozumiałem to wtedy tak, że nas zwyczajnie zostawiła. Myślałem tak do momentu aż uświadomiłem sobie, co tak naprawdę znaczy ,,śmierć". Byłem na siebie zły, że obwiniałem ją o odejście, a nie powinienem, bo nie miała na to wpływu. 

Usiadłem na zardzewiałej ławce, która znajdowała się przed jej grobem. Wgapiałem się przed siebie i zbierałem myśli, dopóki nie odważyłem się przemówić.

-Hej mamo... nie wiem, czy mnie słyszysz... ale wiedz, że ja tu jestem. Przepraszam, że dopiero teraz... ale jestem. Mówię obecnie do kamienia, co brzmi dziwnie, dlatego mam nadzieję, że ty też tu jesteś- oczy mi się zaszkliły.

Nie oczekiwałem żadnej odpowiedzi, więc bardzo zdziwiłem się, kiedy ją dostałem. Nie była to jednak mama, a jakaś przechodząca obok młoda kobieta.

-Ona cię słyszy- jej głos dobiegł do mnie zza pleców, dlatego obróciłem głowę, aby na nią spojrzeć.

-Nie ma pewności- odpowiedziałem.

-Jest. Przynajmniej ja ją mam, kiedy przychodzę tu do brata. Zawsze czuję jego obecność. Ty może też powinieneś spróbować?

-Może masz rację... Ale chyba właśnie tego nie chcę. Boję się, że jest mną zawiedziona. Co jeśli mnie tu nie chce?

-A niby, co ma tu robić bez ciebie? Samotność jest fajna, ale nie na długo. Na pewno docenia obecność kogokolwiek.

-Nie było mnie przez tyle lat... Ona mnie już nie kocha- pierwsza łza spłynęła po moim policzku.

-Może ty nie byłeś przy niej, ale ona była z tobą. Zawsze przy tobie czuwała bez względu na sytuację. Na pewno nie przestała cię kochać.

-Chciałbym mieć do tego takie podejście jak ty.

-Więc miej. Zobaczysz, że to nie takie trudne- rzuciła odchodząc.

Jej słowa odbijały mi się w myślach. Może miała rację? Zaczęło się powoli ściemniać, dlatego musiałem już iść, aby wrócić do rezydencji przed zmrokiem.

-Do zobaczenia mamo. Niedługo tu wrócę- wstałem i udałem się do wyjścia ze cmentarza.

Wezwałem taksówkę, która podwiozła mnie aż pod samą bramę rezydencji. Niepewnie wkroczyłem na jej teren, a następnie po cichu wszedłem do środka. Zdjąłem buty i udałem się w głąb domu. 

Shane akurat schodził po schodach. Czułem, że coś jest nie tak. Jego wzrok przez chwilę zawisł na mnie, a potem polały się łzy. Nie jego, a moje... i były to łzy rozpaczy.

----------------------------------------

Przepraszam za przerwanie w takim momencie, ale kontynuacja będzie już jutro <3

Na moim instagramie (maccela_watt) od jutra będą się pojawiać małe spojlery do rozdziałów, więc serdecznie was tam zapraszam :)

Link do ig znajdziecie na moim profilu

Ocenka, krytyka i błędy -> ->

Rodzina Monet- moja wersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz