Rozdział 60

1.1K 118 69
                                    

- Mówię wam po raz ostatni, że sobie poradzę! - warknęłam prosto do telefonu. Rzadko kiedy wpadałam w taki stan ożywienia, ale moi starsi bracia od dzieciństwa potrafili doprowadzić mnie do krańca wytrzymałości. - Nie musicie do mnie dzwonić co dwie minuty.

- Ale Hikari, ty przecież nigdy jeszcze nie opuszczałaś sama domu. - powiedział Taschi, mój najstarszy brat.  - Chyba mamy prawo..

- I najwyższa na to pora! - huknęłam, nie dając mu skończyć. Gdyby nasza matka mnie teraz widziała, prawdopodobnie dostałaby ataku. Kto jak kto, ale ja zawsze byłam jej ukochaną, dystyngowaną córeczką. Wyjrzałam za okno limuzyny. Powoli zbliżaliśmy się do posiadłości Sakamaki. - Macie mi coś jeszcze do powiedzenia, bo się rozłączam?

- Masz do nas dzwonić. - powiedział rozjuszony Haru, mój bliźniak, który najzagorzalej sprzeciwiał się mojemu wyjazdowi. - Codziennie. Nie ufam tym wampirom ani trochę. 

Przewróciłam oczami. Zazwyczaj gdy chodziło o mnie, nie ufali nikomu. Przeczesałam palcami swoje czerwone jak krew włosy. Na coś takiego mogłam sobie pozwolić tylko w samotności. I na przeklinanie zresztą też.

- Cholerna etykieta. - syknęłam.

- Coś ty powiedziała?! - oburzył się mój ostatni brat, Nobu. 

Złapałam się szybko za usta. Zapomniałam, że z nimi rozmawiam. 

- Coś przerywa. Muszę kończyć.

Coś jeszcze mówili, ale szybko wyłączyłam rozmowę. Z ulgą opadłam na fotel i pogłaskałam Maki. Kotka jak zwykle cicho pomruczała, a następnie zapadła w głęboki sen. 

- Ciekawe jaki on jest? 

Oczywiście miałam na myśli swojego narzeczonego, któremu zostałam przypisana w wieku 11 lat. Oczywiście nikt nie sprawił mi przyjemności poznania go. Wiedziałam tylko to, że był synem króla wampirów. Zanim się zorientowałam, samochód już przekraczał bramę. Pierwszy raz od wyjazdu z domu zrobiło mi się autentycznie słabo. No bo jakby nie patrzeć byłam niezapowiedzianym gościem. Poza walizkami miałam ze sobą list od Karlheinza, który wyjaśniał dlaczego tu jestem. 

Limuzyna zatrzymała się na podjeździe. Kierowca wysiadł jako pierwszy, po czym podszedł do moich drzwi i pomógł mi wysiąść. Przybrałam maskę chłodnej wyniosłości. Nawet nie spojrzałam na mężczyznę. 

- Możesz wnieść moje bagaże. - oświadczyłam, po czym ruszyłam do przodu. Maki niestety musiałam zostawić. Modliłam się w duchu, żeby kierowca o niej nie zapomniał. 

O dziwo nie musiałam pukać. Dom był otwarty. Weszłam do środka i przejechał spojrzeniem po wnętrzu. Prawie zagwizdałam. Rezydencja godna króla. Mimowolnie poczułam się niezręcznie. Co ja mam teraz robić? Gdzie powinnam iść?

Kiedy rozważałam cofnięcie się i zadzwonienie dzwonkiem usłyszałam czyjeś kroki. 

- Słyszałem samochód. - powiedział nieznajomy głos, dochodzący z pobliskiego korytarza. - Cassie? Zapomniałaś czegoś? 

Zza zakrętu wyszedł wysoki, fioletowoczarnowłosy mężczyzna. Nosił okulary, a gdy mnie zobaczył jego wyraz twarzy nie zmienił się ani odrobinę. Chociaż nie. Jego czerwone oczy zaczęły mnie krytycznie oceniać. Tak jak moja rodzina, kiedy gdzieś wychodziliśmy. 

- Tajimara Hikari. - pochyliłam się. To było pierwsze co mi przyszło do głowy. - Przybyłam tutaj na rozkaz aktualnego króla wampirów. Jestem narzeczoną jego najstarszego syna. 

Ta cisza trwała w nieskończoność. - To on ma dwie narzeczone? 

- Nie. - wyprostowałam się. - Tylko mnie. 

Tego byłam pewna, bo czytałam wczoraj nasz kontrakt. 

- Reiji kto przyszedł? - usłyszałam wołanie kolejnej osoby, która sekundę później również pojawiła się w holu. Za nią dwie kolejne. 


No i się pojawiła :DD

Czy Shuu zakocha się w nowej narzeczonej? A może pozostanie wierny starej? Tego dowiecie się w kolejnych rozdziałach mojego ff...

DAM DAM DAM

R+S II Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz