*Perspektywa Shane'a*:
Trochę się przestraszyliśmy, bo baliśmy się, że za chwilę z tych krzaków wyskoczy na nas jakiś psychopata z karabinem maszynowym, ale na szczęście była to tylko sarna, która kiedy tylko nas zobaczyła uciekła.
-Japierdolę to tylko sarna...- westchnąłem z ulgą.
-Mogło być gorzej- przyznał Tony.- Dobrze, że nie jeleń.
-Masz coś do jeleni?- zapytał Dylan.
-Nie no, ale wiesz... jelenie mają rogi i ten... to samce, więc trochę agresywne...
-Jakby z tych krzaków wyskoczył rekin to dopiero wtedy byłoby agresywnie- skomentował Dylan.
-Jaki rekin, co ty pierdolisz?! Jesteśmy w środku lasu!
-A skąd wiesz, że nie ma tu jakiejś rzeczki lub jeziorka?- próbował się wybronić.
-Rekiny nie żyją w rzeczkach i jeziorkach- powiedziałem.
-Cholera rekin, a rybka to jeden chuj!
-Dobra dość już o rekinach. Musimy wracać, więc ruszcie dupy i pomóżcie mi wstać- zwrócił się do nas Tony.
Zgarnęliśmy jeszcze wózek z plaży i po około godzinie udało nam się dowlec do domu Blanche. Monty i Maya jeszcze nie wrócili, więc szybko poszliśmy zobaczyć, czy Flynn dalej śpi w pokoju. Oczywiście bez Tony'ego, którego na chwilę zostawiliśmy w salonie.
Po cichu weszliśmy do pokoju, w którym zastaliśmy Hailie. Ulżyło nam, kiedy zobaczyliśmy, że na rękach trzyma naszego małego kuzyna.
-Gdzie wy byliście? Mieliście się nim opiekować- powiedziała cicho, aby go nie obudzić.
-No wiemy, ale coś nam wypadło.
-Co takiego wam wypadło, że nie było was jakieś 3 godziny?
-Rekiny... sarny i te sprawy.
-Co?! Jakie rekiny i sarny?
-To skomplikowane. Dzięki, że się nim zajęłaś.
Kiedy upewniliśmy się, że Hailie nie ma nic przeciwko, aby zostać z Flynn'em jeszcze chwilę dłużej wróciliśmy do Tony'ego. Niestety zobaczyliśmy go rozmawiającego z Monty'm i Mayą, którzy właśnie wrócili z miasta.
-Co wyście tutaj nawyprawiali?! I gdzie jest Flynn?!- zapytał Monty.
-Spokojnie. Flynn jest na górze z Hailie- odpowiedziałem.
-Czemu Tony ma skręconą kostkę?- niespodziewanie do pomieszczenia wszedł ojciec, który najwidoczniej rozmawiał z Tony'm zanim przyszliśmy.
-No... bo my byliśmy na spacerze i...- zacząłem.
-Była tam taka dziura..- kontynuował Dylan.
-I no... delikatnie mówiąc jej nie zauważyłem- dokończył Tony.
-Dylan, Shane jedziecie z Tony'm do szpitala. Tylko wróćcie w jednym kawałku- rozkazał ojciec, więc tak też zrobiliśmy.
W szpitalu Tony został szybko opatrzony i wypisany. Zrobiono mu tylko kilka badań, które potwierdziły, że nic poważnego mu się nie stało. Mieliśmy nadzieję, że to koniec wrażeń jak na jeden dzień.
--------------------------------------------
Miłego dnia/nocy <3
Ocenka, krytyka i błędy -> ->
CZYTASZ
Rodzina Monet- moja wersja
Teen FictionJest to moja wersja książki ,,Rodzina Monet". Wydarzenia są zmyślone!! Mile widziana krytyka i błędy :)) W większości piszę o braciach Monet, ale Hailie też się pojawia Rozdziały są codziennie!! (Może zawierać spojlery, ale żadne z wydarzeń nie dzi...