Rozdział 16

2.8K 259 28
                                    

Gdy zobaczyłam jego morderczą minę, na moment przestałam oddychać. Na szczęście chwilę później znów przybrał maskę zimnej obojętności. Ale o dziwo moje serce cały czas waliło. Co do jasnej cholery podkusiło mnie, żeby wchodzić do tego pokoju?! 

- Shuu! - wykrzyknęłam niespodziewanie jak jakaś idiotka. Minęła chwila ciszy. Usiłując powstrzymać impuls, plaśnięcia się z całej siły w czoło, zaczęłam nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakiegokolwiek tematu do rozmowy. Książki! Tu jest pełno książek! - Nie wiedziałam, że macie tu bibliotekę. 

Wzruszył obojętnie ramionami. - Bo nie mamy. 

O! 

Cassie ogarnij się! Nie zgwałcił cię, nie pobił, nie zwyzywał i nawet na ciebie nie nawrzeszczał! Więc opanuj te drżące ręce. 

Wzięłam głęboki wdech. 

- Więc co tutaj jest?

- Mój gabinet. 

Zaciekawiłam się - To każdy z braci Sakamaki ma swój gabinet?

- Nie. Tylko ja i Reiji. On, bo jako jedyny zajmuje się tym domem i ja bo... - zawahał się. - Cóż. Z innego powodu.

Zapadła cisza. Kolejna. 

- Mogę tu chwilę zostać? - spytałam nagle, pod wpływem impulsu.

Spodziewałam się, że mnie stąd wyrzuci, ale on mruknął pod nosem ciche "Jeśli chcesz", po czym podszedł do wielkiego biurka i zaczął przeglądać jakieś papiery. 

W tym czasie ja usiadłam na zielonej kanapie i rozglądałam się po pokoju. To wszystko było tak dziwnie...znajome. W końcu chwyciłam pierwszą lepszą poduszkę i uniosłam ją do twarzy. Na pewno gdzieś już czułam ten zapach. Kątem oka dostrzegłam, że Shuu bez przerwy się we mnie wpatruje.  

- Coś nie tak? - zapytałam ze śmiechem. 

Jakby otrząsając się z amoku, pokręcił głową. - Nie, nic. Nie przeszkadzaj sobie. 

- Jak ja dawno tutaj nie byłem. - odwróciłam się w stronę, wchodzącego właśnie Rejiego. Shuu nawet na niego nie spojrzał. - Nic tu się nie zmieniło od ostatniego razu. - zaśmiał się i przejechał spojrzeniem po pomieszczeniu. - Mógłbyś w końcu wymienić te stare meble. Psują cały pokój.

Shuu posłał mu znudzone spojrzenie, jednak przez chwilę dostrzegłam w nich iskierkę ostrzeżenia- Dobrze wiesz, że niczego tu nie zmienię. 

- Wiesz zawsze można wynająć projektanta wnętrz. - ciągnął dalej niezrażony brat. - Można by na przykład...

- Niczego tu nie zmienię. - uciął stanowczo. 

Nie wierzę! Czy oni naprawdę zaraz pokłócą się o meble?!

- Według mnie jest bardzo ładnie. - powiedziałam, siląc się na lekki ton - Tylko skąd one są? Wydają się dość stare. 

Okularnik machnął ręką. - To tylko pozostałości po starym wampirzym rodzie. 

- Słucham? 

- Ród Blacków. Jedna z najbardziej prestiżowych wampirzych rodzin w historii. Lata temu, kiedy ludzie odkryli ich wampirzą naturę, wszystkie ich posiadłości zostały otoczone przez łowców i ówczesnych ludzi, a następnie napadnięte. Wymordowano wtedy wszystkich. Rodzinę, służbę - zaśmiał się - nawet zwierząt nie oszczędzono. Ten pokój to wszystko co ocalało z tamtych czasów. Teraz główny dom stoi odnowiony i pusty, a zarządza nim Shuu. 

- To smutne - powiedziałam w nagłym przypływie goryczy. Zwróciłam się do siedzącego cicho wampira. - To miłe, że się zajmujesz tym domem.  

- Oczywiście, że się nim zajmuje. - skwitował okularnik - W końcu córka głowy rodziny była jego narzeczoną. Posiadłość to jedyna rzecz jaka mu po niej pozostała.

- Nie. - wstał z krzesła i spojrzał prosto na brata. - Ten dom to tylko paskudny obowiązek, który narzuciła mi kiedyś matka, a po jej śmierci nasz ojciec - zaśmiał się. - Za karę czy coś w tym stylu. Osobiście nic mnie ta rodzina nie obchodzi i najchętniej oddałbym ten przeklęty dom pierwszej lepszej osobie napotkanej na ulicy. Przynajmniej miałbym święty spokój. 

Poczułam na policzku własne łzy. Dlaczego te słowa mnie tak dotknęły?

- Jesteś irytująca. - powiedział nagle Shuu ze swoją typową obojętnością, przenosząc swój wzrok na moją osobę, jednak tym razem do swojej wypowiedzi dołożył również nutkę pogardy. - Przestań ryczeć albo się stąd wynoś. 

Oniemiałam. Z całą pewnością nie darowałabym tych słów żadnemu innemu wampirowi. Rozpętałabym dziką awanturę albo rzuciłabym czymś ciężkim. Więc dlaczego teraz czułam się tak, jakbym właśnie została uderzona w policzek? 

- Wybacz. - szepnęłam łamiącym się głosem, po czym ruszyłam w kierunku wyjścia. Sama nie wiedziałam na kogo w tej chwili byłam bardziej zła. Na siebie za okazanie po raz drugi tej przeklętej słabości czy na jego za te słowa? 

Nagle stanęłam. Zobaczyłam na ścianie wielki obraz przedstawiający piękną, starą posiadłość. Przed budynkiem stała dwójka uśmiechniętych rodziców z dzieckiem. 

Sekundę później ujrzałam ten sam dom, tyle że otoczony z każdej strony płomieniami. Jednak nie to mnie dotknęło. Ojciec dziewczynki był zasztyletowany, a matka stała przywiązana do drzewa i się paliła. Dziecka nie było. 

Przerażona tą wizją wybiegłam z pomieszczenia. 

R+S II Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz