Rozdział 80

988 129 26
                                    

Kierowca zatrzymał się przed rezydencją. Normalnie powinnam teraz na niego poczekać, a później wolnym, sztywnym krokiem wejść do środka...

Jeszcze czego. 

Trzasnęłam drzwiami limuzyny i dosłownie pomaszerowałam do budynku. Gdyby nie kamerdyner, który w ostatniej chwili otworzył przede mną drzwi wejściowe, prawdopodobnie te zaliczyły by spotkanie ze ścianą.

Bez słowa minęłam mężczyznę, który widząc mnie zdążył się już przeżegnać i udałam się na schody. Ciekawe gdzie on był teraz? Biblioteka, salon czy sypialnia? 

Zatrzymałam się. 

Sypialnia. 

Ruszyłam w tamtym kierunku. Kiedy stanęłam przed pokojem, podniosłam rękę do góry. Nie zdążyłam dotknąć drzwi. Uchyliły się, a w progu stanął Shuu. Gdyby moje oczy mogłyby zabijać prawdopodobnie teraz leżałby martwy. 

Tymczasem on zlustrował mnie od góry do dołu (No tak. Byłam w tej przeklętej sukni), po czym spojrzał na mnie jak na małą nic nie znaczącą mrówkę. 

- Nie trzaskaj tak drzwiami na przyszłość. Jesteś za głośno. 

W tym momencie moja furia sięgnęła zenitu. Shuu już chciał zatrzasnąć mi drzwi przed nosem, ale w ostatniej chwili je zatrzymałam, po czym wparadowałam bez słowa do środka. 

Odwróciłam się do niego i podeszłam jak najbliżej się da. Praktycznie stykaliśmy się ciałami. 

 - Powiedz mi Shuu, czy ze mną jest coś nie tak? 

- Wszystko jest z tobą w porządku. - powiedział powoli, leniwie jak zwykle. 

- Ach tak? A z moją krwią? 

Czułam jak się spina i zaciska powoli pięści. - Nie piłem jej, Risette, doskonale o tym wiesz. Do czego prowadzi ta rozmowa? 

- No właśnie! - położyłam dłonie, na jego koszuli i ścisnęłam je z całej siły. Przez kilka cudownych sekund mogłam podziwiać jego wyraźny szok. - Piłeś krew Yui, Hikari, wcześniej pewnie jeszcze innych ludzi, a odkąd ja wróciłam miałeś tyle okazji, żeby napić się mojej! 

- Risa... - Uderzyłam w jego pierś pięścią, a sekundę później to poprawiłam. Tak zaczęłam go nimi okładać. Shuu chwycił moje nadgarstki. - Uspokój się. 

- W czym do cholery jestem od nich gorsza?! 

W jednej chwili znalazłam się na jego łóżku, przygnieciona jego ciężarem. W oczach miałam łzy. Nawet nie wiedziałam, czy faktycznie chodziło mi tylko o krew. Choć przyznaje, że faktycznie sprawa mnie niesamowicie drażniła. To jednak Shuu... Czy to źle, że tak bardzo chciałam go zobaczyć?

Przez cały czas czułam jego zapach, który działał na mnie niczym najprawdziwszy narkotyk. Westchnęłam w duchu. Naprawdę byłam beznadziejna.

- Przepraszam. - powiedziałam cicho nadal na niego nie patrząc. - Zrobiłam aferę o nic. Chyba wrócę już do siebie.

Zapragnęłam wstać, ale Shuu skutecznie mi to uniemożliwił. Po chwili spróbowałam znowu, tym razem ruszyć chociażby rękami. Były unieruchomione w nadgarstkach jego dłońmi. Dopiero po paru dłuższych sekundach odważyłam się spojrzeć mu w oczy. Było w nich coś, czego nie potrafiłam określić. Pochylił się nade mną.

- Już wychodzisz? Przecież dopiero co przyszłaś?

- To był głupi pomysł. - mruknęłam.

