Rozdział 76

893 106 17
                                    

Hikari:

Cicho wyszłam z jadalni i skierowałam się do swojego pokoju. Czułam się dziwnie. Czego jak czego, ale rzucenia śniadaniem prosto w Cassie w życiu się nie spodziewałam. W sumie tego, że ona może mieć głębsze uczucia i najzwyczajniej w świecie się popłakać też nie!

Ulżyło mi w pewien sposób. Prawdę mówiąc wyobrażałam ją sobie jako idealną, bez żadnej skazy.

Nagle usłyszałam głośne westchnięcie, a następnie stukot obcasów o podłogę. Postać z każdym kolejnym krokiem oddalała się coraz bardziej. Podeszłam szybko do skrzyżowania korytarzy. Ujrzałam tam czarnowłosą wampirzyc, która zdawała się w ogóle mnie nie zauważać. Po prostu, wyprostowana niczym prawdziwa królowa, szła wolno przed siebie. Znowu się zirytowałam. 

Tak jakby była stworzona do ciągłego wydawania rozkazów. 

Kątem oka zauważyłam uchylone drzwi do salonu. Nawet nie musiałam zgadywać kto tam siedział. Shuu wyszedł z pomieszczenia dosłownie parę sekund później i minął mnie bez słowa. 

Westchnęłam głośno i ruszyłam w stronę sypialni Kanato. Była to w sumie jedyna droga w tym domu, którą znałam na pamięć. W międzyczasie zahaczyłam o swój pokój i wyjęłam spod poduszki maskotkę królika. 

Kiedy byłam już przed drzwiami wzięłam głęboki wdech i delikatnie w nie zapukałam. Wampir nie był w najlepszym nastroju, więc to z całą pewnością utrudniało moje zadanie. 

Drzwi uchyliły się. Odruchowo wyciągnęłam przed siebie misia i zmienionym głosem się zaśmiałam. 

- Dzień dobry Teddy. Pobawisz się z Tiną? 

Początkowy grymas na jego twarzy został zastąpiony uśmiechem. Kiwnął głową, a ja odetchnęłam z ulgą. Weszłam do środka i usiadłam na jego łóżku. Podniosłam królika do góry. 

- Kanato? - zaczęłam znowu zdenerwowana. - Czemu tak źle potraktowałeś Cassie? 

Zamarł. 

Usiadł koło mnie i mocniej przytulił swojego ulubieńca. Znowu zachowywał się tak jakby pytanie w ogóle nie padło. - Teddy chciałby porozmawiać z Tiną.

- A Hikari z Kanato. - uśmiechnęłam się ciepło. - Dlaczego to zrobiłeś? 

Wstał z łóżka. - Jej tu nie powinno być. Przez nią musimy się z nim spotkać! 

Przeze mnie też w końcu musielibyście się z nim spotkać. Przemknęło mi przez myśl. 

- Tak czy siak źle zrobiłeś. - pogładziłam ucho królika. - Mi na miejscu Cassie byłoby przykro. 

Spojrzał się na mnie. Zbladł. Jakimś dziwnym trafem udało mi się z nim zaprzyjaźnić, pomimo znaczących różnic w zachowaniu. Uśmiechnęłam się znowu. 

- Nie chciałbym cię zasmucić. 

- Wiem to, Kanato. - wstałam i podałam mu Tinę. - Obie chciałybyśmy, żebyś jednak ją przeprosił. 

Zawahał się, ale przyjął maskotkę. - Ale..

- Zrobisz to co zechcesz. 

Szybko wyszłam z pomieszczenia i zamknęłam drzwi. Musiałam uspokoić oddech. Znowu byłam zestresowana. Nagle usłyszałam powolne klaskanie. Przeszedł mnie dreszcz. Reiji. 

- Brawo. Nie spodziewałem się tego po tobie. 

- Ach tak? - podeszłam do niego i oparłam dłonie na jego piersi. Tym razem nie przegram. Zbliżyłam swoją twarz do jego ust. - W przeciwieństwie do ciebie ja potrafię poskromić swoją zazdrość. 

Uśmiechnięta odsunęłam się od niego i zostawiłam go zaszokowanego na korytarzu. 

R+S II Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz