Rozdział 57

1.1K 131 27
                                    

Ciekawe kiedy to się zaczęło? 

Zastanawiałam się odpisując do Karla, kiedy już wróciłyśmy z Yui do domu. Przez następną połowę nocy leżałam na łóżku z otwartymi oczami, jednocześnie myśląc o Shuu, a jednocześnie bojąc się zasnąć. Z dziwnych przyczyn myślałam, że wiedziałam kiedy, ale tego nie pamiętałam. Zirytowana nakryłam głowę poduszką. 

Przeklęty Francis. Jak już zwracał mi wspomnienia to mógł chociaż wszystkie!

Targana różnymi emocjami zapadłam w niespokojny sen. Co prawda nie obyło się bez koszmarów, więc gdy tylko obudziły mnie promienie słońca odetchnęłam z ulgą. 

Szybko przebrałam się i udałam się na śniadanie. Yui już tam siedziała. Rozmawiała razem z Izo. 

- Panienko Black przyszedł list. - uśmiechnął się kamerdyner. 

Już? Tak szybko?

- Oczywiście. - usiadłam koło przyjaciółki. Bo chyba mogę ją tak nazywać, prawda? Kątem oka zerknęłam na kopertę. Później przeczytam. 

- Jak się spało? - zagadnęła. No lepiej nie mogła trafić. - Chyba przyjemnie jest spać w starym domu, co?

Wysiliłam wszystkie mięśnie i się uśmiechnęłam. - Nawet nie wiesz jak. 

Resztę śniadania przegadałyśmy o różnych, nic nie znaczących pierdołach. Oczywiście w pewnym momencie moja ciekawość zwyciężyła i przeczytałam schowany pod serwetką list. 

Gdy skończyłam łyżeczka, którą właśnie słodziłam herbatę spadła na podłogę. 

- Jak to jutro z samego rana?! - wykrzyknęłam na całą jadalnie. 

Yui spojrzała na mnie zaskoczona. - Co jutro z samego rana? 

Zamrugałam nerwowo oczami. W sumie i tak muszę jej powiedzieć. - Tak jakby wyjeżdżam jutro do Transylwanii. 

Jej usta ułożyły się w kształt litery "o". 

- N-na długo? 

Wzruszyłam ramionami. - Chyba nie pomyślałam, żeby zapytać, na ile. 

Pokiwała zrozumiale głową. 

- Oczywiście możesz tutaj zostać, ile będziesz chciała. - zapewniłam. - Właściwie to nawet będę na to nalegała. 

Znowu pokiwała głową. - Rozumiem. Dziękuje. 

Zawiesiłam się. Przez chwilę widziałam na jej twarzy wyraźny smutek. 

- Będziemy cały czas w kontakcie. - zapewniłam. Nagle przypomniałam sobie o znajomych wampirach. Mukamich i  Sakamakich. Przecież będę tęskniła za Subaru, Kou, z dziwnych przyczyn również za Laito i całą resztą. No bo Shuu to inna sytuacja. Chciałabym dzisiaj spędzić z nimi czas. 

Tylko weź tu teraz człowieku zaproś wszystkich jednocześnie. 

Nie.

Pozabijają się. 

Chociaż...

- Izo! - krzyknęłam, cały czas w głębi czując, że to beznadziejny pomysł. - Zaproś tutaj rodzinę Skamaki i Mukami. Na wieczór. Może być ósma. Tylko nie mów żadnej, że będzie tutaj druga. 

- Zrozumiałem! - krzyknął radośnie, już w rękach trzymając koperty. Jak on to do jasnej cholery robi?

Yui podobnie jak ja zapatrzyła się na wychodzącego lokaja. - Myślę, że to może być dobry pomysł. 

No. 

Ja też. 

Obydwie jesteśmy głupie. 

R+S II Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz