*Perspektywa Tony’ego*:
Za 2 godziny Dylan, Shane i Hailie kończyli szkołę. W chuj mi się nudziło. Byłem zmęczony, ale nie mogłem zasnąć. Ból ustąpił pod wpływem leków, ale dalej czułem się słabo. Wiedziałem, że nie powinienem, ale wyszedłem na balkon. Wyciągnąłem jednego papierosa z paczki i chciałem go odpalić, ale upuściłem zapalniczkę. Spadła ona na dół w krzaki. Przekląłem pod nosem i poszedłem po nią. Ubrałem tylko buty, bo miałem bluzę, więc stwierdziłem, że ona mi wystarczy.
Wyszedłem z rezydencji i udałem się pod swój balkon. Zobaczyłem zapalniczkę i zabrałem się do jej wyciągania z pomiędzy gałązek krzewu. Kto zasadził tu to cholerstwo?! Hailie, bo kto by inny. Udało mi się chwycić zapalniczkę, więc udałem się z powrotem do domu, ale poczułem tylko mocne uderzenie w głowę.
Momentalnie zsunąłem się na ziemię. Nie wiedziałem co się stało. Ocknąłem się w bagażniku jakiegoś auta. Ktoś zabrał mi telefon, ale dalej miałem zapalniczkę w kieszonce. Nagle gwałtownie zahamowaliśmy i poczułem silny ból głowy. Cholerna choroba. Nie dość, że wcześniej czułem się źle, to teraz ból chciał mnie rozpierdolić od środka. Bagażnik został otworzony i ukazały mi się dwie męskie sylwetki.
Siłą mnie z niego wyciągnęli i zabrali do jakiejś starej opuszczonej fabryki, gdzie zostałem przywiązany do krzesła dobrej jakości sznurem. Łańcuch umiem rozwalić, więc ze sznurem nie powinno być problemu. Już chciałem się uwalniać, ale nagle do pomieszczenia wszedł Adrien Santan.
-Shane Monet, miło cię widzieć- przywitał mnie.
Ten debil nawet nie wiedział kogo porwał. Widać było, że to amatorska robota, co było niepodobne do szanowanego mężczyzny jakim był Santan, więc gdzieś musiał kryć się haczyk.
-Czego chcesz?!
-Ale dlaczego tak agresywnie? Czyżby bliźniak zaraził cię swoją arogancją?
-No przecież jesteśmy bliźniakami- przewróciłem oczami.- A po za tym nie jestem Shane.
-Co?!- zezłościł się.
-Ja to ten drugi. Jestem Tony.
-Porwaliście nie tego bliźniaka?!- Adrien wbił wzrok w swoich ludzi.
-Panie Santan, nie wiedzieliśmy. To bliźniaki…- tłumaczył jeden z nich.
-Mało mnie to interesuje. Zwalniam was!
Chciałem mu dogryźć i coś powiedzieć, ale zacząłem się dusić. Choroba stanowczo się rozwijała. Po chwili kaszel ustąpił, ale wiedziałem, że długo tak nie pociągnę. Adrien wyciągnął telefon i zrobił mi zdjęcie, a następnie wysłał Vincentowi, który do niego zadzwonił.
-Adrienie, co to ma znaczyć?!- słyszałem jego surowy i stanowczy głos.- Dlaczego więzisz mojego brata?!
-Vincent spokojnie. Nic mu się nie stanie jeśli będziesz ze mną współpracować.
-Jakie są twoje warunki?
-Niewielkie. Chcę tylko, abyś odsunął swój udział w organizacji i nie mieszał się w jej członków.
-Kurwa Vince, nie rób tego!!- krzyknąłem tak, aby mój głos był słyszalny w słuchawce telefonu.
-Spełnię twoją prośbę jeśli podasz mi miejsce spotkania i będę mógł osobiście zobaczyć brata.
-Oczywiście, wyślę ci adres. Spotkajmy się jutro o 16.30.
-Dobrze. Będę 16.29.
Liczyłem, że Vince ma plan, a jak nie to, że do jutra coś wymyśli. Kiedy Santan zostawił mnie samego, ponowiłem próbę uwolnienia się, jednak nic to nie dało. Byłem bezsilny. Nienawidziłem tego uczucia.
--------------------------
Miłego dnia/nocy ❤️Ocenka, krytyka i błędy -> ->
CZYTASZ
Rodzina Monet- moja wersja
Teen FictionJest to moja wersja książki ,,Rodzina Monet". Wydarzenia są zmyślone!! Mile widziana krytyka i błędy :)) W większości piszę o braciach Monet, ale Hailie też się pojawia Rozdziały są codziennie!! (Może zawierać spojlery, ale żadne z wydarzeń nie dzi...