Rzeka

3.2K 70 25
                                    


*Perspektywa Tony'ego*:

-Dobra, ale nie gadajmy tu.

-Chcesz tam pojechać?

-Tak.

Oboje wiedzieliśmy o co chodzi. Poszliśmy do garażu i wyciągnęliśmy motocykle. Shane rzadko jeździł na swoim, ale kiedyś jeździliśmy cały czas, więc miał wprawę.

-Ej czekaj. Dasz radę z tym łokciem?

-Dzisiaj miałem ostatnią rehabilitację. Ból też już minął, więc tak. Dam radę.

-Okej, to jadymy.

Wsiedliśmy na motocykle i opuściliśmy posesję. Droga do miejsca docelowego była długa, dlatego jechaliśmy pierw przez miasto, potem małą uliczką aż końcowo znaleźliśmy się w lesie. Na początku podążaliśmy dróżką między drzewami, ale potem gwałtownie zboczyliśmy z trasy, aby dojechać od innej strony. Zatrzymaliśmy się kilka metrów od miejsca. Resztę przeszliśmy pieszo. 

Kiedy dotarliśmy, naszym oczom ukazał się piękny krajobraz. Woda spływała strumykiem ze skały tworząc rzekę, a otaczająca ją zieleń i duże kamienie tworzyły coś na wzór jeziorka. Nieopodal znajdowało się małe wzgórze, z którego było widać całe piękno tego miejsca. 

Jeszcze niedawno spędzaliśmy tu każdą wolną chwilę. Wymykaliśmy się z domu, a potem szukano nas godzinami, ponieważ lokalizacja uniemożliwiała działanie nadajnika. Było to nasze ulubione miejsce. Nasze miejsce i nasza rzeka, do której kiedyś wrzuciłem Shane'a. Mieliśmy stąd masę wspomnień. Miło było wrócić i powspominać, ale nie po to tu przyjechaliśmy. Usiedliśmy na wzgórzu i wbiliśmy wzrok w płynącą z boku rzekę. Szum wody był dla nas kojącym dźwiękiem, a do tego jeszcze wiatr trzepotał liśćmi drzew.

-Dawno tu nie byliśmy- pierwszy odezwał się Shane.

-Ta. Trochę minęło.

-Chciałem pogadać z tobą o tym co się wydarzyło.

-A o czym dokładnie?

-O porwaniu i tym co działo się w szpitalu.

-Czułem się wtedy tak źle, że niewiele pamiętam.

-Ja kiedy się o tym dowiedziałem zacząłem wariować. Co strzeliło ci do głowy, aby wywołać wybuch?!

-Skąd wiesz, że to ja?- zapytałem zdziwiony.

-Nasi ludzie znaleźli ślady po podpalonych butlach z gazem. Doszli do tego, że podpaliła je twoja zapalniczka.

-Chyba muszę zacząć doceniać naszych pracowników. Robią niezłą robotę- przerwałem na chwilę.- Podpaliłem te butle, aby Vince nie musiał negocjować z Adrienem. Gdyby stracił pozycję w organizacji, skończylibyśmy na dnie.

-Bardzo się o ciebie bałem- nie wiem, dlaczego w ostatnim czasie jesteśmy dla siebie tacy mili, ale cóż... dużo się dzieje.

-Też się bałem, ale musiałem to zrobić. A no i nie podziękowałem ci jeszcze za krew- posłałem mu lekki uśmiech.- Dziękuję.

-Daj spokój. Przynajmniej tyle mogłem zrobić.

Siedzieliśmy w ciszy i napawaliśmy się widokiem, a przyjemny szum docierał do naszych uszu.

-Pamiętasz jeszcze naszą trasę?- Shane wbił się pomiędzy ciszę, która nas otaczała.

-No pewnie, że pamiętam.

-Jedziemy?

-Jeszcze kurwa pytasz.

Zeszliśmy ze wzgórza i wsiedliśmy na motocykle. Kiedyś opracowaliśmy trasę, która prowadziła do naszych ulubionych miejsc. Oczywiście rzeka była dla nas najlepsza ze względu jaka wyjątkowa była, ale znaliśmy też kilka innych dojebanych miejscówek. Cała trasa trwała jakieś 12 godzin bez postojów. Nigdy nie przejechaliśmy jej całej za jednym razem. Dziś postanowiliśmy to zmienić.

--------------------------------------

Hej <3

Ogólnie to dopadła mnie jakaś wena na opisywanie natury XD

W jutrzejszym rozdziale ciąg dalszy małej wyprawy bliźniaków :)


Ocenka, krytyka i błędy -> ->



Rodzina Monet- moja wersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz