Rozdział 44

1.4K 162 29
                                    

- Nie ważne jak o tym pomyśle, zostałam bez niczego. - powiedziałam pierwsza, po długiej ciszy. 

- Wcale nie. Nadal masz mnie i Edgara. - przerwał po chwili. Chyba domyślił się, że nie podniósł mnie na duchu nawet odrobinę.  

Zaśmiałam się. - On będzie mnie szukał.

- To cię ukryjemy. Zresztą nie musimy. Teraz to ty jesteś głową Blacków. Jedno twoje słowo wystarczy, żeby Francis był poszukiwany przez cały świat wampirów. 

Pokręciłam głową. Wsłuchałam się w głosy ludzi koło miasta. 

- Jeszcze tylko ten i ruszamy! 

Podniosłam głowę i obserwowałam jak zwykli ludzie ładują swoje bagaże do jakiegoś pojazdu.

- Nowe życie Smith. Już się nie mogę doczekać. 

Zaintrygowałam się, po czym podeszłam do mężczyzn. 

- Ehm... przepraszam. Gdzie panowie jadą? 

- Plany są różne dziecko. - zbył mnie jeden z nich. - Tyle się tu ostatnio działo. Przez te cholerne wampiry pół miasteczka się przeprowadza. 

Pokiwałam głową. 

- A ty kim jesteś? Pierwszy raz cię widzę. - przyjrzał mi się dokładniej, po czym zdjął mi kapelusz. - Jesteś dziewczyną. 

- J-ja jestem... Cassie..

- Co tu robisz? - spytał mnie podejrzliwie. - Gdzie twoi rodzice? 

- Moi rodzice... oni nie żyją.

Nieznajomy zrobił speszoną minę. Chyba zauważył, że byłam bliska płaczu, po pochylił się i pocałował mnie w czoło. - Kiedy to się stało?

- Niedawno. - przełknęłam gule w gardle. 

- Hej! Na pewno nie jesteś sama.

Pokiwałam głową.

- Jesteś?!  O kurcze. 

Zlustrowałam jeszcze raz mężczyznę. Był niski i trochę przy kości, ale z jakiegoś powodu go polubiłam. Nagle poczułam, że ktoś ciągnie mnie za ramię. Był to Shuu. Tak racja. Wdałam się w niepotrzebną dyskusje. Już się odwracałam, kiedy nieznajomy złapał mnie za ramie. Podskoczyłam, przypominając sobie uścisk Francisa.

- Jak chcesz to jedź z nami. 

Przez chwilę wpatrywałam się w niego z otwartymi ustami. 

- Ale ja pana nie znam. 

- Jestem Banny. - uśmiechnął się szeroko. - Widzisz. Już mnie znasz. 

Chciał coś jeszcze dodać, ale ktoś go zawołał. - Przemyśl to, a ja zaraz wrócę. 

Zostawić wszystko i stąd wyjechać. Czy mogę tak zostawić dom i rodziców, nawet jeśli już nie żyją?

- Nie podejmuj pochopnych decyzji. - powiedział oschle Shuu. 

Uśmiechnęłam się lekko. - Jestem w tym dobra, prawda?

- Niestety. - westchnął. - Widzę, że już zdecydowałaś. Zdołam cię jeszcze przekonać? 

- Chyba nie. - schyliłam się i zerwałam z trawy kwiatek maku. Podałam go Shuu. - Dziękuje, że się dla mnie wróciłeś. 

- C-co?!  

- Myślałeś, ze uwierzę w tą bajeczkę o odwadze?

Zaczerwienił się. - Tak trochę tak. Ale jesteś odważna. 

- Dlatego teraz uciekam? 

Zamilkł. Wpatrywał się w kwiatek maku. - Ale wrócisz tu jeszcze? 

Uśmiechnęłam się. - Nie mam już rodziny. Nie mam po co tu wracać. 

- Wcale nie! - krzyknął Shuu i złapał mnie za rękę. Chciał coś powiedzieć, ale nagle przerwał. Na sekundę ścisnął mnie mocniej, po czym rozluźnił uścisk. Zauważyłam, że był bliski płaczu. 

- Shuu. - zaczęłam powoli. - Nigdy cię o nic nie prosiłam. 

Pokiwał twierdząco głową. 

- Więc proszę cię teraz. Czy mógłbyś wymazać mi wspomnienia. 

Zamarł. - Co proszę?

- Będę mieszkała wśród ludzi. Jako człowiek. Chce żebyś zabrał mi wspomnienia i całą wampirzą naturę. 

- Chyba oszalałaś.

- Nie! Jak tego nie wymarzę, to będę o tym pamiętała do końca życia. O rodzinie, moim tytule i...- poczułam dreszcze.-..o tym co on mi zrobił. - zaczęłam łkać. - A jak kiedyś zapragnę tu wrócić?! On będzie na mnie czekał. Błagam cię. Zabierz mi to. 

- Ale nawet nie umiem. 

Pokręciłam głową i podeszłam do niego. - Oczywiście, że tak. 

- Ale jak cię kiedyś znajdzie, nie będziesz mogła się bronić. 

- Uznam go wtedy za nieznajomego szaleńca. Nie za członka rodziny. I umrę nie wiedząc, że to on zabił mi rodziców. 

Zamilkł. - A jeśli dziwnym zrządzeniem losu spotkamy się ponownie?

- Dla dobra nas obu, nie mów mi kim jestem. 

- Risa..

- Przysięgnij! 

- Proszę cię.

-Ja ciebie też! 

Przez chwilę walczył ze sobą, ale po chwili pociągnął mnie do siebie i szybko pocałował. - Już. Zrobione. Jak się obudzisz nie będziesz niczego pamiętała. 

- A moja nieśmiertelność?

Dotknął swoich ust. - Ja ją mam. 

Uśmiechnęłam się, po czym przytuliłam go. - Jesteś kochany. 

Rozmawialiśmy do przyjścia Bannego, po czym się pożegnaliśmy. Przejechałam językiem po swoich wampirzych zębach po raz ostatni. 

- Żegnaj Shuu. - szepnęłam do siebie i przejechałam palcem po swoim sercu. - Tutaj zawsze będę ciebie pamiętać.  


Tak

To koniec wspomnień :D


R+S II Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz