*Perspektywa Will'a*:
Shane wciąż nie odzyskał przytomności. Siedziałem z nim w samochodzie i zadzwoniłem po naszych specjalistów, aby zajęli się pracownikami Adriena.
Czekałem aż Vincent, Dylan i Tony wrócą, bo musieliśmy zawieść Shane'a do szpitala. Nie wiedzieliśmy dokładnie co mu się stało, dlatego kilka badań mu nie zaszkodzi.
Zadzwoniłem też przy okazji do Hailie, która została w rezydencji razem z Sonny'm. Powiedziałem jej, że z Shane'm wszystko dobrze, ale na wszelki wypadek pojedziemy z nim do szpitala.
Nie zdradzałem szczegółów, bo wiedziałem, że już i tak wystarczająco się martwi. Kiedy skończyliśmy rozmowę zauważyłem, że Vince, Dylan i Tony już wracają.
*Perspektywa Dylana*:
Szybko wprowadziliśmy Will'a w to, co się stało wspominając również o Tony'm, który od tamtego momentu nie odezwał się ani raz. Co jakiś czas tylko spoglądał na Shane'a. Wszyscy wiedzieliśmy, że ostatnio mieli jakiś spór, ale zaczęliśmy podejrzewać, że może być to coś poważniejszego.
Kiedy dotarliśmy do szpitala Shane został przewieziony na badania, a my usiedliśmy w poczekalni i czekaliśmy aż dobiegną końca.
-Tony, powiesz wreszcie, o co chodzi?- zapytałem, aby przerwać ciszę.
Wspomniany brat zaszczycił mnie jedynie krótkim spojrzeniem.
-A można chociaż wiedzieć, o co pokłóciliście się z Shane'm tak bardzo, że oboje chcieliście się zabić?- trafiłem w czuły punkt.
-Nie interesuj się- mruknął coś pierwszy raz od jakiejś godziny.
-Nalegam, abyś odpowiedział na pytanie Dylana- odezwał się Vince.
-Na nic wam kurwa nie będę odpowiadał. To jest sprawa między Shane'm, a mną- wstał i gdzieś poszedł.
Chciałem za nim pójść, ale powstrzymał mnie Vince.
-Ja to załatwię- powiedział i odszedł.
*Perspektywa Tony'ego*:
Musiałem wyjść się przewietrzyć. Oparłem się o ścianę przed szpitalem i odpaliłem papierosa. Zaciągnąłem się może dwa razy zanim koło mnie pojawił się Vince.
-Tony- głos miał poważny i stanowczy, a jednocześnie opanowany.- Spójrz na mnie.
Patrzyłem przed siebie i znów zaciągnąłem się papierosem, jakby w ogóle go tam nie było. Wolałem go ignorować niż pozwolić, aby złamał mnie tym swoim lodowatym tonem.
-Rozumiem, że wolisz mnie unikać, ale ci się to nie uda- jedną ręką złapał mój podbródek i siłą skierował go w swoją stronę.
Kiedy moje oczy napotkały jego automatycznie mi się zaszkliły. Nie byłem tak silny emocjonalnie jak każdy myślał i też miałem uczucia, ale nie w oczach Vincenta. Dla niego każda łza, którą ktoś wylewał w jego pobliżu była warta przewrócenia oczami, co zrobił również teraz.
-Powiedz, co się dzieje?- puścił mnie, a ja powędrowałem wzrokiem w ziemię.
-To moja wina... wszystko jest kurwa przeze mnie.
-Możesz jaśniej?- nawet nie ruszało go to, że ledwo mogę coś z siebie wydusić.
-Shane chciał się zabić przeze mnie!- spojrzałem na niego.- To chciałeś wiedzieć?!
-Nie. Interesuje mnie tylko to jak do tego doszło.
-Kurwa Vince! Nie widzisz jak ciężko mi jest o tym gadać?!- pierwsze łzy zaczęły spływać mi po policzkach.- Tak ciężko to zauważyć?!
-Nie jestem ślepy, więc tak. Widzę i to doskonale, niemniej jednak ważna jest przyczyna tego wszystkiego, a nie chcesz jej zdradzić.
-Ta przyczyna stoi przed tobą!- wyprostowałem się i pozbyłem niedopałka papierosa.
-Tony, uspokój się, bo jeszcze coś sobie zrobisz.
-Już przecież kurwa chciałem! Gdyby nie to porwanie to już by mnie nie było!
-Tony...
-Nie Vince!- przerwałem mu.- Mam już kurwa dość tego jak na mnie patrzysz! Próbujesz na siłę wycisnąć ze mnie informacje i pewnie nawet cię to nie rusza! Chuj wie, bo jedyny wyraz twarzy jaki przybierasz to wciąż ten sam! Mam straszne wyrzuty sumienia, że nie posłuchałem Shane'a, spowodowałem, że chciał się przeze mnie zabić i jeszcze na dodatek został porwany! To mnie serio dobija, a ty nie ułatwiasz sytuacji!
Wykrzyczałem mu właśnie to wszystko w twarz, a on dalej wyglądał tak samo. Chyba naprawdę był wyprany z emocji. Nie patrząc na niego wróciłem do poczekalni, gdzie lekarz rozmawiał z Willem i Dylanem.
--------------------------------------
Hejka :) Dzisiaj też trochę dłuższy rozdział.
Jak myślicie, co dalej będzie z Shane'm i Tony'm?
Ocenka, krytyka i błędy -> ->
CZYTASZ
Rodzina Monet- moja wersja
Teen FictionJest to moja wersja książki ,,Rodzina Monet". Wydarzenia są zmyślone!! Mile widziana krytyka i błędy :)) W większości piszę o braciach Monet, ale Hailie też się pojawia Rozdziały są codziennie!! (Może zawierać spojlery, ale żadne z wydarzeń nie dzi...