*Perspektywa Hailie*:
Kiedy znaleźliśmy się już w rezydencji Vincent kazał nam rozejść się do pokoi. Był w stałym kontakcie z Sonny'm, więc miał nas o wszystkim informować.
W nocy nie mogłam spać. Cały czas myślałam o Lei. Jedyne, co wiedziałam to, że miała wypadek. Pytanie jaki? I czy jej mama też wzięła w nim udział? Jak to w ogóle się stało, że czterolatka znalazła się w poważnym stanie w szpitalu?
Po prawie nieprzespanej nocy zeszłam na dół do salonu, gdzie byli moi wszyscy bracia. Wyglądali jakby na coś czekali i bardzo się przy tym niecierpliwili.
-Wszystko w porządku?- zapytałam.
-Dzwonił Sonny. Lea jest operowana- odpowiedział Will.
-Jakie są szanse, że operacja się powiedzie?
-Ciężko stwierdzić. Jej stan jest naprawdę poważny.
Nagle rozbrzmiał dzwonek telefonu Vincenta. Dzwonił Sonny. Wszyscy czekaliśmy na informację, co z jego córką. Zdawało mi się, że ta rozmowa trwała wieczność. W pewnym momencie połączenie zostało zakończone.
-I jak?- spytał Shane.
-Podczas operacji wystąpiły komplikacje. Lekarzom nie udało się zatamować krwawienia. Lea zmarła na stole.
-Cholera... A co z Cali i Sonny'm?- odezwał się Dylan.
-Nie przyjęli tego dobrze. Są załamani. Najprawdopodobniej będą potrzebowali pomocy psychologa. W najbliższym czasie poinformują nas również o terminie pogrzebu.
Czułam jak po moim policzku spływa pierwsza łza. Lea nie żyje. Ona nie żyje. Zmarła. Był wypadek. I Operacja. To nie mieściło mi się w głowie...
Sonny już nigdy jej nie zobaczy, a ona nie zobaczy już rodziców. Miała tylko 4 lata. Nie zobaczy już świata. Nie pójdzie do szkoły. Nie zdobędzie przyjaciół. Nie pozna swojej drugiej połówki. Nie zakocha się. Nie zrobi już nic...
--------------------------------------------
Znicz dla Lei [*]
Ocenka, krytyka i błędy -> ->
CZYTASZ
Rodzina Monet- moja wersja
Teen FictionJest to moja wersja książki ,,Rodzina Monet". Wydarzenia są zmyślone!! Mile widziana krytyka i błędy :)) W większości piszę o braciach Monet, ale Hailie też się pojawia Rozdziały są codziennie!! (Może zawierać spojlery, ale żadne z wydarzeń nie dzi...