*Perspektywa Shane'a*:
Mai odeszły wody... Cholera to się chyba nie działo naprawdę! Monty tak spanikował, że w pewnym momencie zemdlał.
-Kurwa, co mamy robić?! Maya jak ci pomóc?!- Tony bardziej krzyknął z nerwów niż zapytał.
Byliśmy bezradni. Pierwszy raz znaleźliśmy się w takiej sytuacji.
-Może wezwijmy karetkę?- zaproponowała Hailie.
-Jesteśmy na jebanej wyspie! Nie dojadą tu ani my do nich na czas!
-Radziłabym wam zacząć coś robić, bo waszemu kuzynowi śpieszy się na ten świat!- do porządku przywołała nas Maya.
-Kurwa nie mamy wyboru... Musimy odebrać poród!- uświadomiłem sobie, że to jedyna opcja.
-Ale kurwa jak?!
-No nie wiem!
-To weź poszukaj w internecie!- podpowiedziała mi Hailie.
Ręce mi się trzęsły, kiedy wpisywałem w wyszukiwarkę odpowiednie pytanie.
-Dobra Hailie, przynieś jakieś ręczniki, a ty Tony znajdź apteczkę.
Działaliśmy w pośpiechu. Próbowałem ocucić Monty'ego, ale bezskutecznie.
Ubraliśmy rękawiczki, które były częścią wyposażenia apteczki, a następnie zaczęliśmy postępować zgodnie z tutorialem na YouTubie.
Kiedy zobaczyliśmy, gdzie mamy wsadzić ręce zwaliliśmy wykonanie tego na Hailie, bo nie było mowy, że wyciągniemy dzieciaka z ciała Mai.
-Ty rób, a my będziemy asystować- zwróciłem się do siostry.
Wszystko działo się naraz. Hailie się stresowała, ja i Tony panikowaliśmy, a Maya krzyczała, bo Hailie kazała jej przeć, czy coś takiego.
No, ale kurwa jazda zaczęła się dopiero, kiedy głowa tego dzieciaka przedostała się na zewnątrz. Nie miałem pojęcia, że tam na dole może się to aż tak mocno rozszerzyć.
Trzeba było kurwa uważać na tej biologii, ale skąd miałem wiedzieć, że taka wiedza mi się kiedykolwiek przyda, a już na pewno nie myślałem, że będę samodzielnie odbierać poród.
Takie rzeczy powinno się robić w szpitalu pod okiem specjalistów, a nie w willi z widokiem na morze na prywatnej wyspie.
-Kurwa Flynn zaczekaj, bo nie jesteśmy gotowi!- krzyknąłem nerwowo, kiedy ponad połowa jego ciała znalazła się już na zewnątrz.
-No to cholera macie problem, bo on jak najszybciej chce się wydostać z mojej macicy!- Maya też już miała dość i strasznie się denerwowała.
-Udało się!- zawołała Hailie trzymając na rękach urodzone już dziecko.
Flynn zaczął płakać, co było dobrym znakiem. Strasznie nam wtedy ulżyło, ale to nie był jeszcze koniec. Nie mieliśmy jak przeciąć pępowinę, bo przecież nie zrobimy tego nożyczkami do papieru. Maya i Flynn musieli szybko znaleźć się w szpitalu, ale nie mieliśmy jak ich tam przetransportować.
Na szczęście ojciec i Dylan wrócili ze spaceru. Byli zszokowani, kiedy zastali Mayę leżącą na ziemi i opierającą się jedynie o ścianę z dzieckiem na rękach i krwią wokół. Ich uwagę zwrócił również nieprzytomny Monty.
-Co się tu... co wy....- ojca zamurowało.
-Nie ma czasu! Trzeba ich jak najszybciej przetransportować do szpitala!
Wezwaliśmy helikopter, który ich tam zabrał. Ciągle byliśmy roztrzęsieni i zestresowani, ale przynajmniej wiedzieliśmy, że są już pod odpowiednią opieką.
-Jestem z was dumny dzieciaki... bardzo dumny- powiedział ojciec.
-----------------------------------
Chciałabym wam bardzo, ale to bardzo podziękować, bo gdyby nie wy, to nie osiągnęłabym takiego sukcesu. Ta książka ma obecnie ponad 100k wyświetleń 💗💗
Naprawdę z całego serduszka dziękuję za każde wyświetlenie, każdy komentarz i każdy głos. Dajecie mi wielką motywację i aż lepiej się pisze, kiedy z tyłu głowy jest myśl, że ktoś to czyta i codziennie czeka na kolejny rozdział 🫶💗
To co robicie jest niesamowite. Jeszcze raz dziękuję 🥹❤️❤️
Ocenka, krytyka i błędy -> ->
CZYTASZ
Rodzina Monet- moja wersja
Teen FictionJest to moja wersja książki ,,Rodzina Monet". Wydarzenia są zmyślone!! Mile widziana krytyka i błędy :)) W większości piszę o braciach Monet, ale Hailie też się pojawia Rozdziały są codziennie!! (Może zawierać spojlery, ale żadne z wydarzeń nie dzi...