*Perspektywa Tony'ego*:
Po nieprzespanej nocy nie czułem się najlepiej, ale jak zwykle postanowiłem to zignorować. Oczywiście zapomniałem o tym, że mieliśmy dzisiaj iść do szkoły.
Najpewniej tak jak zawsze zacząłbym się wymigiwać, aby tylko tam nie iść, ale dzisiaj musiałem, bo miałem do załatwienia pewną sprawę. Właśnie w jej celu napisałem do mojego znajomego ze szkoły z prośbą o spotkanie przed lekcjami.
Ubrałem mundurek, na który założyłem bluzę, bo było mi trochę zimno, a następnie zszedłem na dół, aby zjeść śniadanie, na które w ogóle nie miałem ochoty.
Wmuszałem w siebie jedzenie, bo wiedziałem, że jednak jakoś muszę funkcjonować. Gdybym zemdlał to ktoś mógłby nabrać podejrzeń, co do mojego złego stanu psychicznego.
Kiedy parzyłem sobie kawę do kuchni wszedł Vincent. Na początku uważnie mi się przyglądał aż w końcu postanowił się odezwać.
-Tony, dobrze się czujesz?
-A czemu pytasz?
-Pierw odpowiedz.
-Tak, dobrze się czuję.
-Cieszę się. Pytam ponieważ wyglądasz nie lepiej niż Shane.
-Co z nim?- zapytałem, bo nie rozumiałem, dlaczego o nim wspomniał. Jeszcze wczoraj wszystko było z nim w porządku.
-Pozwoliłem mu zostać w domu, ponieważ źle się czuł.
-To coś poważnego?
-Nie.
Ta odpowiedź choć brzmiąca na prawdziwą nie była dla mnie wystarczająca. Po wypiciu kawy, która dodała mi energii po nieprzespanej nocy poszedłem na górę osobiście sprawdzić, co z Shane'm.
Delikatnie zapukałem po czym wszedłem do jego pokoju. Rzeczywiście wyglądałem podobnie. Nie żebyśmy na co dzień nie byli do siebie podobni, bo przecież jesteśmy bliźniakami, ale teraz naprawdę wyglądaliśmy wręcz identycznie.
Obaj wyglądaliśmy na wyczerpanych, a pod oczami ciągły nam się duże sińce, które zwykle były mniejsze. Podejrzewałem, że Shane również nie spał w nocy.
Teraz leżał na łóżku jakby z całej siły próbował zasnąć i złagodzić ból, który podejrzewałem, że bardzo mu doskwierał.
-Hej, co jest? Vince mi powiedział, że się źle czujesz.
-Ta... nie najlepiej.
-Brałeś jakieś leki?
-Żeby to jedne...
-Pomogły chociaż trochę?
-Trochę tak.
-Okej, chciałem tylko sprawdzić, co u ciebie. Potrzebujesz czegoś?
-Nie, dzięki.
Wyszedłem i zostawiłem go samego. Robiło się późno, więc poszedłem do garażu i ruszyłem w drogę do szkoły. Postanowiłem pojechać samochodem, bo nie miałem ochoty na motor. Zobaczyłem również, że Dylan i Hailie już pojechali.
Pod szkołą zaparkowałem na moim stałym miejscu, a następnie udałem się w ustalone przedtem z moim znajomym miejsce, gdzie mieliśmy się spotkać. Kiedy tam dotarłem on już na mnie czekał.
-Siema- rzuciłem.
-No siema. Tak szczerze to nie sądziłem, że kiedyś będziesz chciał pomóc mi rozkręcić biznes. Przecież masz hajs i nie musisz sobie dorabiać.
-Robię to dla zabicia czasu i zajęcia czymś głowy. Poza tym nie zaszkodzi spróbować.
-Tylko pamiętaj, że nikt nie może się dowiedzieć.
-Wiem. Ty też pamiętaj, że jakby ktoś pytał, to ja nie mam z tym nic wspólnego.
-Jasne, rozumiem.
Następnie przeszliśmy do konkretów. Miałem łatwe zadanie. Dostałem towar i miałem go sprzedawać. Po uzgodnieniu ostatnich szczegółów rozeszliśmy się na lekcje i tak oto rozpocząłem swój pierwszy dzień jako szkolny diler.
Nie spodziewałem się moja nowa i równocześnie pierwsza praca będzie polegała na sprzedawaniu nielegalnego towaru, ale przecież od czegoś trzeba zacząć...
---------------------------------------
Ocenka, krytyka i błędy -> ->
CZYTASZ
Rodzina Monet- moja wersja
Teen FictionJest to moja wersja książki ,,Rodzina Monet". Wydarzenia są zmyślone!! Mile widziana krytyka i błędy :)) W większości piszę o braciach Monet, ale Hailie też się pojawia Rozdziały są codziennie!! (Może zawierać spojlery, ale żadne z wydarzeń nie dzi...