- Więc czemu tak stoisz? - spytał mnie wujek, na jego twarzy zagościł uśmiech.
Pokręciłam głową. Risette to przecież twoja rodzina! Nie bądź głupia. Zrobiłam krok do przodu i odwzajemniłam czarujący uśmiech. Po chwili Francis wyciągnął do mnie ręce. Myślałam, że chce mnie przytulić..
Tym czasem on w jednej chwili zamknął dłonie na mojej szyi.
Mimo, że uścisk był naprawdę lekki zdębiałam.
- Wujku? Co ty robisz? - przełknęłam ślinę. Ogarnęła mnie panika. Bałam się krzyknąć, poruszyć, przez chwilę nawet oddychać. Czy on chce zrobić to o czym ja myślę?!
- Powinnaś uważać. - powiedział spokojnie. - Masz taką delikatną szyje. Co by się stało, gdyby ci ludzie zrobiliby ci tak?
Powoli zaczął ściskać moją szyję. W końcu zaczynałam tracić dech. A jednak cały czas stałam nieruchomo. Zupełnie tak jakbym do końca miała nadzieje, że wampir jeszcze przestanie.
Ale nie przestawał.
Nagle usłyszałam huk. Chwilę później Francis mnie puścił i szybko złapał się za głowę.
- Przeklęty ograniczenie mocy. - wymamrotał po nosem, po czym spojrzał za siebie.
Zrobiłam to samo i dostrzegłam Shuu, trzymającego ciężki kamień.
- Risa! Nic ci się nie stało? - podbiegł do mnie.
- N-nie, ale Shuu co ty tutaj robisz? Czy nie miałeś być teraz w drodze do domu?!
Uśmiechnął się słabo. - Nie mogę być mniej odważny od mojej narzeczonej, prawda?
Zbyłam szybko uczucie, które mówiło mi, że nie powiedział mi całej prawdy i wzięłam go za rękę. Chciałam jak najszybciej stąd zniknąć.
- A wy gdzie?! - złapał mnie za ramię Francis i ścisnął z całej siły. Kątem oka dostrzegłam, że zrobił to samo mojemu przyjacielowi.
Zrobiło mi się słabo.
- Nie uciekniesz mi skarbie.
To było ostatnie co zapamiętałam.
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale te wspomnienia strasznie ciężko mi się piszę ;-;
CZYTASZ
R+S II Diabolik Lovers
FanfictionKiedy podczas ulewy, Cassie wraz z rodziną jedzie samochodem, nagle widzi drobną blondynkę, biegnącą w ich stronę. Wszystko dzieje się szybko. Przerażenie, krzyk, na końcu uderzenie i krew. Potem już nic. Dziewczyna traci przytomność. Tydzień późn...