Nadzieja

2.1K 59 63
                                    


*Perspektywa Dylana*:

Tak jak zaplanowaliśmy już z samego rana byliśmy na lotnisku. Shane trzymał się wyjątkowo dobrze. Nie sądziłem, że tak szybko wyzdrowieje, ale było nam to na rękę, bo najlepiej zna Tony'ego. 

Zaczęliśmy poszukiwania w Danii. Vince zdążył już skontaktować się z lotniskiem, na którym wylądował, więc bez problemu dostaliśmy nagrania z kamer, na których wyraźnie widać jak wysiada z samolotu. 

Nie udało się nam się ustalić czy wyleciał z Danii właśnie z tego lotniska, więc mieliśmy nadzieję, że nie fatygował się na jakieś inne tylko zwyczajnie został tu na kilka dni. Szukaliśmy hotelu, w którym mógłby się zameldować i przy okazji też wynajęliśmy sobie pokój. 

Było trochę ciężko ze względu na język duński, który okazał się dość problematyczny do zrozumienia, więc rozmowy przeprowadzaliśmy tylko z osobami znającymi angielski.

-Cholera- westchnął Shane, kiedy skończyliśmy przepytywać recepcjonistkę w jednym z hoteli.

-Co?

-A co jeśli ktoś go porwał?

-Nie wykluczone- powiedział Will.- Ale akurat w Danii nie mamy znajomości.

-Przecież nawet nie wiemy czy on tu dalej jest. Równie dobrze może sobie teraz leżeć na plaży w Barcelonie lub podziwiać widoki z wieży Eiffla.

-Shane ma rację- powiedziałem do Willa.- Przecież nie przeszukamy całej Danii.

-Wiem, że ma rację, ale co innego możemy zrobić? Dostaliśmy polecenie od Vincenta, aby przeszukać Kopenhagę i jej okolice.

-Kopenhaga jest dużym miastem, a chyba nie chcemy spędzić tutaj tygodnia?

-Nie, więc lepiej się streszczajmy, aby jeszcze przed zachodem słońca przejrzeć wszystkie hotele i kamery z widokiem na ulice. Nasi ludzie przeszukują pozostałą część Danii, więc jeśli tu jest to prędzej czy później go znajdziemy.

Resztę przemyśleń każdy z nas zostawił dla siebie. Dopiero następnego dnia doceniliśmy jak bardzo Tony się postarał, abyśmy go nie znaleźli. 

Jedna z kamer jakiejś restauracji nagrała jak Tony idzie po nowy paszport. Domyśliliśmy się, że musiał go podrobić, ale było już za późno. Zapewne zdążył już uciec tak daleko, że nie było szans, że go odnajdziemy. Zostało nam czekać aż sam wróci. Mieliśmy nadzieję, że stanie się to niedługo. 

Nie pozostało nam nic innego niż udać się z powrotem do rezydencji. Shane był załamany, że przestaliśmy szukać. Nie mógł się pogodzić z tym, że nie znalazł bliźniaka. Podczas lotu do Stanów usiadł na drugim końcu samolotu z dala ode mnie i Willa. 

Kiedy wylądowaliśmy jego oczy były całe czerwone i lekko opuchnięte jakby przez całą drogę płakał i pewnie tak było. Dla nas wszystkich ucieczka Tony'ego była wielkim ciosem, więc nawet sobie nie wyobrażałem, co on musi przechodzić. Zauważyłem również, że co jakiś czas zanosił się kaszlem. Myślałem, że to tylko pozostałości po chorobie, więc o to nie pytałem.

-I jak? Masz coś?- zapytałem Vincenta, kiedy znaleźliśmy się już w rezydencji.

-Wysłałem naszych specjalistów jeszcze w jedno miejsce. Możliwe, że uda im się zlokalizować Tony'ego, ale jeśli nie to nie ma już szans.

-Czyli jest jeszcze szansa, że go odnajdą?

-Ostatnia.

Jeszcze wszystko mogło się dobrze zakończyć. Musieliśmy tylko czekać aż specjaliści się odezwą. Nadzieja jeszcze się nas trzymała... i oby nie zdecydowała się odejść.

-----------------------------------

Pozdrawiam cieplutko <33


Ocenka, krytyka i błędy -> ->

Rodzina Monet- moja wersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz