Rozdział 62.5

1K 129 42
                                    

Z racji tego, że już tęsknicie za Cassie, a niestety tak szybko nie wróci, daje wam ten oto rozdział..


Transylwania 20:10

- Znowu zawiesiłeś rozmowę Subaru. - powiedziałam spokojnie, jednocześnie licząc w myślach do dziesięciu. 

- Tss. Wkurza mnie to powoli. - usłyszałam jego głos, po czym się zaśmiałam.

- Postaraj się go nie zepsuć. Nie mam numeru Yui, więc jeśli stracisz ten telefon w ogóle nie będziemy mieć ze sobą kontaktu.

 Nic nie odpowiedział. Namyśliłam się. - Chociaż zawsze pozostają listy. 

- Gdyby nie szły tak długo, nie miałbym nic przeciwko. 

Oparłam głowę o szybę limuzyny i spojrzałam na ulice miasta. - Nie wspominając, ze widzieliśmy się rano, co tam u was?

W domyśle "u Shuu"

Czy mi się zdawało, czy on się właśnie zawahał. - Przecież wiesz, że nic. 

- Skoro tak mówisz. 

- Muszę kończyć. - powiedział nagle. 

- C-co? Czemu?!

Rozłączył się. 

W sumie w samą porę, bo właśnie limuzyna zatrzymała się przed jakąś stylową kamienicą. Kierowca wyszedł, po czym otworzył mi drzwi. Wysiadłam i zrobiłam parę kroków do przodu. Znaczy to tutaj, tak? W zasadzie na odpowiedź nie musiałam czekać długo, bo z budynku właśnie wyskoczył...Izo?! 

Przez chwilę myślałam, że moje oczy wyjdą z orbit. 

- Strasznie długo panienka jechała. - powiedział swoim typowym przyjacielskim głosem. - Chyba złożę skargę na tę firmę. Dla pani muszą pracować sami najlepsi. 

- Izo? - wykrztusiłam z trudem. - Żegnaliśmy się rano. Co ty tutaj robisz? 

- Gdy składałem podanie o prace pan Sakamaki powiedział, że muszę zawszę i wszędzie dbać o pani bezpieczeństwo. To się tyczy wszelkich wyjazdów. 

- Sakamaki..?

- Shuu, madam. 

Po co ja się jeszcze w ogóle pytałam? Czy to nie oczywista oczywistość? Zaczęłam iść w stronę drzwi wejściowych. 

- Jeśli jeszcze mógłbym powiedzieć...

- Tak? Izo? 

O dziwo byłam zirytowana. Cholernie zirytowana. 

- Ma pani szczęście mieć narzeczonego, który tak się o panią troszczy. 

Po raz drugi w ciągu paru minut zszokował mnie tak bardzo, że nie byłam w stanie mówić. Zacisnęłam rękę w pięść, bo nie mogłam opanować jej drżenia. 

- Izo. - powiedziałam lodowatym tonem. - Jeżeli jeszcze raz powiedz coś równie absurdalnego, z miejsca zostaniesz bez pracy, czy to jest jasne? 

Pokiwał zdezorientowany głową. 

Uśmiechnęłam się miło, po czym zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Kiedy byłam już pewna, że mnie nie słyszy, rozpłakałam się jak małe dziecko. 

R+S II Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz