część 33

356 32 7
                                    

          – Odbiegliśmy od tematu, a ja w zasadzie chciałam tylko prosić, żebyś o mnie nie wspominał. Naturalnie będziemy ci towarzyszyć. Chcę być w pobliżu, gdy zjawi się ten wampir.

          Jose skinął głową.

          – Będę nad nią czuwał, a jeśli będzie trzeba, zostanę z nią w świątyni – zadeklarował.

          – Byłoby kiepsko, gdyby musiała tam zostać.

          – Myślę, że tam byłaby najbezpieczniejsza – powiedział czarodziej.

          – Przecież nie o to chodzi, żeby była najbezpieczniejsza, tylko o to, żeby go dorwać, prawda?

          – Tak? – Zdawał się być zdziwiony.

          – Oczywiście, że tak. Poza tym dopóki on będzie na wolności, ona zawsze będzie zagrożona. – Veronika była o tym przekonana.

          – Nie wiem, co konkretnie masz na myśli, ale nie pozwolę z niej zrobić przynęty – oznajmił stanowczo.

          – Ty się zakochałeś?

          – Poczułem jakąś więź. Niewiele jest Estalijek w Imperium... Kiedy przyjechałem tutaj, byłem zafascynowany dosłownie wszystkim: ludźmi, miastami, kulturą, ale tęskniłem za południem. W zasadzie zastanawiałem się, czy moja wędrówka nie powinna się wiązać z wyprawą do Estalii... Kiedy ją zobaczyłem... Jakbym po długiej tułaczce znalazł się na progu rodzinnego domu – wyznał.

          – Ja to wszystko doskonale rozumiem, ale nie powinno ci to odbierać zdrowego rozsądku w sprawie, którą się zajmujemy – oceniła chłodno.

          – Zdrowego rozsądku? – Mężczyzna był oburzony. – Robienie z niej przynęty to zdrowy rozsądek?

          – Brzydko to nazywasz. On jest naszym wrogiem, wrogiem wszystkich prawych ludzi. Będzie jej zagrażał, dopóki będzie istniał, więc lepiej załatwić to szybko.

          – Lepiej, żeby nie była w jego zasięgu – upierał się.

          – Obawiam się, że w takim wypadku i on nie będzie w naszym.

          – Jeśli nie będzie wiedział, gdzie ona jest, to do kogo się zgłosi? – zapytał.

          – Mam nadzieję, że do mnie – odparła szczerze.

          – Więc nie trzeba jej narażać.

          – Chyba że się dowie, gdzie ona jest.

          – Wtedy będzie miała jeszcze mnie i całą świątynię, jeśli to tam przyjdzie nam spędzić najbliższy czas... Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze, co mnie przeraża i nie daje spokoju?

          – Jej narzeczony? – Veronika była zdegustowana postawą towarzysza, choć usilnie starała się to ukryć.

          – To znaczy? Nie! – Energicznie pokręcił głową. – To, że wampiry są długowieczne i myślę, że cierpliwe. Boję się, że któregoś dnia poczujemy, że już po wszystkim, a następnego on niespodziewanie zwali się nam na głowę.

          – Mamy jeszcze parę rzeczy należących do niego i wydaje mi się, że są dla niego cenne. Myślę, że będzie chciał je odzyskać, zanim coś z nimi zrobimy.

          – Powinniśmy czym prędzej się ich pozbyć – powiedział z przejęciem.

          – Nie zamierzam tego robić.

Strażnicy cienia IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz