Rozdział 78

870 103 3
                                    

- Azusa, możesz podać mi zszywacz? - uśmiechnęłam się promiennie do wampira. Następnie zobaczyłam jego pokaleczone dłonie i z szybkością światła zabrałam mu narzędzie. - Jak ty to do cholery zrobiłeś?

Wzruszył ramionami. W tej samej chwili między nami przeszedł Kou i podał mi apteczkę. Rozejrzałam się po sali balowej. Całość powinna być gotowa przed końcem tygodnia. A wszystko dzięki dodatkowym ręką do pracy. 

Prawie się roześmiałam na wspomnienie miny Hikari, kiedy zobaczyła limuzynę z braćmi Sakamaki. Wszyscy jechali jej pomóc. 

A wystarczyło tylko zabrać ze sobą Yui i zaprosić Mukamich.  

- Co cię tak rozbawiło? - zapytał mnie spokojnie Azusa. 

- Och, nic nic.- szybko chwyciłam jego nadgarstek i zabandażowałam ranę. Gdy chciałam zabrać rękę wampir szybko ją złapał i przez dłuższą chwilę lustrował mój opatrunek. 

- Pocięłaś się. 

Nie byłam do końca pewna, czy to było pytanie, ale na nie odpowiedziałam. - Można tak powiedzieć, ale teraz tego żałuje. - głównie dlatego, że opatrywał mnie nikt inny tylko Shuu. - Ty też nie powinieneś tego robić, Azusa. 

Pokiwał głową, a ja go zostawiłam. 

- Na pewno nie chcesz przyjść? - usłyszałam za plecami. To była Hikari. Posłałam jej uśmiech. -Zapewniamy dobre miejsce i wyżywienie na cały wieczór. 

- Nie wątpię. - roześmiałam się, po czym zlustrowałam wszystkie wampiry, które znajdowały się na sali. - Widzisz jak pięknie pracują? 

- Wystarczył tylko odpowiedni sposób. - odpowiedziała mi równie wesołym śmiechem jak mój. - Brawo. 

Skubnęłam nerwowo rękaw swojej bluzy. - W ogóle świetnie to wszystko zorganizowałaś. Naprawdę. Nie wiem, czy ktokolwiek stąd zrobiłby to lepiej. 

Zdziwiła się. - Dziękuje, ale zrobiłam tylko to, czego może się uczyć od najmłodszych lat arystokratka. - skrzywiła się. - Organizowania przyjęć. 

- Cóż ja od najmłodszych lat uczyłam się chodzić po drzewach.

Długopis, który Hikari trzymała, właśnie upadł na podłogę. - Oj, przepraszam. 

Zaśmiałam się. - To aż taki szok? 

- Chyba tak. - odpowiedziała nerwowo. - Moja mama by mi na coś takiego nie pozwoliła. Zawsze miałam być jej wymarzoną córeczką. Idealną w każdym calu. 

- W sumie teraz pamiętam jak podeszłam kiedyś do swojej mamy, żeby nauczyła mnie planować przyjęcia. Powiedziała mi wtedy, że to jest tak strasznie nudne, że nie chce zabierać mi cennej młodości i wysłała mnie z nianią na spacer do lasu. 

- Twoja mama miała rację. Ale miałaś szczęście, że twój tata nauczył cię wspinaczki. Mój był zajęty moimi braćmi.  

- To nie był mój tata. - zaśmiałam się nerwowo, a ona na moment oniemiała. - To on był w sumie tą rozważną stroną ich małżeństwa. Nigdy nie zapomnę dnia, kiedy wrócił do domu i zobaczył mnie z mamą, siedzące na drzewie. Chyba jeszcze nie widziałam, żeby jakikolwiek wampir był tak bliski zawału jak on w tamtym momencie. - wzruszyłam się na wspomnienie tych chwil. -  A później mieszkałam w mieście i nie mogłam już chodzić gdzie popadnie.

Po tych słowach nastała niezręczna cisza. 

- Żałujesz tego? - spytała mnie w końcu Hikari. 

Pokręciłam głową. - Teraz i tak już nie mam czego żałować. 

Kątem oka zauważyłam Yume. Z uśmiechem podeszłam do niego i objęłam go od tyłu. W tej samej chwili poczułam na skórze palący wzrok, który w miarę możliwości postanowiłam zignorować. 

- Risa? - zdziwił się wampir. - Co ty wyprawiasz?

 - Umieram na nudę. - zaśmiałam się. - Co tam robisz?

- Załatwiam dostawę jedzenia na ten durny bal. 

Uniosłam brew i usiadłam na najbliższej ławce.  - Czemu durny? 

- Bo i tak nie zamierzam na niego iść. - spojrzał z powrotem na kartkę z dostawcami żywności. 

- Powinieneś iść. 

- A ty idziesz? 

- Nie. 

- No widzisz. 

- Ja tu nie chodzę do szkoły. - wytknęłam mu język. Poczułam się niekwestionowaną zwyciężczynią naszej sprzeczki. 

Odłożył kartkę, długopis i spojrzał na mnie przenikliwie. - Wiesz, że to nie stanowi żadnego problemu.

Nagle się uśmiechnął i przybliżył się do mnie. 

- Wiem. - powiedziałam cicho i odruchowo się odsunęłam. Inaczej by było z Subaru lub z Laito. Oni byli niegroźni. Z Edgarem już się całowałam, a nie chciałam powtórki. Tymczasem on pochylił się niebezpiecznie blisko mnie. 

- Więc będę o 20. 

Puścił do mnie oczko, po czym zostawił mnie samą. 

R+S II Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz