Rozdział 3

3.4K 291 28
                                    

Nim zdążyłam się porządnie zastanowić nad jego słowami, on już pochylał się nad moją szyją. Odruchowo wczepiłam palce w jego włosy i z całej siły szarpnęłam w tył. 

Syknął z bólu. - Co ty robisz?! 

-Myślę, że nie jestem idiotką i wystarczająco dobrze zrozumiem przekaz słowny. Nie musisz mi nic "demonstrować". 

Jego twarz po raz kolejny przybrała nieodgadniony wyraz. Nie przerywając ze mną kontaktu wzrokowego, ręką wskazał, żebyśmy poszli dalej. 

- Więc? - zagadnęłam. 

- No cóż...można powiedzieć, że nie musisz tego wiedzieć. - spojrzałam na niego morderczym wzrokiem, na co się roześmiał - No już spokojnie. Jesteś dla nas niezwykle cenna, zadowolona?

- Dlaczego? Praktycznie znamy się od kilkunastu minut. 

- Tu nie chodzi o to, ile się znamy. Zapach twojej krwi jest bardzo zbliżony do zapachu krwi naszej Yui. 

Tym razem ja się zaśmiałam. - Jeśli o to chodzi, to możecie mnie od razu wyrzucić. Nie pozwolę żadnemu z was dotknąć swojej szyi, czy to jest jasne? 

- Ślicznotko, w tej kwestii możemy się jeszcze dłuuugo spierać. - Puścił do mnie oczko. - Poza tym to wcale nie musi być szyja.

Chyba dostałam tika w oku. Co za niewyżyty zboczeniec! A na dodatek mam wrażenie, że nie powiedział mi wszystkiego!

- Suczka i Ayato! Jakie miłe i NIESPODZIEWANE spotkanie!  - wykrzyknął nagle, a ja gwałtownie stanęłam. Spojrzałam w ich stronę i zakryłam usta dłonią. Znajdowali się niemal w identycznej pozycji jak ja i ...chwila...jak ten kapelusznik ma na imię?!

- Co cię tu przywiało? - spytał ze złością Ayato, po czym odsunął się od Yui. Nagle poczułam niesamowicie przyjemny zapach, a chwilę później silny ból w jamie ustnej. Boże! To krew! Na pewno jest krew! 

- Laito! - odezwała się blondynka.- Widzę, że wziąłeś ze sobą Cassie! 

Zapamiętać. Zboczeniec nazywa się Laito! 

- Taaak, właśnie ją oprowadzałem. - odpowiedział z uśmiechem, po czym zniżył głos do szeptu i zwrócił się do mnie. - Chyba, że masz ochotę porobić coś innego. - Spojrzał wymownie na tę dwójkę. 

- Podziękuje. - stwierdziłam sucho, po czym ich wyminęłam. Upewniając się, że kapelusznik idzie znów koło mnie podjęłam od nowa rozmowę. - To wampiry mogą pić swoją krew? 

- Czyż to nie fascynujące? Jedynym minusem jest fakt, iż muszą mieć na to zgodę drugiego. - mówiąc to spojrzał tęsknie na moją szyje, co z kolei spowodowało u mnie niespodziewany przypływ radości. 

- To chyba musi być bolesne.

- Nie rozumiem, co takiego?

-  No, gdy ktoś ci wysysa krew.

- Rzecz gustu. - skwitował krótko, na co się zaśmiałam. 

- Chyba tego nie będę robić. Nie chce zadawać innym cierpienia. 

Nic nie powiedział, ale pogrążył się myślach. Nie przerywałam mu. Przynajmniej było cicho. Po paru minutach Laito skierował mnie do salonu, który (nie wiem, czy na szczęście) nie był pusty. Na fotelu siedział wampir, trzymający misia, a tuż obok na kanapie leżał kolejny. Popatrzyłam na jego słuchawki. W sumie też bym chciała posłuchać muzyki. Wbrew sobie podeszłam bliżej i spojrzałam na jego twarz. Patrzyłam na nią przez dłuższą chwilę, po czym pogrążyłam się w głębokiej melancholii. 

- Shuu?


R+S II Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz