Rozdział 58

1K 136 25
                                    

My naprawdę byłyśmy głupie. 

W powietrzy dosłownie dało się wyczuć tą jawną chęć mordu. Już przy samym wejściu, ledwie udało się uniknąć rękoczynów. Oczywiście ja zawzięcie brnęłam w ten burdel dalej i o dziwo z początku udawało mi się podtrzymywać konwersacje. No. Z początku. Teraz sarkastyczne uwagi Kou i jeszcze gorsze riposty Laito w pięknym stylu pogrzebały wszystkie moje dotychczasowe starania. 

- To było głupie. - powiedział mi do ucha Subaru, jakbym nie wiedziała tego sama. Przewróciłam oczami. Upił łyk białego wina. - Naprawdę wyjeżdżasz? 

- Mhm. 

- A kiedy zamierzasz wrócić?

Wzruszyłam ramionami. 

- Na prawdę jesteś nieodpowiedzialna. 

- Cicho. 

- Słucham? - spojrzał na mnie zirytowany. - Co powiedziałaś?

- Powiedziałam cicho!

W tym samym momencie odwróciłam wściekła wzrok i niemal od razu napotkałam oczy Shuu. Odkąd przekroczył próg niczego nie powiedział. Mnie za to coraz bardziej nęciło, żeby zapytać go o narzeczoną. Czy widział się z nią? Czy podobało mu się? I najważniejsze, gdyż jakby na to nie patrzeć jestem kobietą, dodatkowo ex. Czy była ładniejsza ode mnie? 

Z tym ostatnim nie przesadzajmy. Przez moje blizny każdy jest ładniejszy ode mnie. 

- Risette? - odwróciłam się i spojrzałam na Edgara. - Możemy porozmawiać?Na osobności?

- Oczywiście. -  powiedziałam od razu, po czym wstałam z kanapy. Zaprowadziłam go do oranżerii. W sumie miło było zostawić tą lodową grupkę w salonie. - Coś się stało?

- Chciałem zapytać o to samo. - powiedział w końcu, przez wyraźnie się zastanawiał co powiedzieć. - Może się uśmiejesz, ale w twoim wyglądzie coś się zmieniło. Konkretniej w oczach. Mam wrażenie, że nie ma w nich tego błysku. 

- Ach tak?

- Jakby coś z ciebie ulatywało. Shuu chyba też to zauważył. - powiedział nagle. - Widziałem go gdy wchodził. Kiedy cię zobaczył na chwilę zamarł, ja chyba też zresztą. Ale może chodziło mu o coś innego?

Nie zwróciłam większej uwagi na drugą część jego wypowiedzi. To aż tak bardzo widać?

- Może mi to wyjaśnisz? - zachęcił.

- Myślałam, że już się z tym pogodziłam. - szepnęłam. 

- Z czym? - podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy. 

Dlaczego on mi każe o tym myśleć i mówić. - Yuma. On ma narzeczoną.

- K-kto?

- Shuu. - rzuciłam się mu w ramiona. Spiął się. O dziwo tym razem nie płakałam. Może naprawdę coś ze mnie uciekało. - Nie wiem co o tym myśleć. 

 Wampir zaczął mnie gładzić po włosach. 

- Shuu jest zaręczony? - spytał, warząc każde słowo. 

Skinęłam głową. 

- I już nic się nie da zrobić? 

- Nie. Kontraktu nic nie zatrzyma. 

Jego dłoń przestała dotykać moich włosów, ale po chwili dotknęła mojego podbródka. - Jaka szkoda. 

Do samego końca nie wiedziałam co on zamierza. Dopiero, gdy mnie pocałował, oprzytomniałam. Siłą woli stłumiłam odruch, żeby się wyrwać. Przecież mogłam to robić. Nie byłam z nikim niczym związana. 

Chociaż nie mogłam się powstrzymać, żeby nie porównać obu wampirów. 

Pocałunek Edgara różnił się od pocałunku Shuu. Brakowało mu tego czegoś, czymkolwiek to było. Nagle wampir przejechał dłonią po moich plechach. I nic. Gdy Sakamaki to zrobił w sali muzycznej myślałam, że oszaleje. Tutaj tego nie było. Oddałam jednak pocałunek. Na nim o dziwo wywarł większe wrażenie. 

Usłyszałam szelest. Odwróciłam wzrok... prosto na Shuu. 

Odepchnęłam od siebie wampira. 

Gdyby Shuu się wściekł, nie wywarłoby to na mnie takiego wrażenia jak teraz. A zobaczyłam na jego twarzy wyraźny smutek. Dopiero później złość. 

- Dlaczego go pocałowałaś? - zapytał, podchodząc do nas bliżej. 

- Bo może. - objął mnie Yuma, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. - Przecież już nie jest niczym z tobą związana. 

Nieprawdopodobne. Najpierw był praktycznie zrozpaczony, później wściekły a teraz jego wyraz twarzy nie pokazywał niczego. Byłam mu obojętna. Ja byłam mu obojętna. 

Bolało jak cholera. 

- Czemu mi nie powiedziałeś, że masz narzeczoną? Mało tego kazałeś mi żyć z tą świadomością? - ostatniej części nie powiedziałam, ale trzeba przyznać, bardzo chciałam. 

- Chyba nie pomyślałem, żeby zadać sobie ten trud. - powiedział po prostu, całkowicie znudzony. Nigdy nie zwracał się tak do mnie. 

- Szkoda. - wycedziłam, po czym ruszyłam do wyjścia z oranżerii. Jednak gdy mijałam wampira, zatrzymałam się na chwilę. Spojrzałam mu w oczy. Nie wyrażały niczego. Prawdopodobnie tak samo jak moje. Nie myśląc nad tym co robię wymierzyłam mu siarczysty policzek. 

Część twarzy miał czerwoną, ale nawet się nie poruszył. 

- Do widzenia. - syknęłam, po czym ich zostawiłam. 

To minie. Zapewniałam samą siebie. To ukłucie w okolicach serca. 

Na pewno kiedyś minie. 


Bardzo dziękuje wszystkim za komentarze :D Motywujecie mnie bardzo, a biorąc pod uwagę moją wysoką samokrytykę to podwójnie miłe :3

I co Spiderizma, spełniła się jakaś twoja teoria?  XDD

R+S II Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz