Kiedy Shuu tylko zniknął mi z oczu, udałam się z powrotem do gabinetu. Następnie usiadłam przy biurku i włączyłam laptopa, który tam leżał. Z początku przeraziła mnie ilość zer na moim koncie. Jakby na to nie patrzeć przez większość swojego życia należałam do średniej klasy społecznej, nie do arystokracji. A przecież gdy byłam mała, szczerze nie interesowałam się finansami.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Zamknęłam komputer. Przez chwilę poczułam się jakbym robiła coś złego. - Proszę.
W progu pojawił się Izo. - Czy życzy sobie pani czegoś? Kawy, herbaty?
Pokręciłam przecząco głową. - Nie dziękuje.
- Proszę pamiętać, że w razie potrzeby jestem do pani dyspozycji.
Kiedy wychodził dostałam nagłego olśnienia. Poderwałam się zza biurka.
- Izo! Czekaj!
- Słucham panią?
- Chciałabym odwiedzić przyjaciela, ale nie za bardzo wiem jak się do niego dostać.
- Rozumiem. - odpowiedział spokojnie. - Proszę mi powiedzieć nazwisko i dać dwie minuty na przygotowanie limuzyny.
Oniemiałam na chwilę. - To my mamy limuzynę?!
- Pani ma limuzynę. - sprostował delikatnie. - Jak brzmi nazwisko pani przyjaciela?
- Mukami.
- Proszę mi dać dwie minuty.
Wyszedł na korytarz. Szybko wyłączyłam komputer, po czym zeszłam na parter. Ku mojemu zaskoczeniu czekali tam dwaj mężczyźni w uniformach. Jeden z nich trzymał mój płaszcz. Ukłonili się oboje na mój widok.
- Panna Black bardzo nam miło. - powiedział uprzejmie ten wyższy. - Jestem Tim i będę pani nowym szoferem.
Skinęłam głową. W tym czasie drugi mężczyzna pomógł mi założyć płaszcz.
- Kiedy będzie gotowy samochód? - spytałam zmieszana.
- Już jest. Czekaliśmy na panią.
Kurcze. Izo ma powera. Skinęłam głową i podziękowałam im za pracę. Razem z Timem wyszliśmy na zewnątrz. Kiedy byliśmy na podjeździe otworzył mi drzwi limuzyny. Na wszelki wypadek powiedziałam jeszcze raz, gdzie chciałabym jechać. Okazało się, że Izo naprawdę niczego nie pominął.
Przez całą drogę wpatrywałam się w okno. Mojej uwadze nie umknął żaden szczegół krajobrazu. Prawie zamarłam, kiedy mijaliśmy bramę Mukamich. Zauważyłam Azuse, stojącego w oknie i wpatrującego się prosto w moją osobę.
Ciekawe czy zostanę wpuszczona do domu?
Kiedy się zatrzymaliśmy, Tim wyszedł pierwszy, po czym otworzył moje drzwi. O dziwo pomimo braku czucia w nogach ze zdenerwowania, wysiadłam o własnych siłach. Chciałam powiedzieć mężczyźnie, żeby poczekał tu chwilę na mnie, ale nie zdążyłam.
- Cassie! - krzyknął nagle Kou, po czym zbiegł ze schodów. Uścisnął mnie przyjaźnie. - Tak się cieszę, że przyjechałaś.
Odetchnęłam z ulgą. - Ja też. Czy..ehm..zastałam Yume?
Znieruchomiał na chwilę i ścisnął mocniej moje ramiona. Spojrzałam mu w oczy. Nie byłam pewna, ale chyba był wściekły.
- Przyszłaś do niego?
Przełknęłam ślinę. - Do was wszystkich.
Znowu roześmiał się radośnie. Jego nastroje były nieprzewidywalne. - Tak się cieszę! Niestety, nie jestem pewien czy mogę cię tutaj wpuścić.
- Dlaczego? Zapewniam, że przychodzę w pokojowych zamiarach.
- W to nie wątpię. Po prostu tak się złożyło, że mamy gościa.
Gościa?
- W porządku. Mogę przyjść jutro.
-Ona zostaje na dłużej.
- Ona?!
- Eva. - sprostował.
Zbladłam. O ile kojarzyłam Eva o Yui. - Boże. - szepnęłam. - Jak?
- Trochę nam w tym pomogłaś. - zaczął tłumaczyć. - Widzisz jak zniknęłaś posiadłość była pusta i..
- Rozumiem! - przerwałam mu ostro. - Teraz to już muszę wejść, żeby zobaczyć co u niej.
- Nie! - warknął, kiedy zaczęłam kierować się do wejścia. - Nie spotkasz się z nią!
Byłam już gotowa na awanturę. Ale zanim zaczęłam się wydzierać, drzwi się otworzyły i stanął w nich kolejny Mukami.
CZYTASZ
R+S II Diabolik Lovers
FanfictionKiedy podczas ulewy, Cassie wraz z rodziną jedzie samochodem, nagle widzi drobną blondynkę, biegnącą w ich stronę. Wszystko dzieje się szybko. Przerażenie, krzyk, na końcu uderzenie i krew. Potem już nic. Dziewczyna traci przytomność. Tydzień późn...