*Perspektywa Tony'ego*:
Jechaliśmy do miejsca, które wskazywał lokalizator. Stresowałem się spotkaniem z Shane'm, ale bardziej zależało mi na tym, aby go uratować.
Vincent i ja zostaliśmy w samochodzie, a Dylan i Will poszli przygotować teren pod nasz plan, którym było ostateczne pozbycie się Santana. Kiedy wrócili nie mieli dla nas dobrych wieści.
-Zrobili coś Shane'owi. Widzieliśmy jak wynosili go nieprzytomnego z budynku- powiedział Will.
-Co planują z nim dalej?- zapytał Vincent.
-Adrien nie pozwoli go zabić. Chce go tylko wymęczyć, aby zaczął gadać- podsumował Dylan.
-Idźcie tam jeszcze raz i postarajcie się dowiedzieć więcej, a ty Tony chodź ze mną. Sprawimy, aby jeden z jego pracowników posłużył nam jako informator.
Zrobiliśmy tak jak zarządził. Szybko znaleźliśmy jakiegoś ciołka na uboczu, który nawet nie wiedział jak załadować broń, a co dopiero z niej strzelać.
-Gadaj!- rozkazałem mu.
-Ty... wyglądasz jak tamten...
-Tak kurwa. Cieszę się, że zauważyłeś, ale nie zmieniaj tematu.
-No dobra, dobra już mówię- był taki przerażony, że myślałem, że się tam zesra.- Tego chłopaka... co wygląda jak ty... chcą go torturować...
-To już wiemy- powiedział ostro Vince.- Jakie to tortury?
-Pobicie, zrzucenie z wysokości, zakopanie żywcem, podpalenie...
-Czekaj, co kurwa?! Santan jest pierdolnięty!
-Tortury wymyślali jego ludzie. On zgodził się na wszystko, co tylko nie zabije chłopaka.
-Czyli taki z niego skurwiel... Gdzie on jest?!
-Nie wiem... ulotnił się jakiś czas temu...
Tego pajaca przywiązaliśmy do drzewa, a dodatkowo zakleiliśmy mu mordę, aby siedział cichutko. Wróciliśmy na naradę do samochodu i zaczęliśmy wdrażać plan odbicia Shane'a...
------------------------------
Przepraszam, że taki krótki. Jutro następny <3
Ocenka, krytyka i błędy -> ->
CZYTASZ
Rodzina Monet- moja wersja
Teen FictionJest to moja wersja książki ,,Rodzina Monet". Wydarzenia są zmyślone!! Mile widziana krytyka i błędy :)) W większości piszę o braciach Monet, ale Hailie też się pojawia Rozdziały są codziennie!! (Może zawierać spojlery, ale żadne z wydarzeń nie dzi...