Rozdział 10

2.8K 287 4
                                    

- A któż to taki?! - uśmiechnął się promiennie, przyprawiając tym samym moją twarz o rumieniec. 

- Cassie - odpowiedział ponuro Azusa - kuzynka Sakamakich. Cassie to Kou. 

Jego spojrzenie diametralnie się zmieniło. Teraz patrzył na mnie tak, jak na największego wroga. Zlustrował mnie od góry do dołu, po czym widocznie się zamyślił. 

- Coś nie tak? - spytałam po chwili. 

- Nie - uciął krótko - To gdzie idziecie? 

Nie byłam do końca pewna do kogo zaadresował pytanie, jednak na nie odpowiedziałam. - Do biblioteki. Mamy do zrobienia zadanie domowe. 

- Świetnie się składa, właśnie tam szedłem! - znowu uśmiechnął się od ucha do ucha, po czym złapał mnie za ramię. Ku mojemu zdziwieniu uścisk był dość mocny. - Przyłącze się, pozwolisz? 

Wpatrywałam się przez chwilę w jego oczy. Mimo, że wyraźnie się uśmiechał w jego spojrzeniu było coś innego. Wrogość? Nie potrafiłam dokładnie określić. 

- Chyba nie mam wyjścia. - wyrwałam rękę i pokazałam nią korytarz. - Prowadź zatem. 

Po paru minutach, które minęły w absolutnej ciszy byliśmy na miejscu. Całą trójką położyliśmy nasze rzeczy na pierwszym lepszym stoliku, po czym zajęliśmy się zbieraniem materiałów do projektu. Chodziłam między pułkami i sprawdzałam tytuły, kiedy nagle złapał mnie silny ból w okolicach brzucha. Niemal od razu przyłożyłam tam rękę i osunęłam się na podłogę. Czułam jakby coś wyżerało mnie od środka. Musiałam się napić. Tylko miksturkę zostawiłam w torebce. Zamknęłam oczy. 

- Coś ci się stało? - uniosłam powieki, cudem powstrzymując łzy i spojrzałam na szczerze zaniepokojonego blondyna. 

Pokręciłam głową. - Wszystko w porządku. Zrobiło mi się słabo i tyle. Zaraz przejdzie. 

Przynajmniej mam taką nadzieje...

Blondyn podszedł do mnie i po krótkim wahaniu podał mi rękę. - Możesz wstać?

Przełknęłam ślinę. Mam nadzieje, że tak! Położyłam dłoń na jego i szybko zmówiłam modlitwę, żeby tylko nie bolało. O dziwo udało się! 

- Dziękuje. - powiedziałam gdy byłam już na nogach. 

- Okrutni ci twoi kuzyni. Zmuszają cię żebyś chodziła do szkoły a przecież widać, że jesteś chora!

Zniżyłam głos do szeptu. - Nie jest jeszcze tak źle. 

 - Jeszcze?

- Nieważne. - ucięłam krótko, po czym odwróciłam się na pięcie i poszłam w kierunku stolika. Na szczęście Azusa znalazł już wszystkie potrzebne materiały. Usiadłam koło niego i chwyciłam pierwszą lepszą książkę. 

- A według mnie jest ważne. - usłyszałam zmysłowy szept tuż przy swoim uchu i gwałtownie podskoczyłam. Chwilę później napotkałam roześmiane oczy Kou, który w tym momencie zajmował miejsce naprzeciwko. - Ale nie musisz mi teraz tego mówić, bo jeszcze to z ciebie wyciągnę. 

Puścił do mnie oczko. Zirytowana pochyliłam się w jego stronę. - Jeśli zdążysz... 

W tym samym momencie poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Dziwne. Powinnam się teraz czuć co najmniej nieswojo, a mimo to kompletnie mi nie przeszkadzało. Zupełnie jak spojrzenie tamtej czarnej postaci w nocy. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie zauważyłam.  


R+S II Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz