Rozdział Specjalny

945 97 8
                                    

Ten rozdział w sumie niczego nie wnosi, ale tak mało tej postaci w ff, a przyznaje że to jedna z moich ulubionych :3 

Niebo zaczynało się powoli chmurzyć. Lady Charlotte Black wyjrzała przez okno powozu, po czym ręką nakazała kierowcy skręcić w lewo, w kierunku rezydencji Sakamaki. Z wrażenia nie mogła spokojnie usiedzieć miejscu. Bo czyż to nie było intrygujące ? Znała się z lady Beatrix niemalże od wieków, a nadal nie miała przyjemności odwiedzenia swojej przyjaciółki w jej własnym domu. Dokładnie oglądała drzewa rosnące przy piaszczystej ścieżce. Naliczyła ich w sumie piętnaście.

Kiedy dotarli na miejsce zlustrowała dokładnie cały budynek. Niezwykła konstrukcja. Przeszło jej przez myśl, gdy kierowca otwierał jej drzwi i już podawał rękę.  

Charlotte zerknęła na drzwi wejściowe. Przez chwilę miała wrażenie, że nikt do niej nie wyjdzie, ale w końcu odetchnęła z ulgą. Przed jej osobą pojawił się stary lokaj rodziny Sakamaki. 

Pokłonił się przed nią nisko. 

- Najserdeczniej panią witamy, madam Black.  

Skinęła mu lekko głową. W tej samej sekundzie jeden z kosmyków jej blond włosów postanowił uciec z upięcia. Przygładziła go opuszkami palców. Przyjechała przecież do Beatrix, a przyjaciółka nie tolerowała niedoskonałości. Odkąd Charlotte pamiętała była nienagannie ubrana, zawsze wyprostowana i ... po prostu idealna. 

Podobnie zresztą jak ona sama....dla całej reszty świata wampirów. 

Ale...lady Black zerknęła na swój pognieciony strój podróżny. Nie. Z całą pewnością nie powinna teraz tutaj przyjeżdżać. 

- Charlotte! Jak miło, że nas odwiedziłaś.  

Blondynka poderwała głowę i zmrużyła oczy. Czy Beatrix Sakamaki była zdenerwowana. Wampirzyca zbyła szybko te niedorzeczne myśli. Uśmiechnęła się. 

- Byłam na wycieczce i pomyślałam, że tu zajrzę. Decyzja była trochę chaotyczna i przyznam, że nie zdążyłam się na nią przygotować...

- Nie szkodzi. - pośpiesznie odpowiedziała. 

- W każdym razie trochę żałuje, że nie wzięłam ze sobą Risette. Zapewne chciałaby zobaczyć jak mieszka Shuu.

- Lepiej nie. - powiedziała Bea tak cicho, że druga wampirzyca tego nie dosłyszała. Kątem oka zerknęła na korytarz znajdujący się za nią. Żadnego dzieciaka Cordeli na horyzoncie. Zwróciła się do swojej jedynej przyjaciółki. - Może wejdziesz? Nie możesz tutaj tak stać. 

Charlotte skinęła lekko głową i  oddała lokajowi swój kapelusz. Następnie Beatrix poprowadziła je obie do ogrodu. Usiadły przy stoliczku w altance. Cały czas dyskretnie rozglądała się dookoła. Nikt nie mógł im teraz przeszkodzić. 

- A gdzie jest twoje ukochane dziecko? Chciałabym się z nim przywitać. 

- Jest zajęty. 

- Czym takim? 

- Nauką. - odpowiedziała spokojnie. W sumie to była prawda. Reiji siedział aktualnie przy książce, ale Shuu już zdążył uciec. - Lokaj zaraz przyniesie herbatę.  Napijesz się? Wyglądasz na zmęczoną. 

Skinęła głową. - Ale to nie zmienia faktu, że krótka przerwa mu nie zaszkodzi. 

Beatrix zaśmiała się nerwowo, czym prawie zaszokowała złotowłosą. To był z całą pewnością niecodzienny widok. Nagle Bea zamarła. Charlotte odwróciła się i zobaczyła zbliżającego się Karla. Uśmiechnęła się na widok przyjaciela Richarda i pomachała do niego. 

- Witaj Charlotte. - pochylił się i pocałował powietrze koło jej policzka. Beatrix poczuła ukłucie zazdrości. Wiedziała, że to było niewinne, bo sam Karl nigdy nie tknąłby żony Blacka. Jednak jej nigdy nie okazał choć takiej czułości.. - Jak zwykle pięknie wyglądasz. 

Zaśmiała się. - Na tyle na ile można wyglądać z rozwianymi włosami i ubłoconą suknią. 

Puścił do niej oczko. - Pięknie. 

- Naprawdę powinniście mniej wymagać od Shuu. - jej oczy wędrowały naprzemiennie od Beatrix do Karla. - To nadal dziecko.

Beatrix właśnie otwierała usta, żeby jej odpowiedzieć, ale w ostatniej chwili zamarła. W ogrodzie zabrzmiały śmiechy dzieci. Charlotte poderwała głowę i spojrzała w ich stronę. Przez chwilę zamyślona lustrowała ich wzrokiem. Była ich trójka. Bawili się w berka. 

- Kiedy Richard wraca z Transylwanii? - zapytał ją Karl. 

- Jest już w domu. - odpowiedziała i wyrysowaną czułością na twarzy podjęła nowy temat. - Niemal od razu po powrocie postanowił nauczyć Risette jeździć konno, a teraz biedak praktycznie nie ma  spokoju. - zerknęła z powrotem w kierunku dzieci, ale już ich nie było. Spojrzała na zegarek. - Już tak późno?! Muszę wracać. Inaczej będą mnie szukać. Karl byłbyś tak miły i mnie odprowadził? 

Skinął głową i pomógł jej wstać. Razem wyszli przed dom. Nagle wampir zatrzymał się i objął ją w pasie. Nie zwróciła na to zbytniej uwagi. 

- Czyżbyś w końcu postanowiła pójść po rozum do głowy i zostawić Richarda dla mnie? - schylił głowę i jednym palcem uniósł jej podbródek do góry. Jego usta znajdowały się niebezpiecznie blisko jej. 

Charlotte prychnęła, po czym roześmiała się na cały głos. 

- Jeśli to zrobisz, będę musiała dać ci w twarz. 

- Nie zrobisz tego.

Puściła do niego oczko. - Wiesz, że zrobię, a mój mąż z pewnością to jeszcze poprawi. 

Zaśmiał się. - Wiem.

- Poza tym masz trzy żony i jeszcze ci mało? - nagle spoważniała i dotknęła ręką podbródka. - Jednak nie wiedziałam, że masz z nimi dzieci. 

- Żyjesz w swoim świecie Charlotte. Ale masz racje nie chwalę się żadnym swoim dzieckiem i nie ingeruje bezpośrednio w ich wychowanie.  

Kątem oka zetknęła na zbliżający się powóz. - Powiedziałabym, że może nie lubisz dzieci, ale widziałam jak bawisz się z moją córką albo kiedy autentycznie jest ci przykro, kiedy ona nie chce do ciebie przyjść.- westchnęła. - Współczuje twoim synom. 

- Niema czego. 

Następnie odwróciła się i od niego odeszła. Nie odwróciła się więcej. Wiedziała, że Karl już dawno zniknął. Kierowca pomógł jej wsiąść do powozu. Nie musiała długo czekać aż wyruszą. 

Kiedy mijali las Charlotte kątem oka zauważyła małego chłopca wspinającego się na drzewo. Przyjrzała mu się dokładniej. 

- Ładna mi nauka. - mruknęła pod nosem, po czym uśmiechnęła się do siebie. 

R+S II Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz