Właśnie wtedy gwałtownie otworzyły się drzwi, w których stanął Jose z rapierem w dłoni. Veronika poczuła nieopisaną ulgę. Czarodziej wyciągnął rękę w stronę oprawcy i wypowiedział zaklęcie. Ogień z pochodni, którą ten trzymał przed sobą, buchnął mu prosto w twarz. Mężczyzna momentalnie upadł na kolana i zaczął przeraźliwie wyć.
Estalijczyk wyjrzał jeszcze na korytarz i zamknął za sobą drzwi. Doskoczył do wijącego się z bólu sługi wampira i przebił go rapierem. Potem podszedł do kobiety i zasłonił jej piersi.
– Pani, nie lękaj się. Przybyłem, by cię uratować – oznajmił teatralnie i puścił do niej oko. – Rozetnę więzy. Nie będzie bolało.
Gdy tylko oswobodził jej ręce, wyjęła sobie knebel z ust.
– Na którym jesteśmy piętrze? – zapytała, gdy uwalniał jej nogi.
– Nie wiem. Będzie z dwadzieścia metrów.
– Wyrzucił moją księgę na zewnątrz.
Jose zostawił ją, podbiegł do okna i wychylił się przez nie.
– Nie widzę jej – powiedział przejęty.
– Pierścień! Gdzie on jest? Zabiłeś tego wampira? – pytała, kończąc się uwalniać.
– Jeszcze nie. Może Gert albo Edi się tym zajęli.
– Jak to Gert albo Edi? Co Gert tu robi?
– Jak to co? Przecież cię ratujemy – odpowiedział, jakby to było oczywiste.
– Zostawiłam go...
– Zostawiłaś mu też list. Najwyraźniej miał... A co mnie to teraz obchodzi? – Jeszcze raz wyjrzał przez okno.
– Jaki dziś dzień? – zainteresowała się, a gdy podał jej datę, okazało się, że była nieprzytomna dwie doby.
– O bogowie – jęknęła. – A gdzie my w ogóle jesteśmy? – Wstawała powoli i ostrożnie. Czuła się niepewnie po takim czasie w bezruchu.
– Po północnej stronie Reiku. Dzień drogi od Nuln.
– Trzeba go znaleźć – stwierdziła, zbierając swoje rzeczy ze stołu.
– Na dole raczej go nie będzie – powiedział Jose. – Pójdziemy do góry.
– Co to za budynek? Macie dla mnie konia?
– Konie są na dole, w ukryciu – wyjaśnił.
– Mój też?
– Tak, zabraliśmy go. Estela ich pilnuje.
– On chyba jej szuka. Sądzę, że właśnie o nią mnie pytał.
– Naprawdę? – To bardzo zdziwiło czarodzieja.
– Pewności mieć nie mogę. Mówił, że kogoś szuka. Ona nie powinna być sama w tej sytuacji. Idź do niej – zasugerowała Veronika.
– Jest w bezpiecznym miejscu.
– Tak czy inaczej, nie powinna być sama.
– Ty też – stwierdził.
– Ja sobie poradzę.
– Właśnie widzę... – mruknął.
– Świetnie sobie radzę – zapewniła go.
– Jasne. Może zacznij od... – Wskazał jej rozerwaną koszulę.
– Nie ma guzików – wyjaśniła, po czym wzięła swoją torbę i ruszyła do drzwi.
– Zaczekaj – zatrzymał ją.
Wyjął ze swoich rzeczy agrafkę i podał jej, więc spięła bluzkę na wysokości biustu.
– Gdzie jest Gert? – zapytała niby od niechcenia.
– Chyba z tyłu – odparł. – Gdy się ostatnio widzieliśmy, był cały – dodał, przewidując jej kolejne pytanie.
– Dobrze... Do góry, tak? – upewniła się, na co czarodziej skinął głową.
– Są tu dwie pary schodów. Chyba wschodnie i zachodnie – wyjaśnił. – Nie wiem, dokąd prowadzą ich schody, ale te tu jeszcze się nie kończą. Usłyszałem coś przez drzwi i doszedłem do wniosku, że możesz tu być, dlatego nie szedłem dalej.
Opuścili pomieszczenie. Ponurą budowlę oświetlały pozatykane gdzieniegdzie pochodnie.
Veronika przypięła swój miecz do pasa i odłożyła bagaż pod ścianą na korytarzu.
Czarodziej prowadził, gdy ruszyli schodami w górę. Kobieta co chwilę oglądała się za siebie, by mieć pewność, że nikt się za nimi nie skrada. Przez okno, obok którego przechodzili, zobaczyła w oddali korony drzew. Byli wysoko, w jakiejś wieży. Prawdopodobnie kiedyś był to punkt obserwacyjny.
Po drodze natknęli się na przymocowaną do ściany halabardę. Jose spróbował ją zdjąć. Wtedy usłyszeli za sobą hałas. Ktoś biegł w ich stronę.
Veronika zeszła parę schodów i czekała, podczas gdy jej towarzysz szarpał się ze znalezioną bronią.
– Już – oznajmił, gdy wydostał ją z uchwytów, po czym ruszył dalej.
– Ktoś się zbliża – poinformowała go na wypadek, gdyby tego nie słyszał, choć wydało jej się to mało prawdopodobne.
Jose spojrzał na nią, a potem do góry.
– Najpierw zajmiemy się tym. – Skinął przed siebie. – Później będzie czas na tych z dołu.
– Zmierza w naszą stronę... Dobrze, idź – powiedziała. – Zostanę z tyłu na wszelki wypadek.
Zamyślił się, więc ponagliła go gestem. Nie mieli czasu do stracenia.
CZYTASZ
Strażnicy cienia II
FantasyImperium to kraj stworzony przez Sigmara - człowieka, który potem stał się bogiem. Żyją w nim ludzie, a obok nich krasnoludy, elfy i niziołki. Niestety nie tylko... W lasach kryją się niebezpieczne bestie oddane Chaosowi. W miastach wyznawcy mroczny...