Skarpa

2.7K 76 65
                                    

*Perspektywa Shane'a*:

Szukałem Tony'ego prawie całą noc. Wróciłem do rezydencji dopiero nad ranem i zauważyłem, że motocykl mojego bliźniaka stoi w garażu. Ruszyłem do jego pokoju, aby sprawdzić czy na pewno wrócił. Było jeszcze wcześnie, więc nic dziwnego, że zastałem go, kiedy spał.

Poszedłem do siebie, aby odespać, ale nie szło mi to najlepiej. Udało mi się zasnąć, ale nie na długo, bo od razu się obudziłem. Stwierdziłem, że to nie ma sensu, więc najbliższe 2 godziny spędziłem patrząc w telefon, a następnie spróbowałem ponownie i w końcu zasnąłem.


*Perspektywa Tony'ego*:

Leki, które przedawkowałem nieźle mnie przytłumiły. Obudziłem się ze strasznym bólem głowy i brzucha. Na początku trochę zlekceważyłem te objawy, ale po czasie zdałem sobie sprawę jak bardzo było to głupie.

Zacząłem wymiotować, a ból się nasilił. Nie mogłem wziąć żadnych tabletek, bo pogorszyłyby one tylko sytuację, więc postanowiłem przeczekać aż ból minie, ale oczywiście nie zapowiadało się na to.

Poszedłem do kuchni po wodę, a wracając na górę zajrzałem czy Shane już wrócił. Zobaczyłem go pogrążonego we śnie i coś mnie tknęło.

Nie zasłużył sobie na to jak go potraktowałem, a ja nie zasługiwałem, aby być obecny w jego życiu. Nie mogłem mu tego zrobić kolejny raz, więc postanowiłem, że odejdę... Już totalnie zignorowałem ból, bo największy czułem w poranionym sercu. Zostawiłem mu karteczkę z napisem:

,,Żegnaj... mnie już nie ma. Lepiej ci będzie beze mnie.

Tony".

Ze łzami w oczach wskoczyłem na motocykl i pojechałem do miejsca, w którym dawno nie byłem. Znajdowała się tam duża i wysoka skarpa. Idealna do... a w sumie można się domyślić. Zajechałem tam w niecałą godzinę i poczułem jak wiatr powiewa moje włosy...


*Perspektywa Shane'a*:

Tony odszedł... ta informacja nie mogła do mnie dojść. Momentalnie zalałem się łzami. Czułem pustkę... cholerną pustkę. Czy ten debil naprawdę pomyślał, że dam radę bez niego?! NO IDIOTA! Kompletny idiota! Oczywiście, że nie dam rady.

Tylko razem tworzyliśmy jedność. Oddzielnie byliśmy jak drzwi bez klamki lub samochód bez kół. Bezradność miażdżyła mnie od środka. Mój bliźniak chciał się zabić i najpewniej gdzieś teraz leżał, a ja nie wiedziałem gdzie.

Nie myślałem trzeźwo. Pojechałem go szukać tak samo jak zrobiłem to w nocy. Przeszukiwałem miejsca najbliżej rezydencji. Nagle dotarłem do jednego wzgórza, z którego rozciągał się piękny widok.

Koło niego znajdowała się również niemała skarpa. Przez myśl mi przeszło, że Tony mógł teraz na takiej stać lub już z niej skoczył. Taka opcja była najbardziej prawdopodobna do niego. Nawet nie wiem kiedy znalazłem się na skraju tej skarpy i spojrzałem w dół...


*Perspektywa Tony'ego*:

Stałem i patrzyłem przed siebie na rozciągający się krajobraz. Byłem gotowy do skoku...


*Perspektywa Shane'a*:

Bez Tony'ego moje życie nie miało sensu... więc chciałem skoczyć...


------------------------------------

Przepraszam, że skończone w takim momencie. Następny rozdział już jutro!

Ocenka, krytyka i błędy -> ->

Rodzina Monet- moja wersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz