Rozdział 18

2.7K 271 13
                                    

- Czy ty musisz być tak piekielnie głośna?! - syknął porządnie wkurwiony Subaru. - Zaraz ktoś nas usłyszy! 

- Przepraszam. - mruknęłam nienawistnym tonem. - Nie moja wina, że troszeczkę się denerwuje swoim pierwszym włamaniem do szpitala i...

- Cicho bądź! 

- To na mnie nie krzycz! 

- Cassie do jasnej cholery! Ja przynajmniej szepcze! 

Przewróciłam oczami i rozejrzałam się dookoła. Na szczęście było pusto. Zwróciłam się z powrotem do wampira, który właśnie czytał kartę Maxa. - I co? Które piętro?

- Trzecie. Oddział zamknięty. Pokój numer 14. - wciąż lustrował wzrokiem tekst, nagle zaśmiał się szyderczo. - Nie wierzę. Naprawdę wzywali mu egzorcystę? 

W końcu schował kartkę do koperty. - Przejrzałem dokładnie rozpiskę dyżurów. W tej chwili na oddziale jest jedna pielęgniarka, która powinna pójść na przerwę za jakieś 10 minut. Ponieważ druga jest na zwolnieniu, będzie pusto. 

- Mam pytanie. 

Zmarszczył podejrzliwie brwi. -Jakie? 

- Dlaczego nie możemy po prostu wskoczyć przez okno? Czy naprawdę musimy odgrywać te śmieszną szopkę i bawić się w zbrodniarzy? - wskazałam na śmieci za którymi się schowaliśmy. - To przecież nie ma najmniejszego sensu! 

- Czyżby? - uniósł brwi. - Bo według mnie sensu nie ma ingerowanie w plan, który i tak się nie powiedzie. Po pierwsze nie wiedzielibyśmy, które to jest okno. Po drugie. Musielibyśmy ryzykować, że ktoś nas zobaczy. I po trzecie. Ja bym doskoczył, ale czy ty...

- Dobra rozumiem. - syknęłam przez zaciśnięte zęby. - Jakie mam szczęście, że tu jesteś. 

Odczekaliśmy pozostały czas, a kiedy pielęgniarka udała się na wyznaczoną przerwę, ruszyliśmy schodami na górę. Szukałam wzrokiem właściwego pokoju, a gdy go w końcu znalazłam, serce załomotało mi w piersi. 

- Nie wchodzisz? - spytał mnie Subaru, kiedy stałam jak ostatni kołek przed drzwiami. 

- Boje się. - szepnęłam. 

- Zawsze możemy wrócić. - powiedział obojętnie, po czym mruknął do siebie. - To będzie chyba najlepsze wyjście. 

Słysząc jego słowa, pokręciłam przecząco głową, a następnie chwyciłam klamkę. W pierwszej chwili zemdliło mnie, przez zapach chemikaliów. W drugiej zauważyłam małe łóżko, stojące na środku pokoju, a w nim małą blond główkę wystającą zza kołdry. 

- Max? - powiedziałam cicho i zaczęłam kierować się w stronę chłopca. - Max. 

Kiedy znalazłam się tuż przy nim, delikatnie położyłam mu dłoń na policzku. Ten drobny gest sprawił, że chłopiec otworzył oczy i zaczął się we mnie wpatrywać. 

- Dzień dobry braciszku. 

R+S II Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz