Rozdział 12

2.7K 273 22
                                    

- Mogę wiedzieć gdzie jedziemy? - spytałam, poprawiając się na fotelu.

- Do domu oczywiście. - powiedział Laito, który w tym momencie zajmował miejsce koło mnie.

- Lekcje się jeszcze nie skończyły.

Nic nie odpowiedział. Rozejrzałam się po samochodzie. Wszyscy wpatrywali się we mnie morderczymi spojrzeniami.

- Jesteście pewni, że jedziemy tylko do domu? - spytałam podejrzliwie. - Po waszych minach gotowa jestem pomyśleć, że chcecie mnie gdzieś wywieść i zakopać.

- Przestań żartować! - rzucił Reiji. - Jesteśmy w stanie tolerować wszystkie twoje wybryki. - przerwał na chwilę. - A nawet nie mamy wyjścia co do tego, ale wiedz, że nie będziemy patrzeć jak rozmawiasz z tymi podróbkami wampirów.

Przechyliłam głowę w bok. - Czy ja też nie jestem czasem podróbką wampira?

Zapadła cisza, którą po paru minutach przerwał Ayato. - To inna sytuacja.

- W jakim sensie inna?!

- Przestań! - warknął Subaru. - Nie mówisz wszystkiego wiedzieć.

Czułam wypieki furii na policzkach, ale z trudem zapanowałam nad sobą. Kątem oka dostrzegłam Yui. Na szyi miała jeszcze słabe odciski kłów Ayata. Prychnęłam w duchu. Przeklęci sadyści!

Powrót do domu ciągnął się w nieskończoność. Jednak, kiedy samochód w końcu wjechał na podjazd, jako pierwsza wyskoczyłam i ruszyłam w stronę swojego pokoju.

Zatrzasnęłam za sobą drzwi i oparłam się o najbliższą ścianę. Przygryzłam wargi, ale po chwili syknęłam z bólu. Kieł przebił się przez usta i teraz owe miejsce było zaczerwienione od krwi. Moje oczy zaszły łzami. Ja nie chce tak żyć!

Nagle wyczułam czyjąś obecność, a sekundę później usłyszałam pukanie do drzwi. To była Yui. Ręką zaczęłam szybko ścierać łzy, ale było za późno. Zauważyła.

- Cassie?! - uklękła szybko obok mnie - Co się stało?!

- N-no bo... - mówiłam pochlipując - T-to t-takie trudne. Nawet nie pamiętam własnej rodziny. Muszę polegać na tych wampirach, których nawet nie znam i jeszcze - zacisnęłam wargi - Nie już nic.

Objęła mnie ramionami. - Co jeszcze?

- N-nic. Serio. Możesz iść. Ja tylko marnuje twój czas.

Zresztą kto by chciał pocieszać nic nie wartą dziwaczkę.

- Wcale nie marnujesz mojego czasu. - zapewniła. - Przeciwnie. Bardzo się cieszę, że tu jesteś. I nie przejmuj się nimi. Na mnie zawsze możesz polegać.

Uśmiechnęła się do mnie ciepło, a mi zrobiło się lżej na sercu. Pogadałyśmy jeszcze chwilę, jednak w pewnym momencie zrobiło mi się niedobrze i powiedziałam blondynce, że chciałabym iść już spać. Na szczęście uwierzyła. Gdy wyszła oparłam się o najbliższe krzesło. Ostry ból przeszedł przez całe moje ciało. Nie zdążyłam nawet dojść do łóżka. Zemdlałam na środku pokoju. 



R+S II Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz