Pod wpływem

1.4K 49 73
                                    


*Perspektywa Shane'a*:

W torbie Tony'ego znalazłem pełno różnego rodzaju skrętów i woreczki z białym proszkiem. No kurwa jak chuj były to narkotyki. Nie wierzę, że Tony kupiłby ich aż tyle. Nasz jeden znajomy handluje takim kurestwem, ale zawsze unikaliśmy tych mocniejszych używek. A co jeśli... Tony się u niego zatrudnił i został jakimś cholernym dilerem?

Niestety teraz najważniejsze było dla mnie zdobycie papierosów. Chciałem szukać dalej, ale stwierdziłem, że tak w sumie to po co się ograniczać i ukradłem mu ze 3 blanty i 2 woreczki proszku. Kiedy je brałem zauważyłem, że na dole torby są jeszcze 2 paczki zwykłych fajek, więc postanowiłem również je zabrać.

Wróciłem na balkon, gdzie zapaliłem blanta. Poczułem po nim jeszcze większą ulgę niż po zwykłej fajce. Po wypaleniu miałem ochotę na kolejnego, więc nie powstrzymywałem się. Nigdy nie brałem, więc chciałem spróbować jeszcze kokainy. Wciągnąłem cały proszek z woreczka. Nie wiem ile było tam miligramów, ale podejrzewam, że dużo.

Potem stwierdziłem, że już wystarczy i chciałem się położyć, ale nie mogłem zasnąć. Mój organizm naprawdę źle reagował na jak na mnie dużą ilość używek i nie chciał współpracować, bo jeśli ktoś jest przyzwyczajony to na pewno lepiej reaguje na tak silne narkotyki.

Rano wiedziałem, że nie dam rady się wymigać i musiałem iść do szkoły. Przed wyjściem wypaliłem jeszcze 2 papierosy, a następnie razem z Hailie wyjechaliśmy spod rezydencji.

Wczoraj jechała z Dylanem i właśnie żaliła mi się, że czepiał się czegoś tam no i, że woli jeździć ze mną. Ona to normalnie ma problem o wszystko. Zwykle nie przeszkadzało mi, że tak się na wszystko skarżyła, bo szczerze miałem gdzieś, co do mnie mówi, ale teraz byłem trochę rozdrażniony. Nie wiem czemu, bo zawsze zależało mi tylko, aby mnie lubiła i nie donosiła na mnie do Vincenta.

Kiedy podjechaliśmy pod szkołę ostro się wkurwiłem. Ktoś stanął na naszych miejscach. Ten kto tak zrobił musiał mieć sporo odwagi, aby zająć miejsce parkingowe Monetów. Tony i Dylan dopiero byli w drodze do szkoły, więc kazałem Hailie iść już pod salę, a sam zadzwoniłem do bliźniaka. Nie byłem pewny, czy Tony dzisiaj pojechał samochodem, bo gdyby jechał motorem to nie miałby jak odebrać.

-Czego chcesz?- czyli jednak jechał samochodem.

-Ktoś prosi się o wpierdol. Potrzebuję pomocy, bo to grubsza sprawa.

-Będę za 5 minut.

Zjawił się już po 2, więc pewnie trochę przyspieszył. Nie musiałem mu nawet wyjaśniać o co chodzi, bo sam to zauważył. 3 taniej jakości samochody, które zajmowały nasze miejsca same aż prosiły się o rozwalenie oraz drobne połamanie ich właścicieli. Z dużym naciskiem na słowo „drobne", bo przecież złamaliśmy im tylko po jednej kończynie, a samochody skończyły bez szyb i powietrza w oponach. Na dodatek kazaliśmy gnojkom o własnych siłach przepchać je na inne miejsca parkingowe.

Zabawnie się na to patrzyło, ale zapragnąłem większej zabawy. Jeszcze przed lekcjami wciągnąłem sporą ilość heroiny, aby dodatkowo spróbować się zrelaksować przed nadchodzącą kartkówką, na którą nic nie umiałem, bo zupełnie o niej zapomniałem.

Na kolejnej przerwie nie mogłem się powstrzymać i wypaliłem kolejnego jak i mojego ostatniego blanta, którego posiadałem. Dalsze pragnienie zaspokoiłem zwykłymi fajkami i dopiero wtedy wróciłem na lekcje.

Na historii przypomniało mi się, że przecież po lekcjach mam trening bokserski. Nie wiedziałem czy dobrym pomysłem jest iść tam będąc pod wpływem, ale nie myślałem trzeźwo. Tak jak podejrzewałem nie skończyło się to dobrze...

----------------------------------------------

Dzisiaj wcześniej <3


Ocenka, krytyka i błędy -> ->

Rodzina Monet- moja wersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz