Rozdział 41

1.3K 171 15
                                    

Wiedziałam, że nie śpię. 

Słyszałam odgłosy krzątaniny w pomieszczeniu i ciche pojękiwania. Może nawet moje własne? Czułam ucisk na całym ciele. Ruszać mogłam chyba tylko głową i opuszkami palców. Po chwili stwierdziłam, że chyba leże na plecach. 

Uniosłam powieki. 

Znajdowałam się w jakimś pomieszczeniu. 

- Shuu? - szepnęłam i w miarę możliwości zaczęłam się rozglądać. - Jesteś tu? 

Nikt mi nie odpowiedział. Przekręciłam głową w drugą stronę i wtedy go zobaczyłam. Leżał nieprzytomny, przywiązany jakimś łańcuchem do ściany. Z głowy leciała mu krew. 

Momentalnie oprzytomniałam. - Shuu! Wstawaj! 

Oczy mi zaszły łzami. Przez chwilę spodziewałam się najgorszego. 

- Nie drzyj się. Żyje. 

Najpierw odetchnęłam z ulgą, a później poczułam ogromną nienawiść do osoby która mu to zrobiła. I nawet nie musiałam odgadywać kto to był. Spojrzałam w szaleńcze oczy wujka Francisa, paradoksalnie takie same jak moje własne. 

- Chce stąd wyjść. 

Zaśmiał się. - To oczywiste. - Podszedł do jakiejś szafki i ją otworzył. Zaczął czegoś szukać. Niestety nie dane mi było dowiedzieć się czego. 

- Tata ci tego nie odpuści. 

- Do tego zmierzam.

Poczułam rosnącą panikę. - Co chcesz zrobić?

Zatrzasnął drzwiczki, na co podskoczyłam. Kątem oka zauważyłam, że trzyma nożyczki. - Zabawić się słońce. 

Wciągnęłam gwałtownie powietrze. Robiło się naprawdę nieciekawie. Chciałam się poruszyć i.. dopiero teraz zauważyłam że naprawdę nie mogę! 

Byłam przymocowana grubymi pasami do drewnianego stołu, a dookoła mnie rozsypane są płatki róż. Takiego samego koloru jak te z ogrodu mojej mamy. 

Francis podszedł do mnie i chwycił za brodę. - Będziesz pięknym trofeum, nad moim nowym kominkiem. 

Nim zdążyłam się zastanowić nad jego słowami, usłyszałam trzask nożyczek. Krzyknęłam. 

Mężczyzna spojrzał na mnie z obrzydzeniem. - Nawet nie zacząłem cię ciąg, a ty już krzyczysz. Naprawdę jesteś odrazą tej rodziny. 

- C-czego zrobić?! 

- Oj tak. - pochylił się na wysokość mojego ucha. - Po kawałku, bardzo boleśnie, ale tak żebyś przeżyła jak najwięcej. A na końcu obedrzeć wszystko ze skóry i powiesić, jako największy symbol wygranej z Richardem.

Tego było za wiele. Zaczęłam się wyrywać i drzeć ze wszystkich sił, co niestety nie osłabiło zamiarów wampira ani odrobinę. Ze śmiechem przyłożył nożyczki do mojego płaszcza i zaczął go rozcinać. Błagałam go, żeby przestał, ale przynosiło to odwrotny skutek.

W końcu pierwsza warstwa mojego ubrania spadła na podłogę. Zaczęłam płakać. 

- Czemu ty to robisz?! 

Spojrzał na mnie zdziwiony, po czym przeciął kawałek mojej koszuli. Zahaczył przy okazji o moją skórę, więc syknęłam. - Co? A masz na myśli to? - wzruszył ramionami. - Wiesz twój ojciec zawsze miał wszystko. Rozpoczynając od tytułu, a kończąc na twojej matce. Zawsze chciałem odebrać mu to. - znowu zobaczyłam błysk szaleństwa w jego oczach. - W najokrutniejszy możliwy sposób. 

- Ale tata cię kocha. 

Zmroziło go. Przez chwilę wpatrywał się pustym wzrokiem w nożyczki, a następnie wpił je z całej siły w mój brzuch. 

W całym życiu nie czułam większego bólu. 

Francis spojrzał na moją krew, po czym odrzucił narzędzie w kąt. Moje oczy zaszły mgłą. 

- Ty mały nic nie warty smarkaczu! Tolerowałem jego cholerne zachowanie przez całe życie! Ciągłe wywyższanie się jego i jego przyjaciół nad moją nic nieznaczącą pozycją. - zacisnął pięści. - A jednak cały czas przy nim trwałem. Wykonywałem wszystkie jego polecenia. Poznałem go z Charlotte. Tą suką, która wybrała go tylko dlatego, bo był dziedzicem naszego rodu. 

- Przestań! - warknęłam płaczliwie. - Nie pozwolę ci obrażać moich rodziców!

- Ach tak? - po raz kolejny podszedł do szafki. Tym razem wyjął z niej ostry sztylet. Nagle przypomniałam sobie co tu robię. 

Ku mojemu zdziwieniu, odłożył go na bok. Chwilę później zaczął rozdzierać moją koszulę. Tak, że po chwile leżałam z całkowicie odkrytym brzuchem i klatką piersiową. 

Zamknęłam oczy. 

Czy mogłam liczyć na jakikolwiek ratunek?

Tym czasem znowu poczułam dźgnięcie. O dziwo gorszę od poprzedniego. Zacisnęłam pięści i powstrzymałam łzy. Boże jak bolało. 

Zaraz nastąpiło kolejne. Tym razem już nie wytrzymałam i krzyknęłam. 

- Przestań. Błagam cię. - szepnęłam słabo. 

- Och nie. To jest za bardzo ekscytujące. 

Z kąta pokoju dobiegło mnie jęknięcie Shuu. Zauważyłam, że wokół niego na podłodze jest krew. Bardzo dużo krwi. Chwilę mi zajęło stwierdzenie, że to jest przecież moja krew, która w tym momencie była praktycznie wszędzie. 

- Risette? - podniósł powieki i spojrzał w moją stronę. Uśmiechnęłam się słabo przez łzy. Potrząsł głową, żeby całkowicie oprzytomnieć. 



Chyba jestem sadystką. Bo jak na razie to mój ulubiony rozdział jest XDD 

Ludzie piszcie komentarze. Miłe, niemiłe. Wszystko mi jedno :D 

R+S II Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz