- Co proszę? -zaśmiałam się, jednak po chwili spoważniałam. - Moja rodzina nigdy nie przegrywa. Tym bardziej z jakąś nieznaną, nic nie znaczącą narzeczoną. Bierzemy co chcemy. Tak było od wieków.
- W to nie wątpię. - udał, że się namyśla. - Cassandra Seaton to istotnie nikt zagrażający wielkiej arystokratce.
Uśmiechnęłam się. - Dokładnie tak.
Już się odwróciłam z zamiarem odejścia. Nie muszę o niej nic wiedzieć. O takim nikim.
- Ale Risette Black to już całkiem inna liga. - zauważył obojętnie. Zamarłam w pół kroku. Po chwili odwróciłam się do niego gwałtownie.
- Coś ty powiedział?
- Moje ty biedactwo. Nic nie wiedziałaś, prawda?
- Przecież Risette Black nie żyje. - szepnęłam i podeszłam do niego. Słyszałam tę historie. Historie jednego z najwyższych rodów za samym królem wampirów. Wszyscy ją słyszeli. - Blackowie zostali wymordowani lata temu.
- No jednak nie wszyscy. - roześmiał się. - Widziałem ją jeszcze dzisiaj rano. Muszę przyznać, ze całkiem nieźle się trzyma jak na nieboszczyka.
Zamyśliłam się. Nie wierzyłam. Ona? Jakim cudem?!
- Twój wyraz twarzy jest cudowny. - popatrzyłam na zarumienioną twarz kapelusznika.
- Nie wierzę ci. - syknęłam.
- Nikt cię nie zmusza. - obszedł mnie dookoła. - Czyż to nie straszne? Osoba, która parę minut temu była dla ciebie nikim teraz nagle stoi o parę hierarchii wyżej. Z lepszą historią, nazwiskiem i szeregiem najróżniejszych wpływów w świecie wampirów.
- Cicho. - syknęłam.
- O i nie zapominajmy o Shuu. Z pewnością taka Risette była więcej warta niż..
- Cicho!
Laito znowu się roześmiał, po czym zostawił mnie samą. - Niedługo wracamy.Pośpiesz się.
Szybko chwyciłam potrzebną książkę i udałam się do wyjścia. To chyba jakiś głupi żart. W oddali dostrzegłam drugiego z braci. Wściekła podeszłam do niego i chwyciłam go za ramię.
- Mówiłeś, że nie muszę się ją przejmować! - syknęłam.
Spojrzał najpierw na mnie, później na swoją marynarkę, po czym strzepnął moją rękę, jakby była zwykłym ziarnkiem pyłu. Poczułam się jak zwykły robak.
- Nie wiem o czym mówisz?
- Nie? Nie wiedziałeś, że byłą narzeczoną Shuu jest niejaka Risette Black? No jakoś nie chce mi się wierzyć.
Uśmiechnął się złośliwie. - Ach to. To nie ma nic do rzeczy. Jesteś jego narzeczoną na papierze. Czego chcieć więcej?
- Czyli to prawda. - odparłam zrezygnowana. Teraz nie chodziło o zwykły papier. Żaden wampir, nawet bardzo utytułowany arystokrata, nie śmiałby konkurować z Blackami. To samo rodzina Sakamaki. Nietykalni.
- Szybko się poddajesz. - zauważył obojętnie Reiji.
- Wcale nie! - burknęłam.
- Co nie zmienia faktu, że miałaś się do niej nie porównywać. - westchnął. - Nie grzeszysz mądrością.
Przewróciłam oczami. - Dlatego Shuu mnie nie lubi? Bo nie jestem tak dobra?
- Gdyby chodziło tylko o nazwisko, to pewnie nie byłoby problemu. - mruknął pod nosem.
W sumie cieszyłam się jak się dowiedziałam, że będę tu z nimi mieszkać. Moi rodzice się nie kochali, nawet nie lubili, więc chciałam chociaż zdobyć szacunek Shuu. Ale to nie była moja wina,że tamte zaręczyny zostały zerwane.
Reiji poprawił okulary. - Długo myślisz. Czyżby jakiś nowy plan?
- Chce zdobyć Shuu. - stwierdziłam głośno.
Uniósł brwi. - Czy dobrze rozumiem? Chcesz, żeby się w tobie zakochał?
- A czemu nie?
- To ci się nie uda.
- Kto teraz się szybko poddaje?
- Stwierdzam fakty. To ci się nie uda.
Skrzyżowałam ręce na piersi. - Znowu wiesz coś, czego ja nie wiem?
Przybliżył twarz do mojej. Nasze usta dzieliły dosłownie milimetry. Uśmiechnął się diabelsko. - Dobrze próbuj. Nawet ci pomogę.
- J-jak to?
Wyprostował się ponownie. - Jak dobrze się składa, że przywiozłaś ze sobą to chodzące futerko. Shuu zawsze lubił zwierzęta, a o ile pamiętam Cassie niespecjalnie.
CZYTASZ
R+S II Diabolik Lovers
FanfictionKiedy podczas ulewy, Cassie wraz z rodziną jedzie samochodem, nagle widzi drobną blondynkę, biegnącą w ich stronę. Wszystko dzieje się szybko. Przerażenie, krzyk, na końcu uderzenie i krew. Potem już nic. Dziewczyna traci przytomność. Tydzień późn...