Nagle puścił moją dłoń i dotknął lekko moich włosów. Tym razem przez myśl mi nie przeszło, żeby chociażby spróbować się poruszyć. - Dlaczego? Muszę przyznać, że osobiście nie chce, żebyś na razie wychodziła.

Przesunął rękę za moją głowę i chwycił moje włosy. Następnie pociągnął je do tyłu, tak że cała moja szyja była wyciągnięta. Zbliżył do niej usta, a ja poczułam jego oddech. Prawie jęknęłam. Po chwili, która wydawała się absolutną wiecznością, musnął ją delikatnie wargami.

Zadrżałam wbrew sobie. - Nie musisz tego robić. - szepnęłam.

- Ale chce. - powiedział po prostu.

Tym razem rozpłakałam się na dobre. - Wcale nie! Ty tylko się nade mną litujesz. A ja nie chce twojej litości.

Prawda była jednak zupełnie inna. Pragnęłam go. Nieważne w jaki sposób. Ale w życiu bym się do tego głośno nie przyznała.

- Ja lituje się nad tobą? - puścił moje włosy i chwycił mój podbródek, zmuszając mnie, do spojrzenia mu w oczy. Zdziwiło mnie, że był taki zaskoczony. - Czy ja dobrze rozumiem?

Nie wiedząc co powiedzieć, skinęłam głową. Shuu się uśmiechnął. - Dziwne. Za każdym razem kiedy na mnie patrzysz albo ze mną rozmawiasz mam wrażenie, że jest na odwrót.

- O czym ty mówisz? - uniosłam się lekko, a on odruchowo przygwoździł mnie z powrotem do łóżka. - Zresztą mówimy o krwi, pamiętasz? Z jakiegoś powodu moja cię obrzydza.

Teraz z kolei pomyślałam, że oczy mu za chwilę wyjdą z orbit. Mimowolnie poczułam się głupio. Nie muszę chyba mówić, że fakt, iż Shuu nagle się roześmiał nie pomógł mi ani trochę?

- Zapomniałam już jak pięknie się śmiejesz. - wypaliłam nagle, a po chwili zrozumiałam co właśnie zrobiłam i na próżno ugryzłam się w język. Niech mi ktoś powie do cholery, co się ze mną dzieje dzisiaj?!

Wampir za to spoważniał i znowu zbliżył się do mojej szyi. - Nie. Z całą pewnością twoja krew mnie nie obrzydza. Twoja krew jest...twoja. Idealna w każdym calu.

Przewróciłam oczami. - Jaki z ciebie romantyk się...

Nie zdążyłam dokończyć. Shuu w tej chwili wbił zęby w moją szyje. Moje oczy zaszły mgłą. Chyba nawet jęknęłam w międzyczasie. Przeniosłam swoje dłonie na jego ramiona i wbiłam w nie paznokcie. Nawet nie zauważyłam, kiedy mnie puścił. Skłamałabym gdybym powiedziała, że mnie nie zabolało, ale był to tak cholernie przyjemny ból, że z całą pewnością mogłabym wytrzymać jeszcze co najmniej parę godzin. Tymczasem on skończył i uniósł głowę ponad moją. W kącikach ust miał jeszcze trochę krwi, która w jednej chwili skapnęła prosto nad mój dekolt. Odruchowo chciałam ją zetrzeć ręką, ale on ją znowu unieruchomił.

- Ta jest moja. - szepnął, po czym schylił się i liznął mnie w tym miejscu. Drgnęłam nerwowo. Shuu przeniósł głowę na wysokość mojej. Spojrzał mi głęboko w oczy. Jeszcze zanim mnie pocałował, przeszło mi przez myśl, że ta sytuacja stanowczo wymknęła się spod kontroli.


Moje kochane perełki <3

Jak nie będziecie komentować, będę płakać ;-; 

I naprawdę się potnę tym mydłem w płynie. 

R+S II Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz