Rozdział 88

1K 84 29
                                    

Zacisnęłam mocniej mały kamyk, który cały czas trzymałam w dłoni. Jego poważny ton nie wróżył nic dobrego. Siłą woli spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się lekko. Było za późno na ucieczkę. Zanim się odezwałam przełknęłam ślinę. 

- Tak? O co chodzi? 

- O nic ważnego, znaczy nie, to jest...

Znowu się zawiesił i rozejrzał dookoła. Patrzył się na wszystko tylko nie na mnie. Rozśmieszyło mnie to mimowolnie. Nie mogłam też nie porównać tego z zachowaniem Shuu, który przy każdej naszej rozmowie, nieważne jak trudnej, patrzył się w moje oczy i tylko w moje oczy. Jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie. Uśmiechnęłam się szerzej. Przy nim to ja zawsze odwracałam wzrok pierwsza.  

- Chciałem powiedzieć, że...

Zrezygnowana wypuściłam kamień z dłoni. Nie słyszałam plusku wody. Nie słyszałam nic. Obserwowałam uważnie wampira, który najwidoczniej również bił się z myślami. Wiedziałam doskonale co chce mi powiedzieć. Od naszego pocałunku w moim domu wiedziałam, że nasza przyjaźń skończy się na tej rozmowie. A jednak nie zrobiłam teraz niczego, żeby go powstrzymać, żeby chociażby uratować cokolwiek z naszej dziecięcej relacji. 

Może dlatego nigdy nie zamierzałam powiedzieć Shuu, że go kocham? Jednakże jego już dawno straciłam. Czy mogłam go stracić jeszcze bardziej? Nie. To byłoby głupie. 

- Edgar. - wypowiedziałam cicho jego jedyne prawdziwe imię. - Zastanów się dobrze, czy chcesz mi to powiedzieć. 

Spojrzał na mnie zdezorientowany. Złapałam go za rękaw i oparłam czoło o jego ramię. Łzy zakręciły mi się pod powiekami. Chwilę później on odnalazł moją dłoń i ją ścisnął. 

- Ty wiesz, że cię kocham, prawda?

Kiwnęłam potakująco głową, nie odrywając się od jego bluzy. 

- Ja też cię kocham. - powiedziałam w końcu, znów spoglądając mu w oczy. Tym razem nie uciekł spojrzeniem. Mimo widocznego bólu. - Ale nie w ten sam sposób.

- Wiem to. Żywiłem jeszcze odrobinę nadziei, kiedy dałaś mi się wtedy pocałować.

No tak. Może Subaru miał rację, mówiąc mi kiedyś, że jestem chodzącym utrapieniem. Przetarłam jak zwykle zaspane powieki. 

- To był mój błąd. Przepraszam. Nie chciałam bawić się twoimi uczuciami. To nigdy nie było w mojej intencji. 

- To też wiem. - wyciągnął rękę z zamiarem dotknięcia moich włosów, ale powstrzymał się w ostatniej sekundzie. Poczułam bolesny uścisk w sercu. "Lepiej nie" mruknął pod nosem, a ja kiwnęłam tylko głową. 

 - Robi się późno. - stwierdziłam nagle. Byłam zmęczona tą rozmową.

- To prawda. - przyznał mi rację Yuma, po czym zeskoczył z murka. - Odprowadzę cię do domu. 

- Idź sam. Muszę jeszcze coś załatwić. - wyjęłam z kieszeni telefon, żeby nie zadawał dalszych pytań i pożegnałam się z nim szybko. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, miałam już dawno wykręcony numer do Yui. Modliłam się w duchu, żeby nie odebrała. Zamierzałam spędzić trochę chwil w samotności, a ona była mi tylko potrzebna do bezpiecznego ulotnienia się z widoku. 

Kiedy byłam już za polem widzenia wampira, wyłączyłam telefon. Po zapachu wyczułam, że również i on zaczął się oddalać. 

- Co za kaszana. - prychnęłam i złapałam się za włosy. Najpierw Shuu, teraz Yuma. 

Nagle usłyszałam głośny za plecami znajomy śmiech. Odwróciłam się szybko. 

- Laito? Co ty tutaj robisz? 

- Zwiedzam miasto. - puścił mi oczko. - Co taka ślicznotka jak ty robi tu sama?

Kiwnął głową na chodnik, po czym bez dalszych słów mnie minął. Odruchowo podreptałam za nim. 

- Nie wie co ze sobą zrobić. - stwierdziłam. 

Roześmiał się. - Mógłbym ci podać parę interesujących pomysłów, które możesz zrobić sama albo ze mną. 

Przewróciłam oczami, ale się uśmiechnęłam. Miałam pewien pomysł. 


R+S II Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz