Zacisnęłam mocniej mały kamyk, który cały czas trzymałam w dłoni. Jego poważny ton nie wróżył nic dobrego. Siłą woli spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się lekko. Było za późno na ucieczkę. Zanim się odezwałam przełknęłam ślinę.
- Tak? O co chodzi?
- O nic ważnego, znaczy nie, to jest...
Znowu się zawiesił i rozejrzał dookoła. Patrzył się na wszystko tylko nie na mnie. Rozśmieszyło mnie to mimowolnie. Nie mogłam też nie porównać tego z zachowaniem Shuu, który przy każdej naszej rozmowie, nieważne jak trudnej, patrzył się w moje oczy i tylko w moje oczy. Jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie. Uśmiechnęłam się szerzej. Przy nim to ja zawsze odwracałam wzrok pierwsza.
- Chciałem powiedzieć, że...
Zrezygnowana wypuściłam kamień z dłoni. Nie słyszałam plusku wody. Nie słyszałam nic. Obserwowałam uważnie wampira, który najwidoczniej również bił się z myślami. Wiedziałam doskonale co chce mi powiedzieć. Od naszego pocałunku w moim domu wiedziałam, że nasza przyjaźń skończy się na tej rozmowie. A jednak nie zrobiłam teraz niczego, żeby go powstrzymać, żeby chociażby uratować cokolwiek z naszej dziecięcej relacji.
Może dlatego nigdy nie zamierzałam powiedzieć Shuu, że go kocham? Jednakże jego już dawno straciłam. Czy mogłam go stracić jeszcze bardziej? Nie. To byłoby głupie.
- Edgar. - wypowiedziałam cicho jego jedyne prawdziwe imię. - Zastanów się dobrze, czy chcesz mi to powiedzieć.
Spojrzał na mnie zdezorientowany. Złapałam go za rękaw i oparłam czoło o jego ramię. Łzy zakręciły mi się pod powiekami. Chwilę później on odnalazł moją dłoń i ją ścisnął.
- Ty wiesz, że cię kocham, prawda?
Kiwnęłam potakująco głową, nie odrywając się od jego bluzy.
- Ja też cię kocham. - powiedziałam w końcu, znów spoglądając mu w oczy. Tym razem nie uciekł spojrzeniem. Mimo widocznego bólu. - Ale nie w ten sam sposób.
- Wiem to. Żywiłem jeszcze odrobinę nadziei, kiedy dałaś mi się wtedy pocałować.
No tak. Może Subaru miał rację, mówiąc mi kiedyś, że jestem chodzącym utrapieniem. Przetarłam jak zwykle zaspane powieki.
- To był mój błąd. Przepraszam. Nie chciałam bawić się twoimi uczuciami. To nigdy nie było w mojej intencji.
- To też wiem. - wyciągnął rękę z zamiarem dotknięcia moich włosów, ale powstrzymał się w ostatniej sekundzie. Poczułam bolesny uścisk w sercu. "Lepiej nie" mruknął pod nosem, a ja kiwnęłam tylko głową.
- Robi się późno. - stwierdziłam nagle. Byłam zmęczona tą rozmową.
- To prawda. - przyznał mi rację Yuma, po czym zeskoczył z murka. - Odprowadzę cię do domu.
- Idź sam. Muszę jeszcze coś załatwić. - wyjęłam z kieszeni telefon, żeby nie zadawał dalszych pytań i pożegnałam się z nim szybko. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, miałam już dawno wykręcony numer do Yui. Modliłam się w duchu, żeby nie odebrała. Zamierzałam spędzić trochę chwil w samotności, a ona była mi tylko potrzebna do bezpiecznego ulotnienia się z widoku.
Kiedy byłam już za polem widzenia wampira, wyłączyłam telefon. Po zapachu wyczułam, że również i on zaczął się oddalać.
- Co za kaszana. - prychnęłam i złapałam się za włosy. Najpierw Shuu, teraz Yuma.
Nagle usłyszałam głośny za plecami znajomy śmiech. Odwróciłam się szybko.
- Laito? Co ty tutaj robisz?
- Zwiedzam miasto. - puścił mi oczko. - Co taka ślicznotka jak ty robi tu sama?
Kiwnął głową na chodnik, po czym bez dalszych słów mnie minął. Odruchowo podreptałam za nim.
- Nie wie co ze sobą zrobić. - stwierdziłam.
Roześmiał się. - Mógłbym ci podać parę interesujących pomysłów, które możesz zrobić sama albo ze mną.
Przewróciłam oczami, ale się uśmiechnęłam. Miałam pewien pomysł.
CZYTASZ
R+S II Diabolik Lovers
FanfictionKiedy podczas ulewy, Cassie wraz z rodziną jedzie samochodem, nagle widzi drobną blondynkę, biegnącą w ich stronę. Wszystko dzieje się szybko. Przerażenie, krzyk, na końcu uderzenie i krew. Potem już nic. Dziewczyna traci przytomność. Tydzień późn...