Rozdział 56

1.1K 150 21
                                    

Czy powinnam być teraz wściekła na Shuu? 

To pytanie zadawałam sobie przez cały ranek, południe i część wieczoru. Nawet teraz, gdy wsiadałam do limuzyny. Yui widząc mój podły nastrój, starała się mnie jakkolwiek rozweselić. Niestety marnie jej to wychodziło, więc przez większą część drogi jechałyśmy w milczeniu. Kątem oka zauważyłam, że zbliżamy się do szkoły. Kiedy samochód był już na parkingu, dostrzegłam limuzynę Sakamakich. Zrezygnowana przeniosłam spojrzenie na szyje blondynki. 

- Powiedz mi. - zaczęłam mimowolnie. - Czy Shuu kiedyś cię ugryzł?

Co to za idiotyczne pytanie?! Na pewno tak. Jej krew jest najwyższej jakości. Yui lekko się zarumieniła, widocznie zażenowana pytaniem. Pokiwała twierdząco głową. 

- Mhm. - westchnęłam, wbrew sobie czując ukłucie zazdrości. Wróciłam do rozmyśleń. Nie były one jednak długie, gdyż właśnie drzwi się otworzyły i musiałyśmy wyjść. 

Niemal od razu moim oczom ukazały się postacie Sakamakich i Mukamich. Shuu jak zwykle siedział na uboczu, mając gdzieś cały świat. Uśmiechnęłam się szeroko. - Dzień dobry kochani! 

- Dzień dobry ślicznotko! - zawołał wesoło Laito, po czym znalazł się koło mnie i objął. Chyba tylko Yuma zrobił niewyraźną minę. - Dziękujemy za odbicie naszej suczki. Oczywiście teraz ją zabierzemy. - zaśmiał się. - Jesteś cudowna kiedy patrzysz na mnie z taką wrogością. Czuję się wtedy oczarowany. 

- To zaraz pękniesz z zachwytu. - rzuciłam. - Yui zostaje ze mną. 

Ani na chwilę nie przestawał się uśmiechać. - Co?

- Słyszałeś. - pociągnęłam blondynkę za sobą i obie minęłyśmy wszystkie wampiry. W pięknym stylu minęłam Shuu, ani razu na niego nie patrząc. Tym czasem on rzucił mi jedno krótkie spojrzenie. Nawiasem mówiąc, przez tę jedną sekundę myślałam, że zemdleje. 

- Chyba się zdenerwowali. 

- Możliwe. 

Yui westchnęła. - Mam nadzieje, że nie będziesz miała przeze mnie problemów. 

Zatrzymałam się w pół kroku, po czym zapewniłam ją, żeby się o nic nie martwiła. Następnie obydwie poszłyśmy na lekcje. Tym razem, przez to że już wrócił Yuma, musiałam siedzieć sama. W sumie dobrze się stało. Przynajmniej miałam więcej spokoju. Po paru pierwszych godzinach razem z Yui i z Subaru, który nagle znikąd do nas dołączył, siedzieliśmy w czymś co przypominało stołówkę. Starałam się zachowywać swobodnie, ale świadomość, że gdzieś tu jest najstarszy Sakamaki skutecznie mi to uniemożliwiało. W końcu przeprosiłam towarzystwo i poszłam się przejść. Sala muzyczna była właśnie otwarta, więc gdy tylko zobaczyłam pianino pokusa przeważyła i weszłam do środka. Usiadłam na krześle, po czym przejechałam opuszkami palców po klawiszach. 

- Ciekawe czy jeszcze ją pamiętam. - szepnęłam do siebie, po czym zaczęłam grać dobrze mi znaną melodie. W drugiej zwrotce bezgłośnie nuciłam słowa. 

Nagle wyczułam czyjąś obecność. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć kto to był. Niechcący uderzyłam nie ten klawisz i wkradł się fałsz. 

- Witaj Shuu. - drżącymi dłońmi zamknęłam pianino. 

- Zadomowiłaś już się w domu? - spytał, po czym podszedł i usiadł obok mnie. 

Czemu ja tak gwałtownie reaguje na jego bliskość? 

- Tak. - uśmiechnęłam się. Oczywiście pomijając nocne koszmary. - Szkoda tylko, że za parę dni prawdopodobnie będę musiała to wszystko znowu zostawić. 

- Co? - przez ułamek sekundy, a może nawet szybciej zauważyłam na jego twarzy błysk przerażenia. 

- Twój ojciec był u mnie. - wyjaśniłam. - Zaproponował mi wyjazd do Transylwanii i pomoc w odnalezieniu się w świecie wampirów. 

Przez chwilę siedział zamyślony. - Ale ja ci mogę pomóc to wszystko ogarnąć. 

Propozycja była cudowna. Tym większa szkoda. W sumie mogłam się teraz zapytać go o nową narzeczoną, ale nie było w tym najmniejszego sensu. Wampirzy kontrakt był świętym. Nawet moje ponowne pojawienie się nic nie mogła zmienić. 

Przełknęłam gulę w gardle. Dlaczego ja znowu ryczę?

Może dlatego, że właśnie uświadomiłam sobie, dlaczego muszę jechać?

Zabrzmiał dzwonek. Mój ratunek. Wstałam z krzesła. - Przepraszam. Muszę iść na lekcję. 

Nie zauważył jak moje łzy poleciały na dobre. 

Ale wracając...

Nie chce tu zostać. 

Całe życie czy dzieciństwo był mój. 

Zawsze gdzieś to podświadomie wiedziałam. 

Możliwe, że jeszcze bardziej w ostatnim czasie. 

Nagle go straciłam, tym samym w końcu uświadamiając sobie, że.. 

...jestem w nim szaleńczo zakochana. 


Ludziska za mało komentujecie ;-;

A ja lubię czytać wasze komentarze. 

R+S II Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz