Rozdział 48

1.3K 165 14
                                    

Przekręciłam się na bok, po czym wtuliłam się w ciepłą kołdrę. Pachniała Shuu. Otworzyłam jedno oko, a po chwili drugie. Czy ja jestem tu, gdzie właśnie myślę, że jestem?

Podniosłam się z poduszek i rozejrzałam się po pokoju. Byłam sama. Powoli wstałam z łóżka i zrobiłam parę kroków. Zadziwił mnie fakt, że już nie czułam żadnego bólu. Moje wczorajsze ran najwidoczniej się zagoiły. 

Przejechałam językiem po zębach i przypomniało mi się co wczoraj zrobiłam. Piłam krew. Ja piłam krew! I to krew Shuu! Spiekłam buraka. A najgorsze, że mi się podobało. 

Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam do wyjścia. Kątem oka zauważyłam, że ubrania które miałam na sobie są całe w zaschniętej krwi. 

Odszukawszy swój pokój,  chwyciłam pierwsze lepsze ubrania i zaczęłam się przebierać. W pewnej chwili nie mogłam się powstrzymać i zerknęłam na swoje odbicie. Faktycznie moje wczorajsze rany zniknęły, ale blizny z dzieciństwa nadal tam były. 

- I chyba już zostaną. - mruknęłam zirytowana i założyłam fioletową koszulkę. 

  W tej samej chwili usłyszałam walenie w drzwi. Już chciałam krzyknąć "otwarte", ale nie zdążyłam. Do pokoju wszedł Subaru. 

- Po co pukasz, skoro i tak nie zamierzasz czekać, aż ci otworzę? - prychnęłam. 

- Ts. - usiadł na moim łóżku i zaczął się we mnie wpatrywać. - Jesteś dla nas chodzącym utrapieniem. 

Zatrzymałam się w pół kroku. - Co proszę?!

- Zdajesz sobie sprawę, że wczoraj wszyscy cię szukali? 

Pokręciłam przecząco głową. Poczułam się okropnie. - Skoro przyszedłeś tu tylko po to, żeby mi to powiedzieć to możesz już sobie iść. 

Wstał i zrobił parę kroków w stronę drzwi. - Ale..cieszę się, że ostatecznie wciąż żyjesz. 

A więc o to chodziło! Uśmiechnęłam się od ucha do ucha, po czym rzuciłam się mu na szyje. Zdębiał na chwilę, ale mnie nie odepchnął. Odsunęłam się od niego. 

- Jestem głodna jak wilk. Czy śniadanie już było? 

- Nie wiem. Nie byłem na nim. 

- Rozumiem. I pewnie nie widziałeś też Shuu, prawda?

Przewrócił oczami. - Nie obchodzi mnie co robią moi bracia. 

Zamyśliłam się. Chyba nie zamierza mnie unikać jak do tej poru? Poczułam rosnącą panikę. 

- Cassie! Do cholery odpowiesz mi?! 

- A-a o co chodzi? 

- Ts. O nic.

- Subaru!!! 

- Idę do kuchni. Idziesz ze mną zjeść to śniadanie czy nie? 

Kiwnęłam głową, po czym razem wyszliśmy z pokoju. 

- I przestań martwić się na zapas. Pojechał gdzieś rano, ale Reiji mówił, że wróci przed południem.

Odetchnęłam z ulga. 

- Czekaj! Mówiłeś, że nie wiesz gdzie on jest!

- Nie. Mówiłem, że mnie to nie obchodzi. 

Prychnęłam. - Jesteś irytujący. 

Nie odpowiedział. Może się obraził? Ale gdyby to zrobił to chyba by mnie tu zostawił, prawda? 

R+S II Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz