Rozdział 61

999 121 43
                                    

Z podniesioną głową podałam okularnikowi kopertę z listem od Karlheinza. Bez słowa ją otworzył i przeczytał. 

- A któż to taki? - zapytał głośno ten w kapeluszu, po czym puścił do mnie oczko. - Nowa narzeczona? Dzień dobry jestem Laito. 

- Wygląda na to, że tak. - westchnął Reiji, ale natychmiast go naprostował. - Ale nie ciesz się zbyt szybko. To własność Shuu. 

Miś, którego trzymał jeden z nich właśnie upadł na podłogę. - Druga?  

- Nie. Wygląda na to, że on i Cassie nie są już zaręczeni. 

- Nie są zaręczeni? - zdziwił się Laito. - Nie mogłeś wcześniej? 

- Ale galimatias. - prychnął kolejny, a następnie zwrócił się prosto do mnie. - To czemu zawdzięczamy tę cudowną wizytę? 

- Komu. - poprawiłam. - Wasz ojciec życzy sobie, żebym od dzisiaj tu z wami mieszkała. 

Nastała cisza.

- Nie potrzebujemy kolejnego problemu. - powiedział, po czym odwrócił się na pięcie. 

- Ayato odchodzenie uprzednio nawet się nie przestawiając jest niegrzeczne. 

- Niech idzie. - machnęłam ręką zbyt zdenerwowana, żeby myśleć o "poprawnym" przedstawieniu się. 

- Dokładnie. Niech idzie. - powiedział radośnie Laito, po czym znalazł się blisko mnie. - Chętnie cię oprowadzę. 

Już chciałam podziękować za jego miłą propozycję i na nią przystanąć, ale w ostatniej chwili słowa zamarły mi na ustach. Wampir zbliżył się za bardzo, po czym położył dłoń na moim biodrze. Odsunęłam się szybko, na co on się głośno roześmiał. 

- Świętoszka z ciebie, wiesz? 

- Może. - burknęłam. - I co z tego? 

Uśmiechnął się tajemniczo, po czym wraz z pozostałymi wyszedł z pomieszczenia. Znowu zostałam sama z Reiji. Chyba z nim. Zauważyłam, że po raz kolejny się we mnie wpatruje. 

- Ehm...coś nie tak? 

- Nie. Chodź zaprowadzę cię do twojego pokoju.  

Kiwnęłam głową. Zanim się obejrzałam od już wychodził, więc szybko go dogoniłam. Mijaliśmy kolejno różne pomieszczenia. Po paru minutach jednak ta cisza zaczynała mi działać na nerwy. 

- Kiedy będę miała okazje spotkać swojego narzeczonego? 

- Nie wiem. - odpowiedział obojętnie. - Pewnie leży gdzieś na kanapie. 

To oczywiście zamknęło temat. Żyłka na moim czole zmarszczyła się jeszcze bardziej. 

- Myślałam, że jestem jego pierwszą narzeczoną. 

- Myśleć można o wielu rzeczach. 

Zaraz go uderzę. 

Zamiast tego się zaśmiałam. - Ale chyba nie jest dla mnie wielkim zagrożeniem, prawda?

Tym razem się zatrzymał. Stał tak dobrą chwilę, po czym zwrócił się w moją stronę. - Nawet najmniejszym. Ale dla swojego dobra lepiej się do niej w przyszłości nie porównuj. 

Dziwnie zabrzmiało. Skinęłam lekko głową. Ponieważ nie wiedziałam co powiedzieć, z ulgą przyjęłam wiadomość, że już jesteśmy koło mojej nowej sypialni. 

R+S II Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz